Spojrzałem jeszcze raz na Andree i wziąłem szklankę do ręki, podnosząc ją. Popatrzyłem jeszcze raz na to białe gówno i przyłożyłem ją do ust.
-Będzie lepiej jak wypijesz wszystko jednym tchem.- przerwała moje rozmyślenia.
-Spróbuję się nie porzygać.
Parsknęła śmiechem, a ja wypiłem całe to pieprzone chujstwo. Do dna. Aż mnie zemdliło.
-O kurwa.- odstawiłem szklankę, zginając się w połowie.
-Nie mówiłam, że to jest dobre.- powiedziała rozglądając się po pokoju.
Hmmm, no nie mogę powiedzieć efekt był natychmiastowy. W gwałtowny tempie moja głowa przestała mnie boleć i wszystkie inne dźwięki stały się bardziej znośne.
-Dzięki, już mi lepiej.- uśmiechnąłem się, siadając na krześle naprzeciwko Andrei.
-Nie ma za co.- odłożyła szklanki do zlewu.- wiec mówisz, że nic nie pamiętasz? Nic kompletnie nic?
-Dokładnie.- położyłem rękę na blacie.
Była godzina 8.00. Nawet nie sądziłem, że tak długo mi zajmie picie jednego napoju. Zacząłem się bawić palcami stukając o blat, jednocześnie oglądając Andree. Jeśli mam być szczery była naprawdę atrakcyjną dziewczyną. Jej blond włosy opadały na jej klatkę piersiową, a jej figura była… Po prostu idealna.
-Dziwne, ze trafiłeś akurat do nas.- przerwała moje rozmyślenia.
-Bardzo.- przytaknąłem jej.
Andrea wytarła blat o który się wcześniej opierała. Widać było, że chce mnie ewidentnie uwieść. Skąd to wiem? Jej luźna bluzka była na tyle luźna, że było widać fragment jej piersi. I ta kobieta specjalnie jeździła obok mnie ta szmatą w ręce. Gdy to robiła patrzyła się na mnie w taki sposób jakby była podniecona tym co robi. Trochę dziwne, ale są gorsze panny.
-Czy Ty chcesz mnie uwieść?- spytałem krztusząc się własną śliną.
-Ja? Nie, no proszę Cię.- machnęła ręką, wrzucając szmatę do zlewu.- Nie mogłabym tego robić mojemu chłopakowi.
Ma chłopaka i odstawia takie numery? Współczuje mu.
-Więc trochę szacunku powinnaś do siebie mieć.- powiedziałem opierają się o jedną rękę.
-Przecież mam!- pisnęła z wściekłości.
-Żartuje.- wystawiłem ręce w znak obrony.
Choć tak naprawdę nie żartowałem.
-No ja myślę.- usiadła naprzeciwko mnie.- Nie jestem Des.- uśmiechnęła się wrednie.
-Co masz na myśli?- popatrzyłem na nią z zaciekawieniem.
-Śpi z kim popadnie.- wzruszyła ramionami.- Z tego co wiem była kiedyś z moim chłopakiem.
-Jak to śpi z kim popadnie?- spytałem z niedowierzaniem.
-No po prostu. Nie jesteś jedynym z którym to robiła.
Moje serce stanęło. Mój Boże.. Przespałem się z dziwką!?
-Ona jest.. Dziwką?- spytałem szepcząc ostatnie słowo.
-Nie.- powiedziała.- Nie będę Cię okłamywać, bo ta suka może mi coś zrobić, wiec powiem prawdę. Nie znam jej historii, bo z nią nie rozmawiam. Nie jesteśmy sobie bliskie, ale wiem, że ma czasem tak, że musi się z kimś przespać. To jest jej tak jakby sposób na odprężenie.
-Chyba rozumiem..- przytaknąłem.
Jednak cofam słowa, jakie wcześniej pomyślałem.
-Z tego co wiem nie miała łatwo w życiu.- wzruszyła ramionami, wciągając powietrze.- Może Tobie się uda coś od niej wyciągnąć.
-Może.
-Załatwić ci jakieś ubranie?
Właśnie zdałem sobie sprawę, że jestem tylko w szlafroku i bokserkach.
-Byłoby mi miło.- uśmiechnąłem się.
Andrea wyszła, a tupot jej stóp usłyszałem po schodach. Wypuściłem powietrze, próbując poskładać sobie wszystkie słowa w jedność. Muszę wiedzieć, dlaczego Destiny robi takie rzeczy, bo na pewno nie zaczęła tego robić bez powodu. Po chwili usłyszałem ponownie tupot stóp. Tym razem były one silniejsze. Obróciłem się, a tam zobaczyłem umięśnionego blondyna, z postawionymi włosami.
-Chłoptaś Destiny do nas zawitał.- uśmiechnął się kpiąco.- Ona jeszcze śpi.
-Czekaj, co?- spytałem.
O czym ten koleś mówił?
-Nie ważne.- podszedł do kuchni biorąc czystą szklankę i nalewając do niej sok jabłkowy.
Aha, czyli w tym domu tradycją jest, że jak się wstaje rano to idzie się czegoś napić?
-Jak zacząłeś, to skończ.- syknąłem, na co koleś odwrócił się w moją stronę.
Posłał mi złowrogie spojrzenie, ale nie zdążył się odezwać, bo do kuchni wleciała Andrea z czystymi ubraniami.
-To dla Ciebie.- podała mi poskładane ubrania.
-Dzięki.- posłałem jej uśmiech po czym popatrzyłem oschle na blondyna.
Poszedłem do łazienki i postanowiłem przemyć moją twarz. Czułem się dziwnie w towarzystwie tego kolesia. Czy on jest taki dla każdego? Czy tylko dla mnie? Przemyłem moją twarz i ściągnąłem z siebie szlafrok. Ubrałem biały T-shirt i jeansowe spodnie. Byłem ciekaw, gdzie są moje wczorajsze ubrania. Popatrzyłem w lustro i przejechałem ręką po moich włosach lekko je mocząc. Wyszedłem z łazienki, a w kuchni zastałem tylko tego faceta. On popatrzyłem na mnie i zanim zdążył coś powiedzieć przerwałem mu.
-Nie wyżywaj się na mnie. Nie jestem chłopakiem Destiny, a to, że jestem tu dzisiaj u Was.. To mi musi ktoś powiedzieć, bo nie mam pojęcia.
Usłyszałem jedynie kpiący śmiech blondyna.
-Nie obchodzi mnie to.- stanął naprzeciwko mnie.- Dla mnie możesz być z nią, ale jeśli ją skrzywdzisz, to obiecuję, że Cię zabiję, a chyba nie musze mówić kim jestem, prawda?- popatrzył mi w oczy, a ja ewidentnie czułem jego oddech.
-Nic jej nie zrobię.- przewróciłem oczami.- znam ją chwilę i po raz kolejny mówię, że nie wiem co ja tu do chuja robię!- warknąłem.
-Woah, koleś.. Spokojnie.. Ja Cię tylko ostrzegam.
Posłał mi złowrogie spojrzenie, nagle do kuchni weszła Destiny. Boże, dziękuję za to, że weszła akurat w takim momencie!
-Siema.- powiedziała nie zwracając ani na mnie ani na kolesia uwagi, jednocześnie przecierając przy tym oczy.
Destiny’s POV
-No cześć.- Christian musnął mój policzek, na co zaraz go odepchnęłam.
Nienawidzę jak mnie rano ktoś dotyka. Szczególnie, że była 8.30.
Wzięłam czystą szklankę i nalałam do niej wody. Wypiłam ją do połowy patrząc na Christiana i na Justina. Nagle cała zawartość wody, która znajdowała się w mojej buzi wylądowała na kafelkach.
-O ja pierdole co Ty tu robisz?!- wrzasnęłam na Biebera.
-Też chciałbym wiedzieć.- mruknął pod nosem.
Położyłam szklankę na blacie i poszłam po szmatę, żeby wytrzeć plamę z podłogi. Po wytarciu ponownie wrzuciłam ją do zlewu. Dopiero sobie przypomniałam co się stało dzisiaj nad ranem.
-Christian zostawisz nas samych?- popatrzyłam na niego.
-Jasne.- uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia pchając w miesień Justina.
-Więc, byłeś pijany i błagałeś mnie na kolanach, żebym Cię wpuściła do domu. Dałam Ci czyste bokserki i szlafrok. No i widziałam Twojego penisa.- wyszczerzyłam się.
Justin spuścił głowę, po czym po chwili ją podniósł.
-Znowu uprawialiśmy seks?- podniósł brew.
-Nie. Po prostu poszedłeś do łazienki i powiedziałeś, że jak z Tobą nie wejdę, to mi ją zdemolujesz. Wolałam nie ryzykować.- skrzyżowałam ręce, opierając się o zlew.
-Wszystko jasne.- spuścił ponownie głowę.- Mówiłem coś dziwnego?
-Bardzo dużo rzeczy, ale nie chcę mi się o tym zbytnio gadać. Może innym razem.
-Ja musze wiedzieć teraz, żebym wiedział za co mam Cię przeprosić.- ponownie popatrzył na mnie.
-Możesz przeprosić, za wycie na całą dzielnice mojego imienia, za klęczenie przede mną, żebym Cię do domu wpuściła i za ogólne przyjście do mnie do domu. A te słowa? Nic nie znaczą.- przymrużyłam oczy.
-Więc Destiny przepraszam Cię za to wszystko i zapraszam Cię potem na obiad.- wyszczerzył się, a ja zakrztusiłam się pijąc resztę wody ze szklanki.
______________________________________________________________
Woah 6 komenatrzy sjkhdjsahgd
niedziela, 26 maja 2013
wtorek, 14 maja 2013
Rozdział 9.
Destiny’s POV
Usłyszałam dzwonienie do drzwi, przetarłam oczy patrząc na godzinę. Była 3.06. Zabije tą osobę, która mnie obudziła. Wyszłam z pokoju. To samo zrobił Jason i Robin.
-Zajmę się tym.- rzuciłam schodząc na dół.
Ktokolwiek dobijał się do drzwi, popamięta mnie. Ma szczęście, że nie zabrałam ze sobą pistoletu na dół. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się pijany Bieber.
-No i wszystko jasne!- klasnęła w dłonie sztucznie się uśmiechając
-Destiny!!!- zaczął wyć Justin.
-Uspokój się, bo kurwa wszystkich pobudzisz.- przymknęłam mu buzie ręką.
-Jesteś śliczna jak się denerwujesz.- powiedział przybliżając się do mnie.
Przewróciłam oczami.
-Stul pysk, Bieber!- warknęłam.
-Skarbie, spokojnie.- przybliżył się do mnie.- Jesteś taka niebezpieczna, ale zarazem taka pociągająca.- zaczął jeździć nosem po mojej szyi.
-Odpierdol się ode.- odepchnęłam go ode mnie.
-Wpuść mnie do środka. Nie wiem co tu robię, ale wiem jedno. Jestem najebany jak chuj, jutro nic z tego nie będę pamiętać, ale dzisiaj naprawdę musze gdzieś przenocować.- powiedział jednym tchem i w miarę trzeźwo jak na jego stan.
-Nie ma mowy!- krzyknęłam.- Nie potrzebuję tu jakiejś jebanej gwiazdki, która się opiła, tylko, żeby chronić jej tyłek.
-Proszę.- klęknął na kolana.
Co ten koleś jeszcze wymyśli po pijanemu, huh?
Usłyszałam dzwonienie do drzwi, przetarłam oczy patrząc na godzinę. Była 3.06. Zabije tą osobę, która mnie obudziła. Wyszłam z pokoju. To samo zrobił Jason i Robin.
-Zajmę się tym.- rzuciłam schodząc na dół.
Ktokolwiek dobijał się do drzwi, popamięta mnie. Ma szczęście, że nie zabrałam ze sobą pistoletu na dół. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazał się pijany Bieber.
-No i wszystko jasne!- klasnęła w dłonie sztucznie się uśmiechając
-Destiny!!!- zaczął wyć Justin.
-Uspokój się, bo kurwa wszystkich pobudzisz.- przymknęłam mu buzie ręką.
-Jesteś śliczna jak się denerwujesz.- powiedział przybliżając się do mnie.
Przewróciłam oczami.
-Stul pysk, Bieber!- warknęłam.
-Skarbie, spokojnie.- przybliżył się do mnie.- Jesteś taka niebezpieczna, ale zarazem taka pociągająca.- zaczął jeździć nosem po mojej szyi.
-Odpierdol się ode.- odepchnęłam go ode mnie.
-Wpuść mnie do środka. Nie wiem co tu robię, ale wiem jedno. Jestem najebany jak chuj, jutro nic z tego nie będę pamiętać, ale dzisiaj naprawdę musze gdzieś przenocować.- powiedział jednym tchem i w miarę trzeźwo jak na jego stan.
-Nie ma mowy!- krzyknęłam.- Nie potrzebuję tu jakiejś jebanej gwiazdki, która się opiła, tylko, żeby chronić jej tyłek.
-Proszę.- klęknął na kolana.
Co ten koleś jeszcze wymyśli po pijanemu, huh?
-Wstawaj idioto!- pociągnęłam go za ramię, żeby się
podniósł.- Jeśli się uspokoisz i ukąpiesz, będziesz mógł zostać.
-Już siedzę cicho.-„zakluczył” sobie usta.
Wpuściłam go do domu i zaprowadziłam do łazienki, która znajdowała się na dolnym piętrze. Nikt z niej zazwyczaj nie używał, więc mógł się tam odświeżyć. Wszedł do środka i stanął opierając się o blat ze zlewem, który był naprzeciwko drzwi.
-Na co czekasz?- spytałam krzyżując ręce.
-Na Ciebie, chodź ze mną.
-Ciebie do reszty pojebało?!- parsknęłam śmiechem.
-Nie.. Chodź.- podszedł do mnie, ciągnąc mnie za bokserkę.- Nic Ci nie zrobię.- uśmiechnął się.- Z resztą to nie jest nic co byś wcześniej nie widziała, albo nie czuła.- uśmiechnął się figlarnie.
Odsunęłam się od niego z obrzydzeniem.. Ale po części miał rację.
-Wchodzisz? Czy mam Ci zdemolować cała łazienkę?- spytał wskazując dłonią, żebym weszła.
-Dobra.. Ale ja myć Cię nie mam zamiaru!- wskazałam na niego wskazującym palcem prawej dłoni, wchodząc do środka.
Justin ściągnął koszulkę, potem spodnie. Został w samych bokserkach. Jezu jaką on miał klatę..
NIE STOP! DESTINY, NIE MYŚL O TYM.
-Pomóż mi w ściągnięciu bokserek.- poruszył brwiami.
-Sam ściągnąłeś spodnie i bluzkę to z nimi sobie też poradzisz.- skrzyżowałam ręce, opierając się o blat.
Justin nie nalegał więcej. Opasał dookoła bioder ręcznik po czym ściągnął bokserki. Wszedł do wanny i zasłonił się, żebym go nie widziała. Siedziałam tam słysząc jedynie dźwięk lecącej wody i obijającej się o jego ciało. Nagle usłyszałam ciche nucenie. Podeszłam bliżej i ta melodia mi coś przypominała, ale nie miałam pojęcia co.
-Destiny, proszę Cię oddal się od wanny, bo nie wyjdę stąd.-powiedział, a w jego głosie usłyszałam nute satysfakcji.
Odsunęłam się od wanny w podskoku, a Justin wyszedł z niej owijając się ręcznikie w biodrach. Przez chwilę widziałam go właśnie w całej okazałości.. Miał drobne ciało, ale było co oglądać. Zarumieniłam się patrząc na niego. Nigdy nie miałam takiej sytuacji, to było dla krępujące, ale także zabawne.
-Ubierz ten szlafrok.- wyciągnęłam materiał z szafki i podałam mu go.- Zaraz dam Ci czystą bieliznę, a to najlepiej.. Wyrzuć, spal, cokolwiek.- machnęłam reką.- chociaż, nie. Lepiej czekaj tutaj.
Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Chrisa. Miał twardy sen, wiec się nie bałam, że się obudzi. Wzięłam parę bokserek i zaniosłam je Justinowi. Siedział na wannie rozglądając się dookoła. Jego oczy były naprawdę zmęczone i pijane. Jeśli bym była inna byłoby mi go szkoda. No cóż, jak na razie nie jest.
-Masz.- rzuciłam mu w twarz czystą parę majtek.
Ubrał je i stanął naprzeciwko mnie.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną, wiesz?- chwycił moje biodra.
-Wiem, że jesteś naprawdę pijany, a teraz wypad na kanapę spać!- wskazałam na drzwi.
Justin patrzył na mnie cały czas. Tak jakby nie słyszał co przed chwila do niego powiedziałam.
-Justin Ty mnie słyszysz?- machnęłam mu ręką przed oczami.
-Jesteś taką piękną dziewczyną!- przybliżył się jeszcze bardziej do mnie i po chwili jęknął, jak jego krocze dotknęło mojego ciała.
Zabiję go, normalnie potne na kawałki.
-Jeżeli w tej chwili się ode mnie nie odsuniesz to nie dożyjesz białego ranka.- uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana, kiedy odsunął się ode mnie i wypuścił mnie w drzwiach.
W salonie dałam mu koc z flagą Wielkiej Brytanii i usiadłam na fotelu obok kanapy, na której siedział Justin.
-Zostawisz mnie tu samego na całą noc?- przełknął ślinę tak głośno, że aż usłyszałam.
-Tak.- przytaknęłam głową, wstając i podchodząc do łazienki, jednocześnie gasząc w niej światło.- Możesz się cieszyć, że są tu osoby tolerancyjne i jeśli Cię tu rano zobaczą to nic Ci nie zrobią.- podeszłam do okna otwierając je, żeby rano cały pokój nie śmierdział wódką.
-Cieszę się.- powiedział kładąc się pod brytyjski koc.
-No to dobranoc.
Nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam po schodach na górę i poszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i otworzyłam okno. Albo mi się wydawało, albo skoczyła temperatura w pokoju.. Podeszłam do łóżka i przykryłam się moją czarno-fioletowo-białą kołdrą po samo brodę. Nie minęło długo jak zasnęłam.
Justin’s POV
Obudziło mnie ćwierkanie ptaków. Każdy ich mały pisk doprowadzał mnie do szaleństwa. Popatrzyłem na zegar, który wisiał w kuchni. Była godzina 7.30. Położyłem się ponownie na skórzanej kanapie, przykrywając głowę poduszką, żeby chociaż trochę przestać słyszeć te ptaki. Po niecałych 5 sekundach podniosłem moje ciało do pozycji siedzącej. Jedno pytanie. GDZIE JA KURWA JESTEM!? Nic nie pamiętam z wczorajszej imprezy. Kompletnie nic.. Czyj to dom, do cholery?! Wstałem i rozejrzałem się dookoła. To wszystko było znajome.. Siedziba Destiny? Co ja tu do cholery robię? Impreza była całkiem gdzieś indziej. Usłyszałem kroki dochodzące z dołu. Po chwili na dół zeszła blondynka, nieco niższa ode mnie w szortach i luźnej koszulce na krótki rękaw. Przecierała oko, a gdy mnie zauważyłam stanęła tam jak wryta.
-Justin?- spytał podnosząc brwi.- Justin Bieber?
-Taaaa.- podrapałem się po karku.
-Co Ty do cholery robisz tutaj!?- energicznie podniosła ręce w górę.
Tutaj chyba nie mam fanów.
-Sam się zastanawiam.- popatrzyłem na nią, po czym usiadłem na kanapie.- Destiny śpi?- popatrzyłem na nią.
-Myślę, że tak.- poszła do kuchni i nalała sobie wody do szklanki.- Ona Cię tu przyprowadziła?
-Słuchaj..
-Andrea.
-Więc, Andrea. Słuchaj. Ja nic nie pamiętam! Byłem na imprezie, mocno się opiłem i tyle.- wstałem podchodząc do niej.
-Założę się, że Des ma coś w tym wspólnego.- wzięła kolejnego łyka.
-Nie mam pojęcia, ale wątpię. Nie przypominam sobie, żeby była na niej.
Andra nie odpowiedziała. Nalała mi czegoś białego do szklanki i podała mi ją.. I to nie było mleko. Popatrzyłem na nią z podniesioną brwią, na co ona się słodko uśmiechnęła.
-Nie bój się, to tylko kefir. Jest dobry na kaca, a widać Ty masz go porządnego.- powiedziała dopijając szklankę wody do końca.
Popatrzyłem na mazie jaka znajdowała się w szklance.. I przepraszam bardzo, ale to wyglądało jak sperma. Nie mogłem tego wypić. Sam widok tego mnie obrzydzał.
-No dalej.- pospieszała mnie.- Wiem jak to wygląda, ale lepiej smakuje.- uśmiechnęła się cwaniacko.
Ciekawa dziewczyna.
______________________________________
Rozdział 9 jest. Wszyscy sie cieszmy -,-
Zauważyłam, że wiekszość osób czyta, ale mało komentuję..
To nie fair, ej!!!
Btw. Następny rozdział dodam jak bedzie min. 5 komenatarzy (za więcej sie nie pogniewam)
follow on twitter @xxKaLoLaxx
pytania? W sprawie opowiadania? W jakiejkolwiek innej sprawie?
Hejty tez mozecie cisnąć <3
ask.fm/teachhowtodougie
Aaaa i jeszcze jedno, jeśli to opowiadanie wypali (tzn wybiję się) zostanie zrobiona z tego książka..
Więc trzymać kciuki skarby <333
-Już siedzę cicho.-„zakluczył” sobie usta.
Wpuściłam go do domu i zaprowadziłam do łazienki, która znajdowała się na dolnym piętrze. Nikt z niej zazwyczaj nie używał, więc mógł się tam odświeżyć. Wszedł do środka i stanął opierając się o blat ze zlewem, który był naprzeciwko drzwi.
-Na co czekasz?- spytałam krzyżując ręce.
-Na Ciebie, chodź ze mną.
-Ciebie do reszty pojebało?!- parsknęłam śmiechem.
-Nie.. Chodź.- podszedł do mnie, ciągnąc mnie za bokserkę.- Nic Ci nie zrobię.- uśmiechnął się.- Z resztą to nie jest nic co byś wcześniej nie widziała, albo nie czuła.- uśmiechnął się figlarnie.
Odsunęłam się od niego z obrzydzeniem.. Ale po części miał rację.
-Wchodzisz? Czy mam Ci zdemolować cała łazienkę?- spytał wskazując dłonią, żebym weszła.
-Dobra.. Ale ja myć Cię nie mam zamiaru!- wskazałam na niego wskazującym palcem prawej dłoni, wchodząc do środka.
Justin ściągnął koszulkę, potem spodnie. Został w samych bokserkach. Jezu jaką on miał klatę..
NIE STOP! DESTINY, NIE MYŚL O TYM.
-Pomóż mi w ściągnięciu bokserek.- poruszył brwiami.
-Sam ściągnąłeś spodnie i bluzkę to z nimi sobie też poradzisz.- skrzyżowałam ręce, opierając się o blat.
Justin nie nalegał więcej. Opasał dookoła bioder ręcznik po czym ściągnął bokserki. Wszedł do wanny i zasłonił się, żebym go nie widziała. Siedziałam tam słysząc jedynie dźwięk lecącej wody i obijającej się o jego ciało. Nagle usłyszałam ciche nucenie. Podeszłam bliżej i ta melodia mi coś przypominała, ale nie miałam pojęcia co.
-Destiny, proszę Cię oddal się od wanny, bo nie wyjdę stąd.-powiedział, a w jego głosie usłyszałam nute satysfakcji.
Odsunęłam się od wanny w podskoku, a Justin wyszedł z niej owijając się ręcznikie w biodrach. Przez chwilę widziałam go właśnie w całej okazałości.. Miał drobne ciało, ale było co oglądać. Zarumieniłam się patrząc na niego. Nigdy nie miałam takiej sytuacji, to było dla krępujące, ale także zabawne.
-Ubierz ten szlafrok.- wyciągnęłam materiał z szafki i podałam mu go.- Zaraz dam Ci czystą bieliznę, a to najlepiej.. Wyrzuć, spal, cokolwiek.- machnęłam reką.- chociaż, nie. Lepiej czekaj tutaj.
Wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Chrisa. Miał twardy sen, wiec się nie bałam, że się obudzi. Wzięłam parę bokserek i zaniosłam je Justinowi. Siedział na wannie rozglądając się dookoła. Jego oczy były naprawdę zmęczone i pijane. Jeśli bym była inna byłoby mi go szkoda. No cóż, jak na razie nie jest.
-Masz.- rzuciłam mu w twarz czystą parę majtek.
Ubrał je i stanął naprzeciwko mnie.
-Jesteś wspaniałą dziewczyną, wiesz?- chwycił moje biodra.
-Wiem, że jesteś naprawdę pijany, a teraz wypad na kanapę spać!- wskazałam na drzwi.
Justin patrzył na mnie cały czas. Tak jakby nie słyszał co przed chwila do niego powiedziałam.
-Justin Ty mnie słyszysz?- machnęłam mu ręką przed oczami.
-Jesteś taką piękną dziewczyną!- przybliżył się jeszcze bardziej do mnie i po chwili jęknął, jak jego krocze dotknęło mojego ciała.
Zabiję go, normalnie potne na kawałki.
-Jeżeli w tej chwili się ode mnie nie odsuniesz to nie dożyjesz białego ranka.- uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana, kiedy odsunął się ode mnie i wypuścił mnie w drzwiach.
W salonie dałam mu koc z flagą Wielkiej Brytanii i usiadłam na fotelu obok kanapy, na której siedział Justin.
-Zostawisz mnie tu samego na całą noc?- przełknął ślinę tak głośno, że aż usłyszałam.
-Tak.- przytaknęłam głową, wstając i podchodząc do łazienki, jednocześnie gasząc w niej światło.- Możesz się cieszyć, że są tu osoby tolerancyjne i jeśli Cię tu rano zobaczą to nic Ci nie zrobią.- podeszłam do okna otwierając je, żeby rano cały pokój nie śmierdział wódką.
-Cieszę się.- powiedział kładąc się pod brytyjski koc.
-No to dobranoc.
Nie czekając na jego odpowiedź, wyszłam po schodach na górę i poszłam do mojego pokoju. Zamknęłam drzwi i otworzyłam okno. Albo mi się wydawało, albo skoczyła temperatura w pokoju.. Podeszłam do łóżka i przykryłam się moją czarno-fioletowo-białą kołdrą po samo brodę. Nie minęło długo jak zasnęłam.
Justin’s POV
Obudziło mnie ćwierkanie ptaków. Każdy ich mały pisk doprowadzał mnie do szaleństwa. Popatrzyłem na zegar, który wisiał w kuchni. Była godzina 7.30. Położyłem się ponownie na skórzanej kanapie, przykrywając głowę poduszką, żeby chociaż trochę przestać słyszeć te ptaki. Po niecałych 5 sekundach podniosłem moje ciało do pozycji siedzącej. Jedno pytanie. GDZIE JA KURWA JESTEM!? Nic nie pamiętam z wczorajszej imprezy. Kompletnie nic.. Czyj to dom, do cholery?! Wstałem i rozejrzałem się dookoła. To wszystko było znajome.. Siedziba Destiny? Co ja tu do cholery robię? Impreza była całkiem gdzieś indziej. Usłyszałem kroki dochodzące z dołu. Po chwili na dół zeszła blondynka, nieco niższa ode mnie w szortach i luźnej koszulce na krótki rękaw. Przecierała oko, a gdy mnie zauważyłam stanęła tam jak wryta.
-Justin?- spytał podnosząc brwi.- Justin Bieber?
-Taaaa.- podrapałem się po karku.
-Co Ty do cholery robisz tutaj!?- energicznie podniosła ręce w górę.
Tutaj chyba nie mam fanów.
-Sam się zastanawiam.- popatrzyłem na nią, po czym usiadłem na kanapie.- Destiny śpi?- popatrzyłem na nią.
-Myślę, że tak.- poszła do kuchni i nalała sobie wody do szklanki.- Ona Cię tu przyprowadziła?
-Słuchaj..
-Andrea.
-Więc, Andrea. Słuchaj. Ja nic nie pamiętam! Byłem na imprezie, mocno się opiłem i tyle.- wstałem podchodząc do niej.
-Założę się, że Des ma coś w tym wspólnego.- wzięła kolejnego łyka.
-Nie mam pojęcia, ale wątpię. Nie przypominam sobie, żeby była na niej.
Andra nie odpowiedziała. Nalała mi czegoś białego do szklanki i podała mi ją.. I to nie było mleko. Popatrzyłem na nią z podniesioną brwią, na co ona się słodko uśmiechnęła.
-Nie bój się, to tylko kefir. Jest dobry na kaca, a widać Ty masz go porządnego.- powiedziała dopijając szklankę wody do końca.
Popatrzyłem na mazie jaka znajdowała się w szklance.. I przepraszam bardzo, ale to wyglądało jak sperma. Nie mogłem tego wypić. Sam widok tego mnie obrzydzał.
-No dalej.- pospieszała mnie.- Wiem jak to wygląda, ale lepiej smakuje.- uśmiechnęła się cwaniacko.
Ciekawa dziewczyna.
______________________________________
Rozdział 9 jest. Wszyscy sie cieszmy -,-
Zauważyłam, że wiekszość osób czyta, ale mało komentuję..
To nie fair, ej!!!
Btw. Następny rozdział dodam jak bedzie min. 5 komenatarzy (za więcej sie nie pogniewam)
follow on twitter @xxKaLoLaxx
pytania? W sprawie opowiadania? W jakiejkolwiek innej sprawie?
Hejty tez mozecie cisnąć <3
ask.fm/teachhowtodougie
Aaaa i jeszcze jedno, jeśli to opowiadanie wypali (tzn wybiję się) zostanie zrobiona z tego książka..
Więc trzymać kciuki skarby <333
czwartek, 9 maja 2013
Rozdział 8
Wchodź.- powiedziałam siadając na łóżku.
Christian wszedł do pokoju i usiadł obok mnie.
-O co chodziło Andrei? I co Ci się dokładnie stało w tą głowę?
-Był tutaj mój były Alan.. Przez Niego to wszystko. Ta zakrwawiona głowa i kłótnia z Andreą.- usiadłam po turecku.
-Twój były?- spytał z niedowierzaniem, patrząc na mnie.- Przecież Ty..
-Tak jestem feministką.- uśmiechnęła się lekko, przytakując mu.- Ale z nim byłam mając 14 lat.. Wtedy też mieszkałam w San Francisco.- zaczęłam się bawić paznokciami, patrząc na nie.- To była moja prawdziwa miłość.. Pierwsza i prawdopodobnie ostatnia.- mruknęłam patrząc na Niego.
-Wszystko się może zdarzyć.- uśmiechnął się, klepiąc mnie po plecach.
Christian wszedł do pokoju i usiadł obok mnie.
-O co chodziło Andrei? I co Ci się dokładnie stało w tą głowę?
-Był tutaj mój były Alan.. Przez Niego to wszystko. Ta zakrwawiona głowa i kłótnia z Andreą.- usiadłam po turecku.
-Twój były?- spytał z niedowierzaniem, patrząc na mnie.- Przecież Ty..
-Tak jestem feministką.- uśmiechnęła się lekko, przytakując mu.- Ale z nim byłam mając 14 lat.. Wtedy też mieszkałam w San Francisco.- zaczęłam się bawić paznokciami, patrząc na nie.- To była moja prawdziwa miłość.. Pierwsza i prawdopodobnie ostatnia.- mruknęłam patrząc na Niego.
-Wszystko się może zdarzyć.- uśmiechnął się, klepiąc mnie po plecach.
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Ciebie coś łączy z Bieberem?- zapytał ostrożnie bojąc się mojej reakcji.
-Ja pierdole..- spuściłam głowę.- Znajomy, z którym się przespałam. Nic więcej.- ponownie popatrzyłam na niego.
-Ale co on tu dzisiaj robił?- wskazał palcem na drzwi.
-Szczerze Ci powiem, że sama nie wiem.- pokręciłam głową.
-Słuchaj.. Przyjaźnimy się tak?- zapytał drapiąc się po karku.
-No chyba tak.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Aaaa!- wskazał na mnie palcem też się uśmiechając.
-Co? –spytałam zdezorientowana.
-Pierwszy raz od czterech lat się szczerze do mnie uśmiechnęłaś.
-To tylko uśmiech. Wyluzuj Chris.- lekko popchnęłam go.
-Jeśli się go widzi raz na cztery lata, to znaczy, że jest niezwykły.- powiedział patrząc mi w oczy.- Szczególnie, że masz prześliczny uśmiech i mówię to całkiem szczerze.- ponownie się uśmiechnął.
-Chris przestań, bo się zarumienie!- ponownie go popchnęłam, śmiejąc się przy tym.
Christianowi mogłam ufać.. Był chłopakiem, który wiedział czego chciał i nigdy nie owijał nic w bawełnę. Miał kogoś zabić? Zrobił to. Miał kogoś pobić? Zrobił to. Chciał kogoś przelecieć? Od razu szedł do burdelu.. Albo do Andrei, gdy miała wolną rękę.
-Powiesz mi w takim razie całą historię z tym Alanem, czy jak mu tam?- spoważniał.
Zaczęłam mu wszystko opowiadać od deski do deski. O tym jak poznałam Alana, o tym jak pierwszy raz zabiłam dziewczynę uderzająco do mnie podobną, jak uciekłam do L.A. Widać było, że mnie słuchał i to było to czego potrzebowałam. Nawet z Renee nie miałam takich kontaktów jak z Chrisem. Może dlatego, że jego poznałam trochę wcześniej?
-Słuchaj mała. Znasz to przysłowie prawda? „Tego kwiatu jest pół światu..
-A ¾ chuja warte.- dokończyliśmy razem.
-Jasne, że znam. Tylko bolało mnie najbardziej to jak rodzice zareagowali. Mówili, że to nic poważnego nie było, a dla mnie było. Niestety.- kącik moich ust uniósł się ku górze, ale po chwili znów opadł.
-Dobra, miło było, ale kochanie jest już 23.00. Trzeba iść spać.- wstała z łóżka, a ja zaraz po nim.
-Dziękuję za tą rozmowę.
-Des.. Wiesz, że zawsze będę z Tobą. Przyjaźnimy się, prawda?- podniósł jedną brew, uśmiechając się do tego.
-Tak, przyjaźnimy.- przytaknęłam mu, lekko się uśmiechając.
-Ciebie coś łączy z Bieberem?- zapytał ostrożnie bojąc się mojej reakcji.
-Ja pierdole..- spuściłam głowę.- Znajomy, z którym się przespałam. Nic więcej.- ponownie popatrzyłam na niego.
-Ale co on tu dzisiaj robił?- wskazał palcem na drzwi.
-Szczerze Ci powiem, że sama nie wiem.- pokręciłam głową.
-Słuchaj.. Przyjaźnimy się tak?- zapytał drapiąc się po karku.
-No chyba tak.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Aaaa!- wskazał na mnie palcem też się uśmiechając.
-Co? –spytałam zdezorientowana.
-Pierwszy raz od czterech lat się szczerze do mnie uśmiechnęłaś.
-To tylko uśmiech. Wyluzuj Chris.- lekko popchnęłam go.
-Jeśli się go widzi raz na cztery lata, to znaczy, że jest niezwykły.- powiedział patrząc mi w oczy.- Szczególnie, że masz prześliczny uśmiech i mówię to całkiem szczerze.- ponownie się uśmiechnął.
-Chris przestań, bo się zarumienie!- ponownie go popchnęłam, śmiejąc się przy tym.
Christianowi mogłam ufać.. Był chłopakiem, który wiedział czego chciał i nigdy nie owijał nic w bawełnę. Miał kogoś zabić? Zrobił to. Miał kogoś pobić? Zrobił to. Chciał kogoś przelecieć? Od razu szedł do burdelu.. Albo do Andrei, gdy miała wolną rękę.
-Powiesz mi w takim razie całą historię z tym Alanem, czy jak mu tam?- spoważniał.
Zaczęłam mu wszystko opowiadać od deski do deski. O tym jak poznałam Alana, o tym jak pierwszy raz zabiłam dziewczynę uderzająco do mnie podobną, jak uciekłam do L.A. Widać było, że mnie słuchał i to było to czego potrzebowałam. Nawet z Renee nie miałam takich kontaktów jak z Chrisem. Może dlatego, że jego poznałam trochę wcześniej?
-Słuchaj mała. Znasz to przysłowie prawda? „Tego kwiatu jest pół światu..
-A ¾ chuja warte.- dokończyliśmy razem.
-Jasne, że znam. Tylko bolało mnie najbardziej to jak rodzice zareagowali. Mówili, że to nic poważnego nie było, a dla mnie było. Niestety.- kącik moich ust uniósł się ku górze, ale po chwili znów opadł.
-Dobra, miło było, ale kochanie jest już 23.00. Trzeba iść spać.- wstała z łóżka, a ja zaraz po nim.
-Dziękuję za tą rozmowę.
-Des.. Wiesz, że zawsze będę z Tobą. Przyjaźnimy się, prawda?- podniósł jedną brew, uśmiechając się do tego.
-Tak, przyjaźnimy.- przytaknęłam mu, lekko się uśmiechając.
-Dobranoc skarbie.- musnął mój policzek.
-Dobrej nocy Christian.- zamknęłam drzwi, zaraz po tym jak wyszedł z pokoju.
Oparłam się o nie, wypuszczając powietrze, które wcześniej nieumyślnie podtrzymywałam. Popatrzyłam na sufit, potem na elektryczny budzik obok mojego łóżka. Jego czerwony wyświetlacz pokazywał już 23.04. Postanowiłam iść się ukąpać. Wzięłam czystą bieliznę, oraz dres i poszłam do łazienki. Po wejściu popatrzyłam w lustro. Wyglądało to dość komicznie. Na moich długi blond włosach biały bandaż, z czerwoną plamą krwi z boku, a na twarzy naprawdę mocny makijaż. Moje usta nigdy nie były pomalowane czerwoną szminką. Mimo tego dzisiaj wyglądały właśnie w taki sposób. Oblizałam wargi, po czym zmyłam cały makijaż z mojej twarzy. Po skończeniu cały zlew był czarny, na co lekko zachichotałam. Stałam przed lustrem zastanawiając się czy zdjąć cały ten bandaż z głowy. Zaryzykować? A może zadzwonić po Justina? To były pytania mojej podświadomości.. Nie moje. Jednak wygrałam i zaryzykowałam mimo, że podświadomość chciała wybrać opcję 2. Powoli obracałam bandaż o moją rękę, jednocześnie ściągając go z mojej głowy. Gdy już cały rozwinęłam ściągnęłam z głowy wacik. Moje włosy po prawej stronie mojej głowy były czerwone, ale rana już się zagoiła. No prawie. Ściągnęłam swoje ubrania i weszłam pod prysznic. Nie ma to jak ciepły prysznic po dniu pełnych przemocy. Pozwoliłam, żeby woda zmoczyła moje włosy i całe ciało. Nagle poczułam pieczenie. Tak zgadliście, z miejsca, które było ranne. Syknęłam zaciskając zęby. Nienawidziłam uczucie pieczenia. Było gorsze niż ból. Moim zdaniem. Gdy wyszłam spod prysznica, wytarłam moje ciało i założyłam czystą bieliznę i dresy. Wyszłam z łazienki i poszłam w stronę pokoju. Elektryczny budzik wskazywał 23.40.
-No nieźle.- powiedziałam sama do siebie.
Poszłam w stronę łóżka, usiadłam na nim i posmarowałam moje ręce oliwką. Były wtedy takie.. Przyjemne. To była moja tradycja. Z resztą, tak między nami. Oliwką można dobrze zatrzeć ślady. Położyłam się do łóżka, gdy usłyszałam wibracje telefonu. Wzięłam telefon do reki i lekko przymrużyłam oczy z powodu światła z telefonu. Napisał Justin.
Od: Justin
Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Wiesz nie mogę spać. Ciągle o Tobie myślę. Dziwnie to brzmi, prawda? Powinienem się Ciebie bać, a jest całkiem na odwrót. Nie będę Ci wyznawał moich uczuć przez telefon, bo to nie jest dojrzałe. Jak tam Twoja głowa? Martwię się.
Zaśmiałam się czytając to. Jaki on jest głupi. Jednak postanowiłam się trochę nim pobawić i odpisałam mu na to.
Do: Justin
Z moją głową wszystko dobrze. Ściągnęłam ten cholerny bandaż i czuję się dobrze. A te uczucia wsadź sobie skarbie do dupy, bo mam na nie wyjebane.
Usatysfakcjonowana odłożyłam telefon na szafkę nocną i momentalnie usnęłam.
Justin’s POV
-Justin? Co z Tobą stary?- spytał Chaz.
Chyba Chaz. Widać znów za dużo wypiłem i ledwo co kontaktuje.
-Ja chcę Destiny tutaj.- tupnąłem nogą jak mała dziewczynka, na co Chaz się głośno zaśmiał.
-Jakaś napalona fanka? Czy co?- parsknął śmiechem.
-Ona nie jest moją fanką! Ona nawet o mnie nie słyszała… Rozumiesz to?- popatrzyłem na Niego z powagą.
-Stary, nie mów, że się zakochałeś. Mało masz wrażeń z Seleną?
Westchnąłem. To prawda. Za dużo przeszedłem z Seleną, ale Destiny się taka nie wydawała.
-Ona jest inna.- oparłem się o blat.
Nagle poczułem wibracje telefonu. Sms od.. Destiny? Ona do mnie napisała?!
Od: Destiny
Z moją głową wszystko dobrze. Ściągnęłam ten cholerny bandaż i czuję się dobrze. A te uczucia wsadź sobie skarbie do dupy, bo mam na nie wyjebane.
O co jej kurwa chodzi? Chwyciłem się za głowę. Schowałem telefon do kieszeni i poszedłem po kolejną puszkę piwa. Zaczynałem powoli przestawać kontaktować.
-Hej.- podeszła do mnie blondynka.
-Destiny?- popatrzyłem na nią przymrużonymi oczami.
-Huh? Nie. Kate. Miło mi.
-A daj mi spokój.- machnąłem jej ręką przed oczami i poszedłem do kuchni.
Po chwili siedzenia w kuchni wyszedłem z pomieszczenia i wsiadłem do samochodu. Szalony ja. Kręciło mi się w głowie, ale to tak zajebiście. Wyszedłem z samochodu i poszedłem przed siebie nawet nie wiedząc gdzie trafię.
___________________
No i jest rozdział ósmy, na który tak dużo osób czekało :)
nie będę ich dodawać systematycznie, bo nie mam na to czasu, szczególnie teraz.. UGH.
zadawajcie pytanie ask.fm/teachhowtodougie
follonijcie na tt @xxKaLoLaxx
-Dobrej nocy Christian.- zamknęłam drzwi, zaraz po tym jak wyszedł z pokoju.
Oparłam się o nie, wypuszczając powietrze, które wcześniej nieumyślnie podtrzymywałam. Popatrzyłam na sufit, potem na elektryczny budzik obok mojego łóżka. Jego czerwony wyświetlacz pokazywał już 23.04. Postanowiłam iść się ukąpać. Wzięłam czystą bieliznę, oraz dres i poszłam do łazienki. Po wejściu popatrzyłam w lustro. Wyglądało to dość komicznie. Na moich długi blond włosach biały bandaż, z czerwoną plamą krwi z boku, a na twarzy naprawdę mocny makijaż. Moje usta nigdy nie były pomalowane czerwoną szminką. Mimo tego dzisiaj wyglądały właśnie w taki sposób. Oblizałam wargi, po czym zmyłam cały makijaż z mojej twarzy. Po skończeniu cały zlew był czarny, na co lekko zachichotałam. Stałam przed lustrem zastanawiając się czy zdjąć cały ten bandaż z głowy. Zaryzykować? A może zadzwonić po Justina? To były pytania mojej podświadomości.. Nie moje. Jednak wygrałam i zaryzykowałam mimo, że podświadomość chciała wybrać opcję 2. Powoli obracałam bandaż o moją rękę, jednocześnie ściągając go z mojej głowy. Gdy już cały rozwinęłam ściągnęłam z głowy wacik. Moje włosy po prawej stronie mojej głowy były czerwone, ale rana już się zagoiła. No prawie. Ściągnęłam swoje ubrania i weszłam pod prysznic. Nie ma to jak ciepły prysznic po dniu pełnych przemocy. Pozwoliłam, żeby woda zmoczyła moje włosy i całe ciało. Nagle poczułam pieczenie. Tak zgadliście, z miejsca, które było ranne. Syknęłam zaciskając zęby. Nienawidziłam uczucie pieczenia. Było gorsze niż ból. Moim zdaniem. Gdy wyszłam spod prysznica, wytarłam moje ciało i założyłam czystą bieliznę i dresy. Wyszłam z łazienki i poszłam w stronę pokoju. Elektryczny budzik wskazywał 23.40.
-No nieźle.- powiedziałam sama do siebie.
Poszłam w stronę łóżka, usiadłam na nim i posmarowałam moje ręce oliwką. Były wtedy takie.. Przyjemne. To była moja tradycja. Z resztą, tak między nami. Oliwką można dobrze zatrzeć ślady. Położyłam się do łóżka, gdy usłyszałam wibracje telefonu. Wzięłam telefon do reki i lekko przymrużyłam oczy z powodu światła z telefonu. Napisał Justin.
Od: Justin
Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem. Wiesz nie mogę spać. Ciągle o Tobie myślę. Dziwnie to brzmi, prawda? Powinienem się Ciebie bać, a jest całkiem na odwrót. Nie będę Ci wyznawał moich uczuć przez telefon, bo to nie jest dojrzałe. Jak tam Twoja głowa? Martwię się.
Zaśmiałam się czytając to. Jaki on jest głupi. Jednak postanowiłam się trochę nim pobawić i odpisałam mu na to.
Do: Justin
Z moją głową wszystko dobrze. Ściągnęłam ten cholerny bandaż i czuję się dobrze. A te uczucia wsadź sobie skarbie do dupy, bo mam na nie wyjebane.
Usatysfakcjonowana odłożyłam telefon na szafkę nocną i momentalnie usnęłam.
Justin’s POV
-Justin? Co z Tobą stary?- spytał Chaz.
Chyba Chaz. Widać znów za dużo wypiłem i ledwo co kontaktuje.
-Ja chcę Destiny tutaj.- tupnąłem nogą jak mała dziewczynka, na co Chaz się głośno zaśmiał.
-Jakaś napalona fanka? Czy co?- parsknął śmiechem.
-Ona nie jest moją fanką! Ona nawet o mnie nie słyszała… Rozumiesz to?- popatrzyłem na Niego z powagą.
-Stary, nie mów, że się zakochałeś. Mało masz wrażeń z Seleną?
Westchnąłem. To prawda. Za dużo przeszedłem z Seleną, ale Destiny się taka nie wydawała.
-Ona jest inna.- oparłem się o blat.
Nagle poczułem wibracje telefonu. Sms od.. Destiny? Ona do mnie napisała?!
Od: Destiny
Z moją głową wszystko dobrze. Ściągnęłam ten cholerny bandaż i czuję się dobrze. A te uczucia wsadź sobie skarbie do dupy, bo mam na nie wyjebane.
O co jej kurwa chodzi? Chwyciłem się za głowę. Schowałem telefon do kieszeni i poszedłem po kolejną puszkę piwa. Zaczynałem powoli przestawać kontaktować.
-Hej.- podeszła do mnie blondynka.
-Destiny?- popatrzyłem na nią przymrużonymi oczami.
-Huh? Nie. Kate. Miło mi.
-A daj mi spokój.- machnąłem jej ręką przed oczami i poszedłem do kuchni.
Po chwili siedzenia w kuchni wyszedłem z pomieszczenia i wsiadłem do samochodu. Szalony ja. Kręciło mi się w głowie, ale to tak zajebiście. Wyszedłem z samochodu i poszedłem przed siebie nawet nie wiedząc gdzie trafię.
___________________
No i jest rozdział ósmy, na który tak dużo osób czekało :)
nie będę ich dodawać systematycznie, bo nie mam na to czasu, szczególnie teraz.. UGH.
zadawajcie pytanie ask.fm/teachhowtodougie
follonijcie na tt @xxKaLoLaxx
niedziela, 5 maja 2013
Rozdział 7.
Zakpiłem. Myślał, że się go wystraszę? Już nie z takim
miałem do czynienia. Byli gorsi. Gdy szatyn odjechał podszedłem do Destiny i
kucnąłem obok niej.
-Wszystko dobrze?- spytałem.
-T-tak.- chwyciła się za głowę, po czym popatrzyła na swoją ręką, która była cała w krwi.
-Pokaż.- przechyliłem jej głowę, patrząc na otwartą ranę i krew spływającą strumieniem po jej włosach, po twarzy i szyi.-Będzie trzeba to odkazić.
Blondynka nic się nie odpowiedziała, tylko siedziała na chodniku w kompletnym szoku.
-Wstajesz, czy mam pomóc?- wystawiłem rękę w jej stronę, na co ona ją chwyciła i po chwili ją opuściła co chwila chwytając się głowy.
Weszliśmy do pomieszczenia, który wyglądał jak zwykły dobrze umeblowany dom.. Nic tu strasznego nie było, choć myślałem całkiem na odwrót. W salonie siedziała dziewczyna razem z dwoma chłopakami- podejrzewam, że byli to bliźniacy. Patrzyli na mnie z zaskoczeniem, a Destiny zaprowadziła mnie na piętro. Po chwili znaleźliśmy się w łazience.
Dziwiło mnie, że przez cały czas w ogóle się nie odzywała. Może to i dobrze?
-Gdzie masz apteczkę?- spytałem stojąc naprzeciwko Niej.
-W szafce pod zlewem.- wymamrotała.
Wyciągnąłem apteczkę z szafki i jeszcze raz obejrzałem głowę blondynki. Wyciągnąłem wodę utlenioną i polałem ranę, na co ona głośno syknęła.
-Co?- spytałem.
-To piecze.- powiedziała przez zęby.
-Serio?- popatrzyłem na nią.- Od osoby, która zabija tyle ludzi nie spodziewałbym się takiej odpowiedzi.
-Ale to piecze!- popatrzyła na mnie.
-A jakby Ci ten szatyn strzelił kulką w brzuch, albo Cię pobił to co byś powiedziała?
-Tylko, że do cholery kulka strzelona w brzuch nie piecze!!- wrzasnęła.
-Już, już spokojnie.- uśmiechnąłem się.
Polałem jeszcze trochę po ranie, na co ona ścisnęła rękę w pięść. Uśmiechnąłem się z usatysfakcjonowaniem, kiedy widziałem ją w takim stanie. Wyciągnąłem wacik i bandaż. Waci przyłożyłem do rany, a bandaż owinąłem na około jej głowy. Popatrzyła w lustro z przerażeniem.
-Ile mam z tym chujstwem chodzić?- spytała patrząc cały czas w swoje odbicie.
-Myślę, że rana nie była zbyt głęboka.. Dzisiaj ponosisz i możesz ściągnąć.- uśmiechnąłem się patrząc w jej odbicie w ogromnym lustrze.
-Nie pokaże się im tak na dole.- spuściła wzrok, opierając ręce o umywalkę.
-Nie musisz przecież.- oparłem się o ścianę.
-Tak Ci się wydaję.- podniosła brew.
-Może..- wzruszyłem ramionami.
-Musze jakoś przejść do swojego pokoju zostając niezauważona.- odwróciła się opierając się o blat, na którym znajdowała się umywalka.
-Przebiegnij.- popatrzyłem na nią.- to jest tylko zabandażowana głowa, przecież normalne.- przewróciłem oczami.
-Ehh.- westchnęła.
Nic więcej nie powiedziała, więc stwierdziłem, że myśli.
-Masz rację.- powiedziała odwracają głowę w prawą stronę.- Chodźmy.
Otworzyła drzwi i wyszła z łazienki, a ja zaraz po niej. Poszliśmy do.. Prawdopodobnie jej pokoju.
-To twój pokój?- rozejrzałem się dookoła.
Pokój był w kolorze fioletu, największa przestrzeń zajmowało duże dwuosobowe łóżko, na końcu pokoju znajdował się mały balkonik, z którego było widać drzewo w doniczce przy oknie.
-Tak.- podeszła do szafki, chowając do niej nóż.
Mój Boże.. Co ta dziewczyna ma w tym pokoju? Chociaż na pierwszy rzut oka, wygląda jak pokój normalnej nastolatki.
-To.. Ja już może pójdę.- kierowałem się w stronę wyjścia.
-Czekaj.- zatrzymała mnie.- Co chciałeś?
-Ja?- spytałem zdezorientowany.
-Tak Ty. Przyjechałeś tu z jakiegoś powodu, wiec słucham.-skrzyżowała ręce.
-Jaa.. Niee. Noo.- zacząłem się jąkać na co ona parsknęła śmiechem.
-Po prostu powiedz, że chciałeś mnie tylko zobaczyć.- ponownie uśmiechnęła się.
Uwielbiam jej ten szczery uśmiech. Mógłbym na Niego patrzeć godzinami.
Bieber, stop!! Nie możesz się zakochać w kryminalistce!!
-Tak, chciałem!- powiedziałem, prostując się, ale jednocześnie kłamiąc.
Przyjechałem do Niej to fakt, ale nawet nie mam pojęcia dlaczego.
-Dobra, dobra.- podeszła do mnie.- Możesz już iść.
-Dobry sposób, na wygonienie kogoś.- wyszczerzyłem się.- Możesz mnie na dół odprowadzić?
-Nie trafisz?- podniosła brew.
-Nie.
-No dobra.- przewróciła oczami i wyszła z pokoju, a ja za nią.
Zeszliśmy na dół po schodach, a tam nadal siedziała dziewczyna, bliźniacy i do tego doszedł jeszcze jeden chłopak, którego wcześniej tam nie było. Wszyscy znów patrzyli na mnie z szokiem, na co uśmiechnąłem się pod nosem.
-Papa.- pomachała mi stojąc przy wejściowych drzwiach.
-Cześć.- posłałem jej uśmiech, po czym poszedłem do swojego czarnego range rovera.
Destiny’s POV
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie wypuszczając powietrze. Po chwili przyłączyłam się do reszty grupy.
-Wszystko dobrze?- spytałem.
-T-tak.- chwyciła się za głowę, po czym popatrzyła na swoją ręką, która była cała w krwi.
-Pokaż.- przechyliłem jej głowę, patrząc na otwartą ranę i krew spływającą strumieniem po jej włosach, po twarzy i szyi.-Będzie trzeba to odkazić.
Blondynka nic się nie odpowiedziała, tylko siedziała na chodniku w kompletnym szoku.
-Wstajesz, czy mam pomóc?- wystawiłem rękę w jej stronę, na co ona ją chwyciła i po chwili ją opuściła co chwila chwytając się głowy.
Weszliśmy do pomieszczenia, który wyglądał jak zwykły dobrze umeblowany dom.. Nic tu strasznego nie było, choć myślałem całkiem na odwrót. W salonie siedziała dziewczyna razem z dwoma chłopakami- podejrzewam, że byli to bliźniacy. Patrzyli na mnie z zaskoczeniem, a Destiny zaprowadziła mnie na piętro. Po chwili znaleźliśmy się w łazience.
Dziwiło mnie, że przez cały czas w ogóle się nie odzywała. Może to i dobrze?
-Gdzie masz apteczkę?- spytałem stojąc naprzeciwko Niej.
-W szafce pod zlewem.- wymamrotała.
Wyciągnąłem apteczkę z szafki i jeszcze raz obejrzałem głowę blondynki. Wyciągnąłem wodę utlenioną i polałem ranę, na co ona głośno syknęła.
-Co?- spytałem.
-To piecze.- powiedziała przez zęby.
-Serio?- popatrzyłem na nią.- Od osoby, która zabija tyle ludzi nie spodziewałbym się takiej odpowiedzi.
-Ale to piecze!- popatrzyła na mnie.
-A jakby Ci ten szatyn strzelił kulką w brzuch, albo Cię pobił to co byś powiedziała?
-Tylko, że do cholery kulka strzelona w brzuch nie piecze!!- wrzasnęła.
-Już, już spokojnie.- uśmiechnąłem się.
Polałem jeszcze trochę po ranie, na co ona ścisnęła rękę w pięść. Uśmiechnąłem się z usatysfakcjonowaniem, kiedy widziałem ją w takim stanie. Wyciągnąłem wacik i bandaż. Waci przyłożyłem do rany, a bandaż owinąłem na około jej głowy. Popatrzyła w lustro z przerażeniem.
-Ile mam z tym chujstwem chodzić?- spytała patrząc cały czas w swoje odbicie.
-Myślę, że rana nie była zbyt głęboka.. Dzisiaj ponosisz i możesz ściągnąć.- uśmiechnąłem się patrząc w jej odbicie w ogromnym lustrze.
-Nie pokaże się im tak na dole.- spuściła wzrok, opierając ręce o umywalkę.
-Nie musisz przecież.- oparłem się o ścianę.
-Tak Ci się wydaję.- podniosła brew.
-Może..- wzruszyłem ramionami.
-Musze jakoś przejść do swojego pokoju zostając niezauważona.- odwróciła się opierając się o blat, na którym znajdowała się umywalka.
-Przebiegnij.- popatrzyłem na nią.- to jest tylko zabandażowana głowa, przecież normalne.- przewróciłem oczami.
-Ehh.- westchnęła.
Nic więcej nie powiedziała, więc stwierdziłem, że myśli.
-Masz rację.- powiedziała odwracają głowę w prawą stronę.- Chodźmy.
Otworzyła drzwi i wyszła z łazienki, a ja zaraz po niej. Poszliśmy do.. Prawdopodobnie jej pokoju.
-To twój pokój?- rozejrzałem się dookoła.
Pokój był w kolorze fioletu, największa przestrzeń zajmowało duże dwuosobowe łóżko, na końcu pokoju znajdował się mały balkonik, z którego było widać drzewo w doniczce przy oknie.
-Tak.- podeszła do szafki, chowając do niej nóż.
Mój Boże.. Co ta dziewczyna ma w tym pokoju? Chociaż na pierwszy rzut oka, wygląda jak pokój normalnej nastolatki.
-To.. Ja już może pójdę.- kierowałem się w stronę wyjścia.
-Czekaj.- zatrzymała mnie.- Co chciałeś?
-Ja?- spytałem zdezorientowany.
-Tak Ty. Przyjechałeś tu z jakiegoś powodu, wiec słucham.-skrzyżowała ręce.
-Jaa.. Niee. Noo.- zacząłem się jąkać na co ona parsknęła śmiechem.
-Po prostu powiedz, że chciałeś mnie tylko zobaczyć.- ponownie uśmiechnęła się.
Uwielbiam jej ten szczery uśmiech. Mógłbym na Niego patrzeć godzinami.
Bieber, stop!! Nie możesz się zakochać w kryminalistce!!
-Tak, chciałem!- powiedziałem, prostując się, ale jednocześnie kłamiąc.
Przyjechałem do Niej to fakt, ale nawet nie mam pojęcia dlaczego.
-Dobra, dobra.- podeszła do mnie.- Możesz już iść.
-Dobry sposób, na wygonienie kogoś.- wyszczerzyłem się.- Możesz mnie na dół odprowadzić?
-Nie trafisz?- podniosła brew.
-Nie.
-No dobra.- przewróciła oczami i wyszła z pokoju, a ja za nią.
Zeszliśmy na dół po schodach, a tam nadal siedziała dziewczyna, bliźniacy i do tego doszedł jeszcze jeden chłopak, którego wcześniej tam nie było. Wszyscy znów patrzyli na mnie z szokiem, na co uśmiechnąłem się pod nosem.
-Papa.- pomachała mi stojąc przy wejściowych drzwiach.
-Cześć.- posłałem jej uśmiech, po czym poszedłem do swojego czarnego range rovera.
Destiny’s POV
Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie wypuszczając powietrze. Po chwili przyłączyłam się do reszty grupy.
-Co Ci się stało w głowę?- spytałam zaniepokojony Christian
podchodząc do mnie.
-Wina Andrei.- popatrzyłam na nią.
-Jak to moja wina?!- wrzasnęła wskazując na siebie.
-Jakbyś kurwa nie przyprowadzała tutaj tego chuja, to nic by mi się nie stało!
Co czułam w danej chwili? Chęć rozwalenia jej głowy.
-Nie mów tak na Niego.. Alan jest bardzo słodki.- uśmiechnęła się wrednie.- Skoro uprawiał seks z inną dziewczyną, będąc z Tobą, to Ty najwidoczniej nie dałaś mu tego czego pragnął.- skrzyżowała ręce, a ten zjebany uśmiech nie znikał z jej twarzy..
Zastygłam słysząc jej słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści i przełknęłam głośno ślinę. Wszyscy stali w ciszy i w kompletnym osłupieniu. Ten chuj powiedział jej wszystko!! Zabije go.. Nikt nie miał prawa się o tym dowiedzieć.
-Byłam z nim mając 14 lat, to chyba normalne, że nie uprawiałam z nim seksu.- syknęłam.
-Ha! No proszę.- klasnęła w dłonie.- Teraz masz 18 i robisz to z pierwszym lepszym.- ponownie skrzyżowała dłonie.
-Jesteś suką, Andrea.- warknęłam, podchodząc do Niej.- Suką, którą
pragnę zabić w tej chwili.- popatrzyłam jej prosto w oczy.- Ale nie zrobię
tego, wiesz czemu?- skrzyżowałam ręce, przenosząc ciężar jednej nogi na drugą.-
Ponieważ Christian lubi Cię wykorzystywać. Tylko dlatego.- uśmiechnęłam się
usatysfakcjonowaniem, wiedząc, że wygrałam tą kłótnie.-Wina Andrei.- popatrzyłam na nią.
-Jak to moja wina?!- wrzasnęła wskazując na siebie.
-Jakbyś kurwa nie przyprowadzała tutaj tego chuja, to nic by mi się nie stało!
Co czułam w danej chwili? Chęć rozwalenia jej głowy.
-Nie mów tak na Niego.. Alan jest bardzo słodki.- uśmiechnęła się wrednie.- Skoro uprawiał seks z inną dziewczyną, będąc z Tobą, to Ty najwidoczniej nie dałaś mu tego czego pragnął.- skrzyżowała ręce, a ten zjebany uśmiech nie znikał z jej twarzy..
Zastygłam słysząc jej słowa. Zacisnęłam dłonie w pięści i przełknęłam głośno ślinę. Wszyscy stali w ciszy i w kompletnym osłupieniu. Ten chuj powiedział jej wszystko!! Zabije go.. Nikt nie miał prawa się o tym dowiedzieć.
-Byłam z nim mając 14 lat, to chyba normalne, że nie uprawiałam z nim seksu.- syknęłam.
-Ha! No proszę.- klasnęła w dłonie.- Teraz masz 18 i robisz to z pierwszym lepszym.- ponownie skrzyżowała dłonie.
-Ja jestem suką, tak?- łzy zaczęły napływać do jej oczu.- Nienawidzę Cię!! Od samego początku nienawidziłam i zawsze tak będzie!
-A wiesz co?- popatrzyłam na nią zirytowaniem.- Mam to głęboko w nosie, bo takie szmaty jak ty dla mnie nie istnieją.-zwęziłam oczy.
-A może odejdę, będzie najlepiej!- wyrzuciła energicznie ręce w górę.
-Jestem za!- podniosłam dłoń.
Andrea wybiegła z salonu, żeby się całkowicie nie rozkleić, a ja odwróciłam się w stronę całej reszty.
-Des..- zaczął Christian.
-Ja, nie chcę o tym gadać.- spuściłam głowę.
Poszłam do swojego pokoju. Tylko tam czułam się bezpiecznie. Było to miejsce do, którego nikt nie miał wstępu. Położyłam się na łóżku. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
-Hej Des, to ja Chris. Mogę wejść?
__________________________________
Dziękuję za te wszystkie komenatrze i w ogóle :D <3
Jesteście świetni <3
Więc tak
mój twitter xxKaLoLaxx
macie pytania? ask.fm/teachhowtodougie
Pytajcie <3 Hejty też miel widziane :D <3
czwartek, 2 maja 2013
Rozdział 6.
Destiny’s POV
-Renee, wszystko w porządku?- popatrzyłam na nią z lekkim zirytowaniem patrząc na jej minę.
Miała taki zaciesz, jak Robin i Jason będąc w burdelu.
-Tak, tak.
-To czemu się tak głupkowato uśmiechasz?- podniosłam jedną brew, spoglądając na nią.
-Bo między Wami, coś jest.- pisnęła z radości.
-Między kim?- parsknęłam śmiechem.- Kobieto, czy Ty się słyszysz?!
-Tak.- przytaknęła.- Pierwszy raz się uśmiechnęłaś do jakiegoś chłopaka, nie będąc z nim w łóżku.-Podoba Ci się on?- spytała zapinając pasy.
Nie odpowiedziałam.
-Des?
Cisza.
-Nie ignoruj mnie do cholery!- wrzasnęła.
-Nie, nie wiem.-wsadziłam kluczyki do stacyjki.
-Czyli tak?- gruchała.
-Nie!- powiedziałam stanowczo.- On to przecież jest światowa gwiazda.- powiedziałam sarkastycznie.
-A Ty miastowa morderczyni.- przerwała mi.
-Racja.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Może coś z tego będzie..- powiedziała sama do siebie.
-Nawet o tym nie myśl.- popatrzyłam na nią.- Nie będę z żadnym chłopakiem.
-Ohh ciągle masz żal o Alana?- spojrzała na mnie.
Moje ciało zadrżało. Zjechałam na pobocze wgl się nie odzywając.
-Des?- spytała zaniepokojona Renee.- Co jest?
-Prosiłam Cię, żebyś nie wypowiadała JEGO imienia.- warknęłam z naciskiem na „jego”.- Wiesz, że nienawidzę o nim mówić!- popatrzyłam na nią złowrogo.
-Ja. Des.. Prze-przepraszam.- spuściła głowę.
Oparłam się podłokietnik, kładąc dłoń na moim czole. Siedziałyśmy tam w ciszy przez jakieś 5 minut. W końcu Renee postanowiła przerwać ciszę.
-Nie powinnam. Przepraszam.- spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach żal.
-Dobra.- wyprostowałam się.- Mam to gdzieś.- przekręciłam kluczyki w stacyjce i wyjechałam na autostradę.
Do domu jechaliśmy w ciszy. Będąc przed domem wyszłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi z całej siły jaka we mnie w danej chwili tkwiła. Renee zrobiła wręcz odwrotnie zamykając drzwi spokojnie i powoli. Gdy weszłam do środka, nikogo tam nie zastałam, więc postanowiłam iść obejrzeć TV. Renee poszła do kuchni.
-Ej Des.. Możesz t-tu podejść?- spytała przerażonym głosem.
Cała Renee. Boi się błahostek, a mogła by zabić każdego bez najmniejszych skrupułów. Leniwie weszłam do kuchni i podeszłam do blatu, przy którym znajdowała się Renee.
-Co Ci?- spytałam lekko przechylają głowę.
-Patrz.- wskazała na okno, które znajdowało się na ścianie ze blatem.
To co zobaczyłam to mnie przeraziło. Była tam Andrea… I Alan! Można się domyślić.. Alan to chłopak, z którym byłam mając 14 lat. To jest ten sam chłopak, który zdradzał mnie z Sashą! Miałam ochotę tam iść i mu wbić nóż w serce. Wszystko we mnie buzowało. Zrobiłam się czerwona, a moje ręce zaczęły się trząść.
-Tylko nie rób nic bez namysłu.- chwyciła mój nadgarstek patrząc na mnie.
-Daj mi tylko nóż, a go zabiję.- powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, choć w środku się we mnie gotowało.
-Nie rób tego.- puściła mój nadgarstek wystawiając rękę naprzeciw mojej klatki piersiowej.- Puszczę Cię tam, ale musisz oddać pistolet.
-Nie oddam Ci go.- skrzyżowałam ręce.
-Destiny.- syknęła.
-Nie muszę się Ciebie słuchać!- warknęłam.
-Nie będę się kłócić.- puściła rękę.
Nagle obie popatrzyłyśmy przez okno, a zobaczyłyśmy całujących się tych dwóch niedojebanych ludzi.
-Idę tam kurwa.
Nie czekając na odpowiedź Renee wyszłam na tyły domu z pistoletem w ręce. Szybki krokiem do nich podeszłam, na co Andrea oderwała się od Alana. Widząc jego twarz, coś mnie zakuło w sercu.
-Co on tu kurwa robi?! Co Ty kurwa z nim robisz?!- krzyczałam jak popieprzona, a moja klatka piersiowa zaczęła unosić się w górę i dół.
-Destiny? Co Ty chcesz? Alan przyjechał na pogrzeb jego zmarłej dziewczyny.- przejechała ręką po jego torsie.
-Serio?- przeniosłam ciężar jednej nogi na drugą.- Myślisz, że w to uwierzę?- skrzyżowałam ręce, podnosząc jedną brew.
-Taka prawda.- usłyszałam cichy głos Alana.- To chyba normalne, że chcę po raz ostatni zobaczyć moją dziewczynę.- popatrzył mi prosto w oczy, mówiąc z naciskiem na „moją dziewczynę”.
-Chyba bardzo ubolewasz, skoro całujesz się z największą dziwką w L.A.
-Trzeba sobie jakoś w życiu radzić.- uśmiechnął się wrednie.- To nie powinien być Twój interes Viper.- podniósł brew.
-Wracaj skąd przyszedłeś, albo długo tu nie pożyjesz.- podniosłam pistolet w górę.
-Kochanie spokojnie.- odepchnął od siebie Andree i zaczął podchodzić do
mnie.- Odłóż broń.- pokierował moją ręką w dół, na co od razu go odepchnęłam.-Renee, wszystko w porządku?- popatrzyłam na nią z lekkim zirytowaniem patrząc na jej minę.
Miała taki zaciesz, jak Robin i Jason będąc w burdelu.
-Tak, tak.
-To czemu się tak głupkowato uśmiechasz?- podniosłam jedną brew, spoglądając na nią.
-Bo między Wami, coś jest.- pisnęła z radości.
-Między kim?- parsknęłam śmiechem.- Kobieto, czy Ty się słyszysz?!
-Tak.- przytaknęła.- Pierwszy raz się uśmiechnęłaś do jakiegoś chłopaka, nie będąc z nim w łóżku.-Podoba Ci się on?- spytała zapinając pasy.
Nie odpowiedziałam.
-Des?
Cisza.
-Nie ignoruj mnie do cholery!- wrzasnęła.
-Nie, nie wiem.-wsadziłam kluczyki do stacyjki.
-Czyli tak?- gruchała.
-Nie!- powiedziałam stanowczo.- On to przecież jest światowa gwiazda.- powiedziałam sarkastycznie.
-A Ty miastowa morderczyni.- przerwała mi.
-Racja.- uśmiechnęłam się pod nosem.
-Może coś z tego będzie..- powiedziała sama do siebie.
-Nawet o tym nie myśl.- popatrzyłam na nią.- Nie będę z żadnym chłopakiem.
-Ohh ciągle masz żal o Alana?- spojrzała na mnie.
Moje ciało zadrżało. Zjechałam na pobocze wgl się nie odzywając.
-Des?- spytała zaniepokojona Renee.- Co jest?
-Prosiłam Cię, żebyś nie wypowiadała JEGO imienia.- warknęłam z naciskiem na „jego”.- Wiesz, że nienawidzę o nim mówić!- popatrzyłam na nią złowrogo.
-Ja. Des.. Prze-przepraszam.- spuściła głowę.
Oparłam się podłokietnik, kładąc dłoń na moim czole. Siedziałyśmy tam w ciszy przez jakieś 5 minut. W końcu Renee postanowiła przerwać ciszę.
-Nie powinnam. Przepraszam.- spojrzałam na nią i zobaczyłam w jej oczach żal.
-Dobra.- wyprostowałam się.- Mam to gdzieś.- przekręciłam kluczyki w stacyjce i wyjechałam na autostradę.
Do domu jechaliśmy w ciszy. Będąc przed domem wyszłam z samochodu i zatrzasnęłam drzwi z całej siły jaka we mnie w danej chwili tkwiła. Renee zrobiła wręcz odwrotnie zamykając drzwi spokojnie i powoli. Gdy weszłam do środka, nikogo tam nie zastałam, więc postanowiłam iść obejrzeć TV. Renee poszła do kuchni.
-Ej Des.. Możesz t-tu podejść?- spytała przerażonym głosem.
Cała Renee. Boi się błahostek, a mogła by zabić każdego bez najmniejszych skrupułów. Leniwie weszłam do kuchni i podeszłam do blatu, przy którym znajdowała się Renee.
-Co Ci?- spytałam lekko przechylają głowę.
-Patrz.- wskazała na okno, które znajdowało się na ścianie ze blatem.
To co zobaczyłam to mnie przeraziło. Była tam Andrea… I Alan! Można się domyślić.. Alan to chłopak, z którym byłam mając 14 lat. To jest ten sam chłopak, który zdradzał mnie z Sashą! Miałam ochotę tam iść i mu wbić nóż w serce. Wszystko we mnie buzowało. Zrobiłam się czerwona, a moje ręce zaczęły się trząść.
-Tylko nie rób nic bez namysłu.- chwyciła mój nadgarstek patrząc na mnie.
-Daj mi tylko nóż, a go zabiję.- powiedziałam nadzwyczaj spokojnie, choć w środku się we mnie gotowało.
-Nie rób tego.- puściła mój nadgarstek wystawiając rękę naprzeciw mojej klatki piersiowej.- Puszczę Cię tam, ale musisz oddać pistolet.
-Nie oddam Ci go.- skrzyżowałam ręce.
-Destiny.- syknęła.
-Nie muszę się Ciebie słuchać!- warknęłam.
-Nie będę się kłócić.- puściła rękę.
Nagle obie popatrzyłyśmy przez okno, a zobaczyłyśmy całujących się tych dwóch niedojebanych ludzi.
-Idę tam kurwa.
Nie czekając na odpowiedź Renee wyszłam na tyły domu z pistoletem w ręce. Szybki krokiem do nich podeszłam, na co Andrea oderwała się od Alana. Widząc jego twarz, coś mnie zakuło w sercu.
-Co on tu kurwa robi?! Co Ty kurwa z nim robisz?!- krzyczałam jak popieprzona, a moja klatka piersiowa zaczęła unosić się w górę i dół.
-Destiny? Co Ty chcesz? Alan przyjechał na pogrzeb jego zmarłej dziewczyny.- przejechała ręką po jego torsie.
-Serio?- przeniosłam ciężar jednej nogi na drugą.- Myślisz, że w to uwierzę?- skrzyżowałam ręce, podnosząc jedną brew.
-Taka prawda.- usłyszałam cichy głos Alana.- To chyba normalne, że chcę po raz ostatni zobaczyć moją dziewczynę.- popatrzył mi prosto w oczy, mówiąc z naciskiem na „moją dziewczynę”.
-Chyba bardzo ubolewasz, skoro całujesz się z największą dziwką w L.A.
-Trzeba sobie jakoś w życiu radzić.- uśmiechnął się wrednie.- To nie powinien być Twój interes Viper.- podniósł brew.
-Wracaj skąd przyszedłeś, albo długo tu nie pożyjesz.- podniosłam pistolet w górę.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam z obrzydzeniem.- Mało mi już krzywdy narobiłeś?- popatrzyłam na niego, a do moich oczu łzy napłynęły, które szybko powstrzymałam przed wypłynięciem.- Mogłam Cię wtedy tam zabić! I wiesz co? Skoro tak kochasz swoją dziewczynę.- tutaj nacisk na „swoją dziewczynę”- może do niej dołączysz?- przyłożyłam mu spluwę do skroni.
-Destiny, uspokój się..- zaprotestowała Andrea.- Nie rób mu nic.
-Będę robić co mi się podoba, a wiesz czemu?- powiedziałam kierując wzrok na Andree, a po chwili wracając do Alana.- Ponieważ nikt nigdy zadziera z Viper.
Już miałam pociągnąć za spust, gdy Renee oderwała rękę, tak, że nabój utkwił prawdopodobnie w drzewie.
-Nie rób tego.. Będzie miała przejebane jeśli go zabijesz.- popatrzyła na mnie.
-Zawsze mam przejebane Renee.. Nie ważne czy cos zrobię, czy nie. Zawsze mam.- uśmiechnęłam się kpiąco.
-Nie rób tego.
Opuściłam broń, chowając ją jednocześnie. Nagle kieszeni słyszałam wibracje telefonu. Wyjęłam go, na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer. Przesunęłam palcem po wyświetlaczu, żeby odebrać.
-Halo?- spytałam przełykając ślinę.
-Wyjdź przed dom.
Powiedział tajemniczy głos, po czym się rozłączył. Renee popatrzyła na mnie pytająco, na co ja jedynie wzruszyłam ramionami. Poszłam na przody siedziby, gdzie zobaczyłam czarnego Range Rovera. Podeszłam bliżej samochodu, gdy zza okna wyłoniła się twarz Justina.
-Co Ty tu robisz?- spytałam oschle.
-Przyjechałam, jak widać.- uśmiechnął się.
-Serio się pytam, czego Ty tu szukasz?- oparłam się o miejsce, gdzie było zsunięte okno.
-Musimy poga…- popatrzył w przednią szybę.- Dać.-dokończył.
-Oh Destiny..- podszedł do mnie Alan, obejmując mnie od tyłu.- Nie mówiłaś, że masz nowego chłopaka i to jeszcze tak sławnego?
Odepchnęłam go, piorunując go wzrokiem.
-Spierdalaj stąd, albo kulka z pistoletu tym razem wyceluje w Twoja czaszkę.- syknęłam.
Justin’s POV
Taaa. Destiny można by się było wystraszyć. Myślałem tylko nad tym, kim był ten chłopak.
-Nie denerwuj się.- przybliżał się do blondyny.- Wiesz, możemy być znów razem..
-Po moim trupie Clyton!- warknęła, plując mu w twarz.
Patrzyłem na to z lekką obawą, że może się mi lub Destiny coś stać, choć to było nierealne. Nie z jej umiejętnościami. Widać było, że dziewczyna znała się na tym co robiła i robiła to doskonale. W tej chwili powinienem się jej bać, a mimo tego czułem się bezpieczny. Wątpię, żeby potrafiła mi coś zrobić. Mogłaby zabić całe Los Angeles, ale mnie nie dotknie. Nie da rady. Znaczy takie są moje przeczucia. Może się mylę?
-Ty dziwko.- szatyn rzucił się na Destiny, jednocześnie pchając ją na ziemie.
Nie wytrzymałem. Wysiadłem i chwyciłem rękę chłopaka.
-Nie masz prawa jej cokolwiek robić.- warknąłem.
-Bo co? Taki pedał jak Ty ją obroni?- zakpił.
-Pani powiedziała, żebyś spierdalał.- uśmiechnąłem się, udając, że nie słyszałam co powiedział.- Zrobisz to sam, czy mam pomóc?
Szatyn wyrwał rękę z mojego uścisku i poszedł do swojego samochodu.
-Aa i Bieber!- krzyknął.- Jeszcze pożałujesz tego, że mnie dotknąłeś.
_______________________________
@xxKaLoLaxx :)
Wszelkie pytania, hejty itd prosze pisać tu ask.fm/teachhowtodougie
Subskrybuj:
Posty (Atom)