niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 10.

Spojrzałem jeszcze raz na Andree i wziąłem szklankę do ręki, podnosząc ją. Popatrzyłem jeszcze raz na to białe gówno i przyłożyłem ją do ust.
-Będzie lepiej jak wypijesz wszystko jednym tchem.- przerwała moje rozmyślenia.
-Spróbuję się nie porzygać.
Parsknęła śmiechem, a ja wypiłem całe to pieprzone chujstwo. Do dna. Aż mnie zemdliło.
-O kurwa.- odstawiłem szklankę, zginając się w połowie.
-Nie mówiłam, że to jest dobre.- powiedziała rozglądając się po pokoju.
Hmmm, no nie mogę powiedzieć efekt był natychmiastowy. W gwałtowny tempie moja głowa przestała mnie boleć i wszystkie inne dźwięki stały się bardziej znośne.
-Dzięki, już mi lepiej.- uśmiechnąłem się, siadając na krześle naprzeciwko Andrei.
-Nie ma za co.- odłożyła szklanki do zlewu.- wiec mówisz, że nic nie pamiętasz? Nic kompletnie nic?
-Dokładnie.- położyłem rękę na blacie.
Była godzina 8.00. Nawet nie sądziłem, że tak długo mi zajmie picie jednego napoju. Zacząłem się bawić palcami stukając o blat, jednocześnie oglądając Andree. Jeśli mam być szczery była naprawdę atrakcyjną dziewczyną. Jej blond włosy opadały na jej klatkę piersiową, a jej figura była… Po prostu idealna.
-Dziwne, ze trafiłeś akurat do nas.- przerwała moje rozmyślenia.
-Bardzo.- przytaknąłem jej.
Andrea wytarła blat o który się wcześniej opierała. Widać było, że chce mnie ewidentnie uwieść. Skąd to wiem? Jej luźna bluzka była na tyle luźna, że było widać fragment jej piersi. I ta kobieta specjalnie jeździła obok mnie ta szmatą w ręce. Gdy to robiła patrzyła się na mnie w taki sposób jakby była podniecona tym co robi. Trochę dziwne, ale są gorsze panny.
-Czy Ty chcesz mnie uwieść?- spytałem krztusząc się własną śliną.
-Ja? Nie, no proszę Cię.- machnęła ręką, wrzucając szmatę do zlewu.- Nie mogłabym tego robić mojemu chłopakowi.
Ma chłopaka i odstawia takie numery? Współczuje mu.
-Więc trochę szacunku powinnaś do siebie mieć.- powiedziałem opierają się o jedną rękę.
-Przecież mam!- pisnęła z wściekłości.
-Żartuje.- wystawiłem ręce w znak obrony.
Choć tak naprawdę nie żartowałem.
-No ja myślę.- usiadła naprzeciwko mnie.- Nie jestem Des.- uśmiechnęła się wrednie.
-Co masz na myśli?- popatrzyłem na nią z zaciekawieniem.
-Śpi z kim popadnie.- wzruszyła ramionami.- Z tego co wiem była kiedyś z moim chłopakiem.
-Jak to śpi z kim popadnie?- spytałem z niedowierzaniem.
-No po prostu. Nie jesteś jedynym z którym to robiła.
Moje serce stanęło. Mój Boże.. Przespałem się z dziwką!?
-Ona jest.. Dziwką?- spytałem szepcząc ostatnie słowo.
-Nie.- powiedziała.- Nie będę Cię okłamywać, bo ta suka może mi coś zrobić, wiec powiem prawdę. Nie znam jej historii, bo z nią nie rozmawiam. Nie jesteśmy sobie bliskie, ale wiem, że ma czasem tak, że musi się z kimś przespać. To jest jej tak jakby sposób na odprężenie.
-Chyba rozumiem..- przytaknąłem.
Jednak cofam słowa, jakie wcześniej pomyślałem.
-Z tego co wiem nie miała łatwo w życiu.- wzruszyła ramionami, wciągając powietrze.- Może Tobie się uda coś od niej wyciągnąć.
-Może.
-Załatwić ci jakieś ubranie?
Właśnie zdałem sobie sprawę, że jestem tylko w szlafroku i bokserkach.
-Byłoby mi miło.- uśmiechnąłem się.
Andrea wyszła, a tupot jej stóp usłyszałem po schodach. Wypuściłem powietrze, próbując poskładać sobie wszystkie słowa w jedność. Muszę wiedzieć, dlaczego Destiny robi takie rzeczy, bo na pewno nie zaczęła tego robić bez powodu. Po chwili usłyszałem ponownie tupot stóp. Tym razem były one silniejsze. Obróciłem się, a tam zobaczyłem umięśnionego blondyna, z postawionymi włosami.
-Chłoptaś Destiny do nas zawitał.- uśmiechnął się kpiąco.- Ona jeszcze śpi.
-Czekaj, co?- spytałem.
O czym ten koleś mówił?
-Nie ważne.- podszedł do kuchni biorąc czystą szklankę i nalewając do niej sok jabłkowy.
Aha, czyli w tym domu tradycją jest, że jak się wstaje rano to idzie się czegoś napić?
-Jak zacząłeś, to skończ.- syknąłem, na co koleś odwrócił się w moją stronę.
Posłał mi złowrogie spojrzenie, ale nie zdążył się odezwać, bo do kuchni wleciała Andrea z czystymi ubraniami.
-To dla Ciebie.- podała mi poskładane ubrania.
-Dzięki.- posłałem jej uśmiech po czym popatrzyłem oschle na blondyna.
Poszedłem do łazienki i postanowiłem przemyć moją twarz. Czułem się dziwnie w towarzystwie tego kolesia. Czy on jest taki dla każdego? Czy tylko dla mnie? Przemyłem moją twarz i ściągnąłem z siebie szlafrok. Ubrałem biały T-shirt i jeansowe spodnie. Byłem ciekaw, gdzie są moje wczorajsze ubrania. Popatrzyłem w lustro i przejechałem ręką po moich włosach lekko je mocząc. Wyszedłem z łazienki, a w kuchni zastałem tylko tego faceta. On popatrzyłem na mnie i zanim zdążył coś powiedzieć przerwałem mu.
-Nie wyżywaj się na mnie. Nie jestem chłopakiem Destiny, a to, że jestem tu dzisiaj u Was.. To mi musi ktoś powiedzieć, bo nie mam pojęcia.
Usłyszałem jedynie kpiący śmiech blondyna.
-Nie obchodzi mnie to.- stanął naprzeciwko mnie.- Dla mnie możesz być z nią, ale jeśli ją skrzywdzisz, to obiecuję, że Cię zabiję, a chyba nie musze mówić kim jestem, prawda?- popatrzył mi w oczy, a ja ewidentnie czułem jego oddech.
-Nic jej nie zrobię.- przewróciłem oczami.- znam ją chwilę i po raz kolejny mówię, że nie wiem co ja tu do chuja robię!- warknąłem.
-Woah, koleś.. Spokojnie.. Ja Cię tylko ostrzegam.
Posłał mi złowrogie spojrzenie, nagle do kuchni weszła Destiny. Boże, dziękuję za to, że weszła akurat w takim momencie!
-Siema.- powiedziała nie zwracając ani na mnie ani na kolesia uwagi, jednocześnie przecierając przy tym oczy.



