Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Nie mogli
uwierzyć, że to z nim zrobiłam. W kuchni nastała napięta atmosfera. Nikt się
nie odezwał. Każdy się bał. Nie dziwię im się. Jedyne co słyszałam to mój
ciężki oddech, którego nie mogłam uformować.. Dlaczego ktoś akurat tamtej nocy
zamordował Sashe?!
-T-Ty z-z nim?- spytała Renee.
-Tak. Ja z nim.- uderzyłam dłońmi o blat, lekko się podnosząc.
-Ha!- parsknęła śmiechem Andrea.- Bo niby on by to zrobił z Tobą?
-Andrea, nie wkurwiaj mnie!- wybuchłam podchodząc do Niej.- Jesteś taką kurwą, że najchętniej to bym Cię wyjebała stąd.. I w końcu to zrobię!- zagroziłam.
-Nie boję się Ciebie, Viper.- podniosła brew, krzyżując ręce.- Nigdy się nie bałam i jakoś nie zaczynam.
Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na nią obkładając ją pięściami. W końcu gdy już nie miała siły, wyciągnęłam pistolet. Wspominałam, że zawsze go mam przy sobie? Nie było sytuacji, żebym go nie nosiła. Wracając. Przyłożyłam jej pistolet do głowy.
-A może jednak?- uśmiechnęłam się wrednie.- Zawsze musisz mi dogryzać suko? Serio, chcesz, żebym Cię zabiła?- popatrzyłam na nią marszcząc czoło.- Myślisz, że jeśli jesteś w naszym gangu to Cię nie zabiję, bo co? Bo jesteś jedną z nas? Ha!- zakpiłam.-Musze Cię zmartwić, bo się mylisz. Jeszcze jeden taki wybryk, a kulka z mojego pistoletu znajdzie się w Twojej czaszce. Mam nadzieję, że się rozumiemy.- wstałam z niej.
Wyszłam na piętro do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami, tak, żeby każdy słyszał i włączyłam laptopa. Weszłam na pierwszy lepszy portal z aktualnymi wiadomości.. To była prawda. Sasha została zamordowana, ale niewiadomo przez kogo. Morderstwo było wykonane o 1.36, gdy Sasha wychodziła z domu gdzie odbywała się impreza. Możecie myśleć co chcę, ale ona nie powinna zostać zamordowana przez kogoś obcego. Chyba, że komuś jeszcze była winna taką kwotę pieniędzy.
Jak to się zaczęło? Poznałam Sashe na jednej z imprez, kiedy nie byłam jeszcze znana jako Viper, tylko jako Destiny Sunshine. Wtedy mieszkałam jeszcze w moim rodzinnym San Francisco. W Los Angeles nikt nie zna mojego nazwiska i najlepiej, żeby tak zostało. Wracając. Sasha była moją przyjaciółką, można powiedzieć, że nawet najlepszą, ale gdy się dowiedziałam, że kurwiła się z moim ówczesnym chłopakiem, zerwałam z nią jakikolwiek kontakt. Chciałam się wtedy zabić.. Nie miałam w nikim wsparcia. Moi rodzice nie wiedzieli jak się czułam. Mówili, że skoro miałam wtedy tylko 14 lat nie mogłam go naprawdę kochać. Mylili się. Mimo, że byłam młoda nie mogłam się pogodzić z tym co zrobił z moją najlepszą przyjaciółką! To bolało. Przez wiele tygodni byłam zamknięta w sobie. 3 dni przed moimi 15 urodzinami uciekłam z domu. Wiedziałam, że będą mnie szukać, a tego nie chciałam. Upozorowałam swoją śmierć. Wtedy też zabiłam swoją pierwszą ofiarę. Dziewczyna była uderzająco do mnie podobna i chodziła ze mną do szkoły. Wbiłam jej nóż w klatkę piersiową i zostawiłam ją przy najbliższym lesie. Czemu akurat tam? Wiedziałam, że tam znajduje się najwięcej gwałcicieli, a moich śladów nie było. Gdyby ktoś ją dotknął wyszło by na tą osobę. Tej samej nocy, wyjechałam do Los Angeles. Czemu tam? Bo to było miasto, w którym liczba morderstw i przestępstw była ogromna, a gangi jakie się tam znajdowały to było coś dla mnie. Gdy byłam na miejscu przez wiele dni błądziłam po mieście, nie mając gdzie się podziać, kiedy kolejnego dnia zobaczyłam jak pewien mężczyzna przepycha się z innym. Ten jeden wyciągnął pistolet i przyłożył mu w skroń. Byłam szybsza. Sama zastrzeliłam tą osobę. Tak, dobrze się domyślacie, już wtedy miałam pistolet przy sobie. Dostałam go na 13-ste urodziny od ojca, ale nie miałam potrzeby wcześniej go używać, choć w San Francisco było to konieczne. Nigdy nie zapomnę tego strachu jaki wtedy przeszywał mnie całą. Jednak gdy facet podał mi rękę to wszystko minęło. Czemu? Nie wiem. Wiem jedno. Tym człowiekiem był Christian. On razem ze mną założył gang, w którym teraz siedzę. Cieszę się, że zaufał mi na tyle, że mógł mi powiedzieć kim był. Czułam się wtedy silniejsza. Następni doszli do nas Renee, Jason i Robin. Sama nie miałam nic przeciwko, a od razu było widać, że im było można zaufać. Na końcu doszła do nas.. Andrea. Do niej od samego początku nie miałam zaufania. Uważałam, że Christian chciał ją tylko dla własnej przyjemności, jeśli wiecie co mam na myśli. Przy Andrei ni stąd ni zowąd znalazła się Sasha. Gdy ją zobaczyłam od razu wyrzuciłam ją z naszej siedziby. Nikomu do tej pory nie powiedziałam, co mi zrobiła.. Ale wiem tyle, że ponownie rozkochała w sobie Robina, jednocześnie namawiając go, żeby jej pożyczył 3000$. Nie miałam pojęcia na co. Minęło trochę czasu, a Sasha nie pojawiała się. Przez co Robin cierpiał. Wiedziałam, że zakochał się w niej, a ja nie ostrzegłam go przed tym. To był mój błąd. No cóż, żywot Sashy się skończył. Nie szkoda mi jej. Jak już mówiłam, nie szkoda mi nikogo.
Leżałam na łóżku, patrząc w sufit, gdy do mojego pokoju weszła Renee.
-Des?- wychyliła głowę.- Możemy pogadać?
-Jasne.- podniosłam się i usiadłam na łóżku.
-Wiesz..- zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.- Nie chcę Cię denerwować..
-Zachowam zimną krew.- uśmiechnęłam się lekko.
-Musisz iść do Justina.- usiadła obok mnie.
-Tak wiem..
-Tu chodzi o Twój tyłek Destiny!!- wstała.- Zaraz, zaraz.. Ty się ze mną zgadzasz?- ponownie usiadła.
-T-Ty z-z nim?- spytała Renee.
-Tak. Ja z nim.- uderzyłam dłońmi o blat, lekko się podnosząc.
-Ha!- parsknęła śmiechem Andrea.- Bo niby on by to zrobił z Tobą?
-Andrea, nie wkurwiaj mnie!- wybuchłam podchodząc do Niej.- Jesteś taką kurwą, że najchętniej to bym Cię wyjebała stąd.. I w końcu to zrobię!- zagroziłam.
-Nie boję się Ciebie, Viper.- podniosła brew, krzyżując ręce.- Nigdy się nie bałam i jakoś nie zaczynam.
Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na nią obkładając ją pięściami. W końcu gdy już nie miała siły, wyciągnęłam pistolet. Wspominałam, że zawsze go mam przy sobie? Nie było sytuacji, żebym go nie nosiła. Wracając. Przyłożyłam jej pistolet do głowy.
-A może jednak?- uśmiechnęłam się wrednie.- Zawsze musisz mi dogryzać suko? Serio, chcesz, żebym Cię zabiła?- popatrzyłam na nią marszcząc czoło.- Myślisz, że jeśli jesteś w naszym gangu to Cię nie zabiję, bo co? Bo jesteś jedną z nas? Ha!- zakpiłam.-Musze Cię zmartwić, bo się mylisz. Jeszcze jeden taki wybryk, a kulka z mojego pistoletu znajdzie się w Twojej czaszce. Mam nadzieję, że się rozumiemy.- wstałam z niej.
Wyszłam na piętro do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami, tak, żeby każdy słyszał i włączyłam laptopa. Weszłam na pierwszy lepszy portal z aktualnymi wiadomości.. To była prawda. Sasha została zamordowana, ale niewiadomo przez kogo. Morderstwo było wykonane o 1.36, gdy Sasha wychodziła z domu gdzie odbywała się impreza. Możecie myśleć co chcę, ale ona nie powinna zostać zamordowana przez kogoś obcego. Chyba, że komuś jeszcze była winna taką kwotę pieniędzy.
Jak to się zaczęło? Poznałam Sashe na jednej z imprez, kiedy nie byłam jeszcze znana jako Viper, tylko jako Destiny Sunshine. Wtedy mieszkałam jeszcze w moim rodzinnym San Francisco. W Los Angeles nikt nie zna mojego nazwiska i najlepiej, żeby tak zostało. Wracając. Sasha była moją przyjaciółką, można powiedzieć, że nawet najlepszą, ale gdy się dowiedziałam, że kurwiła się z moim ówczesnym chłopakiem, zerwałam z nią jakikolwiek kontakt. Chciałam się wtedy zabić.. Nie miałam w nikim wsparcia. Moi rodzice nie wiedzieli jak się czułam. Mówili, że skoro miałam wtedy tylko 14 lat nie mogłam go naprawdę kochać. Mylili się. Mimo, że byłam młoda nie mogłam się pogodzić z tym co zrobił z moją najlepszą przyjaciółką! To bolało. Przez wiele tygodni byłam zamknięta w sobie. 3 dni przed moimi 15 urodzinami uciekłam z domu. Wiedziałam, że będą mnie szukać, a tego nie chciałam. Upozorowałam swoją śmierć. Wtedy też zabiłam swoją pierwszą ofiarę. Dziewczyna była uderzająco do mnie podobna i chodziła ze mną do szkoły. Wbiłam jej nóż w klatkę piersiową i zostawiłam ją przy najbliższym lesie. Czemu akurat tam? Wiedziałam, że tam znajduje się najwięcej gwałcicieli, a moich śladów nie było. Gdyby ktoś ją dotknął wyszło by na tą osobę. Tej samej nocy, wyjechałam do Los Angeles. Czemu tam? Bo to było miasto, w którym liczba morderstw i przestępstw była ogromna, a gangi jakie się tam znajdowały to było coś dla mnie. Gdy byłam na miejscu przez wiele dni błądziłam po mieście, nie mając gdzie się podziać, kiedy kolejnego dnia zobaczyłam jak pewien mężczyzna przepycha się z innym. Ten jeden wyciągnął pistolet i przyłożył mu w skroń. Byłam szybsza. Sama zastrzeliłam tą osobę. Tak, dobrze się domyślacie, już wtedy miałam pistolet przy sobie. Dostałam go na 13-ste urodziny od ojca, ale nie miałam potrzeby wcześniej go używać, choć w San Francisco było to konieczne. Nigdy nie zapomnę tego strachu jaki wtedy przeszywał mnie całą. Jednak gdy facet podał mi rękę to wszystko minęło. Czemu? Nie wiem. Wiem jedno. Tym człowiekiem był Christian. On razem ze mną założył gang, w którym teraz siedzę. Cieszę się, że zaufał mi na tyle, że mógł mi powiedzieć kim był. Czułam się wtedy silniejsza. Następni doszli do nas Renee, Jason i Robin. Sama nie miałam nic przeciwko, a od razu było widać, że im było można zaufać. Na końcu doszła do nas.. Andrea. Do niej od samego początku nie miałam zaufania. Uważałam, że Christian chciał ją tylko dla własnej przyjemności, jeśli wiecie co mam na myśli. Przy Andrei ni stąd ni zowąd znalazła się Sasha. Gdy ją zobaczyłam od razu wyrzuciłam ją z naszej siedziby. Nikomu do tej pory nie powiedziałam, co mi zrobiła.. Ale wiem tyle, że ponownie rozkochała w sobie Robina, jednocześnie namawiając go, żeby jej pożyczył 3000$. Nie miałam pojęcia na co. Minęło trochę czasu, a Sasha nie pojawiała się. Przez co Robin cierpiał. Wiedziałam, że zakochał się w niej, a ja nie ostrzegłam go przed tym. To był mój błąd. No cóż, żywot Sashy się skończył. Nie szkoda mi jej. Jak już mówiłam, nie szkoda mi nikogo.
Leżałam na łóżku, patrząc w sufit, gdy do mojego pokoju weszła Renee.
-Des?- wychyliła głowę.- Możemy pogadać?
-Jasne.- podniosłam się i usiadłam na łóżku.
-Wiesz..- zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.- Nie chcę Cię denerwować..
-Zachowam zimną krew.- uśmiechnęłam się lekko.
-Musisz iść do Justina.- usiadła obok mnie.
-Tak wiem..
-Tu chodzi o Twój tyłek Destiny!!- wstała.- Zaraz, zaraz.. Ty się ze mną zgadzasz?- ponownie usiadła.
-Tak.- popatrzyłam na nią.- Musze to zrobić.. Ale nie dziś.-
spuściłam głowę.
-Jak chcesz, pójdę z Tobą.- położyła mi rękę na ramieniu.
-Dziękuję. -przytuliłam ją.
Nie chodzi o to, że nie miałam uczuć.. Miałam je, tak samo miałam też szacunek, ale nie do wszystkich osób. Renee była jedną z tych osób, które były mi bliskie. Nagle z dołu usłyszałam, otwierające się drzwi.
-Des!!- krzyczał z dołu Jason.- To chyba do Ciebie.
Wyszłam z pokoju i stanęłam na schodach. Mogłam się tego spodziewać, że będę pierwszą z podejrzanych. Nie mylicie się. W drzwiach stały gliny.
_____________________________________-Jak chcesz, pójdę z Tobą.- położyła mi rękę na ramieniu.
-Dziękuję. -przytuliłam ją.
Nie chodzi o to, że nie miałam uczuć.. Miałam je, tak samo miałam też szacunek, ale nie do wszystkich osób. Renee była jedną z tych osób, które były mi bliskie. Nagle z dołu usłyszałam, otwierające się drzwi.
-Des!!- krzyczał z dołu Jason.- To chyba do Ciebie.
Wyszłam z pokoju i stanęłam na schodach. Mogłam się tego spodziewać, że będę pierwszą z podejrzanych. Nie mylicie się. W drzwiach stały gliny.
Jeejku, moje opowiadanie zaczyna sie rozwijać omomomomo <3
Ciesze się, że Wam sie podoba ;)
Komentarze bardziej motywywują do dalszego pisania ;)
Follownijcie mnie na tt <3 @xxKaLoLaxx
Jakieś pytania, o blogu, albo coś? Odpowiem na każde ;)
Tak samo pytania typu "Kiedy kolejyn rozdział?" piszcie mi na asku!! ask.fm/teachhowtodougie
Boooooooooooooooskie!!!! <3
OdpowiedzUsuńChcę dalszą część.. Tu, teraz, w tym momencie :D
Umiesz pisać :)
Czekam na następny *-*
OdpowiedzUsuńNastępny. A jeżeli chcecie to macie mojego bloga http://never-say-never-justin-bieber.blog.pl/.
OdpowiedzUsuńAwww... ;33
OdpowiedzUsuń