Destiny’s POV



-No cześć.- Christian musnął mój policzek, na co zaraz go odepchnęłam.
Nienawidzę jak mnie rano ktoś dotyka. Szczególnie, że była 8.30.
Wzięłam czystą szklankę i nalałam do niej wody. Wypiłam ją do połowy patrząc na Christiana i na Justina. Nagle cała zawartość wody, która znajdowała się w mojej buzi wylądowała na kafelkach.
-O ja pierdole co Ty tu robisz?!- wrzasnęłam na Biebera.
-Też chciałbym wiedzieć.- mruknął pod nosem.
Położyłam szklankę na blacie i poszłam po szmatę, żeby wytrzeć plamę z podłogi. Po wytarciu ponownie wrzuciłam ją do zlewu. Dopiero sobie przypomniałam co się stało dzisiaj nad ranem.
-Christian zostawisz nas samych?- popatrzyłam na niego.
-Jasne.- uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia pchając w miesień Justina.
-Więc, byłeś pijany i błagałeś mnie na kolanach, żebym Cię wpuściła do domu. Dałam Ci czyste bokserki i szlafrok. No i widziałam Twojego penisa.- wyszczerzyłam się.
Justin spuścił głowę, po czym po chwili ją podniósł.
-Znowu uprawialiśmy seks?- podniósł brew.
-Nie. Po prostu poszedłeś do łazienki i powiedziałeś, że jak z Tobą nie wejdę, to mi ją zdemolujesz. Wolałam nie ryzykować.- skrzyżowałam ręce, opierając się o zlew.
-Wszystko jasne.- spuścił ponownie głowę.- Mówiłem coś dziwnego?
-Bardzo dużo rzeczy, ale nie chcę mi się o tym zbytnio gadać. Może innym razem.
-Ja musze wiedzieć teraz, żebym wiedział za co mam Cię przeprosić.- ponownie popatrzył na mnie.
-Możesz przeprosić, za wycie na całą dzielnice mojego imienia, za klęczenie przede mną, żebym Cię do domu wpuściła i za ogólne przyjście do mnie do domu. A te słowa? Nic nie znaczą.- przymrużyłam oczy.
-Więc Destiny przepraszam Cię za to wszystko i zapraszam Cię potem na obiad.- wyszczerzył się, a ja zakrztusiłam się pijąc resztę wody ze szklanki.


______________________________________________________________




Woah 6 komenatrzy sjkhdjsahgd

5 komentarzy: