poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Rozdział 5.


-Damien, Erik!- zeszłam do glin na dół.- Siema, co tam? Co Was do mnie sprowadza?- spytałam udając, ze nie wiem o co chodzi.
-Po pierwsze, zwracaj się do nas z szacunkiem Destiny.- syknął Damien.- A po drugie myślę, że dobrze wiesz po co tutaj przybyliśmy.
-Jak mam się odnosić z szacunkiem do osób, które nie szanują mnie?- skrzyżowałam ręce podnosząc brew.
-Mniejsza.- odrzekł Damien.
Oo tak tych policjantów to już znam na wylot. Skąd? Już miałam kilka razy z nimi styczność. Nie boję się ich.. Nic mi nie zrobią, prędzej ja im.
-Zapewne słyszałaś o zamordowaniu Sashy Blyke, prawda?- spytał Erik.
-No doszły mnie słuchy.- przytaknęły.- Ale co ja mam z tym wspólnego?
-To, że byłaś na tej imprezie.- syknął Damien.
Erik był o wiele spokojniejszy niż ten ciul Damien.
-No tak byłam, ale nie po to, żeby zabijać.- oparłam się o ścianę.
-Mhmm. Czyli mówisz, że nie masz nic wspólnego z jej zabójstwem?
-Nic, kompletnie.- odpowiedziałam stanowczo.
-Czy między Wami doszło do jakiegoś nieporozumienia?
-Tak doszło..- przytaknęłam krzyżując ręce.- Ale nic jej nie zrobiłam.
 -Uważaj, bo Ci uwierzymy.- przewrócił oczami Damien.
-Słuchaj kurwa!- podeszłam do Damiena.- Masz jakiś problem? Jeśli tak to weź stąd wyjdź, a ja sobie pogadam jak człowiek z człowiekiem razem z Erikiem, bo z Tobą najwidoczniej się nie da.- popchnęłam go w stronę drzwi.
-Wyjdź stąd Damien.- powiedział Erik odwracając się w jego stronę.
Damien zaczął coś mamrotać pod nosem, ale wyszedł jednak z domu, bez zbędnych kłótni, a my przeszliśmy do kuchni.
-Więc Erik..- splotłam swoje ręce z tyłu, wyglądając niewinnie.- jeszcze jakieś pytania?
-Powiedz mi tylko czy wiesz co się tam stało?- spytał z politowaniem.
Erik był spoko gościem. Choć nie przepadałam za glinami ten nie bawił się w jakieś podejrzenia etc. Można z nim było pogadać na lajcie. Zawsze, gdy miałam z nim do czynienia nie musiałam się bać, że coś mi zrobi, albo będzie jakoś dłużej trzymać na komisariacie. Robił to co miał robić i wypuszczał. Przynajmniej tak było ze mną. Nie był dużo ode mnie starszy. Miał może 24 lata, może mniej może więcej. Gorzej było z Damienem. To był idiota. Myślał, że robi najlepiej to co robi, a jednak tak nie było. Wszystko to potrafił jedynie spieprzyć. Jakbym była policjantką, albo kimś to bym go zaraz wywaliła.
-Nie wiem, naprawdę.- usiadłam na blacie.- Byłam tam tylko się zabawić, człowieku daj mi święty spokój.- przewróciłam oczami.
-Cóż.. Już nie mam pytań.- wyszedł z pomieszczenia.- Nie obiecuję, że nie wrócimy tutaj po Ciebie.- wyszedł z domu.
-Tylko na to czekam.- powiedziałam ironicznie.
Nagle do kuchni weszła Renee.
-Co jest?- stanęła w framudze drzwi opierając się o nią.
-Jedziemy do Niego.- w moich oczach pojawiła się złość.- Teraz.- wstałam i wyszłam z kuchni.
Wsiadłam do samochodu czekając, aż dołączy do mnie Renee. Długo jej to nie zajęło. Wyjechałam na drogę i ruszyłam do hotelu, w którym ponoć był zameldowany Bieber.
-Dziewczyno, zwolnij trochę, albo nas pozabijasz!- wykrzyczała przerażona brunetka.
-Spokojnie.- powiedziałam usatysfakcjonowana.- Potrafię jeździć.- podniosłam brew do góry.
-Jeśli nie zwolnisz to wątpie, żebyśmy dojechały żywe!- krzyczała jak opętana.
-Renee, do chuja! Uspokój się!!- walnęłam dłońmi w kierownicę.- Potrafię jeździć.
Nic się już nie odezwała. Do hotelu dojechałyśmy w niecałe 15 minut, mimo, że ten hotel znajdował się na drugim końcu miasta. Bez czekania na Renee poszłam do środka. Gdy weszłam wszyscy się na mnie popatrzyli ze strachem w oczach. Uśmiechnęłam się usatysfakcjonowana, podchodząc do recepcjonistki, chwile potem dołączyła do mnie Renee.
-Numer pokoju Biebera. Mów teraz!- wytknęłam palec na blat, piorunując ją wzrokiem.
-Przepraszam, ale nie mo..- popatrzyła na mnie, przerywając.- Nie mogę.
-Wiesz kim jestem prawda?! Więc proszę cię, powiedz mi ten pieprzony numer pokoju, bo musze z nim kurwa pogadać!
-256. Trzecie piętro.- powiedziała przestraszonym głosem.
Pojechałyśmy windą na trzecie piętro. Przed numerem pokoju stał ochroniarz. No to teraz będzie ciekawie. Wgl nie zwróciłam na Niego uwagi próbując wejść do tego pokoju. Niestety mnie zatrzymał.
-Czego panienka sobie życzy?- spytał spokojnym głosem.
-Musze pogadać z Bieberem.- syknęłam.
-Skąd mogę wiedzieć, że nie jesteś jakąś napaloną fanką?
-A czy kurwa wyglądam na osobę, która by była napalona na niego?! Wpuść mnie kurwa.- próbowałam wejść, ale nadal mi nie pozwolił.
W końcu kopnęłam go w krocze, na co on się zwinął z bólu na ziemi. Weszłam do środka, a za mną weszła Renee.
-Niezły pokój..- rozejrzała się dookoła Renee.
 -Pokój jak pokój.- przewróciłam oczami.- Justin!- krzyknęłam.
Nikt nie odpowiadał.
-Bieber!!- poszłam bliżej drzwi, które prowadziły do łazienki.
Znów cisza.
-Justin!! Napalony króliczek playboya tu jest!!
Cisza. Dziwne. Na Robina lub Jasona  to zawsze działa. Weszłam do sypialni, w której słodko spał Bieber.
-Justin.- lekko poruszałam go za ramię.
-Chwila jeszcze.- schował głowę pod poduszkę.
-Jeśli teraz nie wstaniesz.- szepnęłam mu do ucha.- To wysadzą Ci głowę.- powiedziałam nieco głośniej.
-Już wstaję!- podniósł się do pozycji siedzącej.- Czekaj, czekaj.. Destiny?- przetarł oczy.
-We własnej osobie.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
-Co tutaj robisz?- wstał z łóżka.
-Jestem w sprawie ostatniej nocy.- powiedziałam spuszczając głowę.
-Nie rozumiem.
-Pamiętasz wgl co się stało ostatniej nocy?- usiadłam na łóżku, nagle do pokoju wszedł ochroniarz.
-Kenny, spokojnie. Zaprosiłem ją.- uśmiechnął się po czym wyszedł z pokoju.-Jest tu ktoś z Tobą?
-Tak, Renee.- powiedziałam na co on wyszedł z sypialni.


Justin’s POV


-Kenny!- zawołałem go, za nim wywalił Renee z mieszkania.
-Co?- spytał trzymając rękę Renee.
-Zostaw ją.- warknąłem.
Zrobił o co poprosił i wyszedł.
-Dzięki.- uśmiechnęła się.
-Luz.- puściłem jej oczko i wróciłem do Destiny.
-Więc.-wstała podchodząc do mnie.-Pamiętasz czy nie?- skrzyżowała ręce.
-Tak, pamiętam. Ale nadal nie wiem w jakiej jesteś tu sprawie.
-W takiej, że musisz mi pomóc. Słyszałeś co się stało na tej imprezie?
-Chyba nie.-podszedłem do łóżka, jednocześnie próbując nie patrzeć w jej oczy.
Piękne niebieskie oczy.
-Zabito pewną dziewczynę.- podeszła do mnie.-Jestem podejrzana o jej zabicie.
-Ale to nie Ty, prawda?
-Nie.- usiadła na łóżku.- Ale skoro mam już za sobą tyle zabójstw, są pewni, że to ja.
-W takim razie, co mam robić?
-Nie wystrasz się jeśli przyjdzie po Ciebie policja.-popatrzyła na mnie.- Będą pytać o Viper.
Ciekawe czemu akurat taka ksywka.
-Spoko, ale co mam powiedzieć?- usiadłem obok niej.
-Prawdę.- popatrzyła na mnie przechylając głowę na bok.- Trzymajmy się tego. Byłeś pijany, zabrałeś mnie do pokoju, uprawialiśmy seks. Rano wyszłam i tyle.
-Tak to było?- spytałem drapiąc się po głowie.- Kurwa. Nic z tego nie pamiętam. Oprócz seksu.- uśmiechnąłem się cwaniacko.
-No to by było na tyle.- wstała.
-Już idziesz? Nie zostaniesz na dłużej?- powtórowałem jej.
-Nie mam na to czasu, Bieber.- wyszła z pokoju, a ja za nią.- Chodź Renee, idziemy.- machnęła jej ręką.
-Zaczekaj.- chwyciłem ją za ramię, jednocześnie zatrzymując.- Myślę, że powinniśmy być w kontakcie.- uśmiechnąłem się.
-Dobry pomysł.- w końcu po raz pierwszy zobaczyłem jej uśmiech.
Piękny biały uśmiech. Ona mi się chyba zaczyna podobać.. I to w kryminalistka. Co się ze mną dzieje?!
Podałem jej mój iPhone w którym zapisała swój numer telefonu.
-Dziękuję.- wyszczerzyłem się.
-Spoko.- wyszła z pomieszczenia.


________________________________________
Wooooow pisarka ze mnie nie z tej planety XD
Komu się podoba? Kto by coś dołożył? Piszcie śmiało! Jestem otwarta na wszelkie propozycje :)
follow me on twitter  @xxKaLoLaxx
Jakie pytania? kierujcie do ask.fm/teachhowtodougie



piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 4.


Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Nie mogli uwierzyć, że to z nim zrobiłam. W kuchni nastała napięta atmosfera. Nikt się nie odezwał. Każdy się bał. Nie dziwię im się. Jedyne co słyszałam to mój ciężki oddech, którego nie mogłam uformować.. Dlaczego ktoś akurat tamtej nocy zamordował Sashe?!
-T-Ty z-z nim?- spytała Renee.
-Tak. Ja z nim.- uderzyłam dłońmi o blat, lekko się podnosząc.
-Ha!- parsknęła śmiechem Andrea.- Bo niby on by to zrobił z Tobą?
-Andrea, nie wkurwiaj mnie!- wybuchłam podchodząc do Niej.- Jesteś taką kurwą, że najchętniej to bym Cię wyjebała stąd.. I w końcu to zrobię!- zagroziłam.
-Nie boję się Ciebie, Viper.- podniosła brew, krzyżując ręce.- Nigdy się nie bałam i jakoś nie zaczynam.
Nie wytrzymałam. Rzuciłam się na nią obkładając ją pięściami. W końcu gdy już nie miała siły, wyciągnęłam pistolet. Wspominałam, że zawsze go mam przy sobie? Nie było sytuacji, żebym go nie nosiła. Wracając. Przyłożyłam jej pistolet do głowy.
-A może jednak?- uśmiechnęłam się wrednie.- Zawsze musisz mi dogryzać suko? Serio, chcesz, żebym Cię zabiła?- popatrzyłam na nią marszcząc czoło.- Myślisz, że jeśli jesteś w naszym gangu to Cię nie zabiję, bo co? Bo jesteś jedną z nas? Ha!- zakpiłam.-Musze Cię zmartwić, bo się mylisz. Jeszcze jeden taki wybryk, a kulka z mojego pistoletu znajdzie się w Twojej czaszce. Mam nadzieję, że się rozumiemy.- wstałam  z niej.
Wyszłam na piętro do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami, tak, żeby każdy słyszał i włączyłam laptopa. Weszłam na pierwszy lepszy portal z aktualnymi wiadomości.. To była prawda. Sasha została zamordowana, ale niewiadomo przez kogo. Morderstwo było wykonane o 1.36, gdy Sasha wychodziła z domu gdzie odbywała się impreza. Możecie myśleć co chcę, ale ona nie powinna zostać zamordowana przez kogoś obcego. Chyba, że komuś jeszcze była winna taką kwotę pieniędzy.
Jak to się zaczęło? Poznałam Sashe na jednej z imprez, kiedy nie byłam jeszcze znana jako Viper, tylko jako Destiny Sunshine. Wtedy mieszkałam jeszcze w moim rodzinnym San Francisco. W Los Angeles nikt nie zna mojego nazwiska i najlepiej, żeby tak zostało. Wracając. Sasha była moją przyjaciółką, można powiedzieć, że nawet najlepszą, ale gdy się dowiedziałam, że kurwiła się z moim ówczesnym chłopakiem, zerwałam z nią jakikolwiek kontakt. Chciałam się wtedy zabić.. Nie miałam w nikim wsparcia. Moi rodzice nie wiedzieli jak się czułam. Mówili, że skoro miałam wtedy tylko 14 lat nie mogłam go naprawdę kochać. Mylili się. Mimo, że byłam młoda nie mogłam się pogodzić z tym co zrobił z moją najlepszą przyjaciółką! To bolało. Przez wiele tygodni byłam zamknięta w sobie. 3 dni przed moimi 15 urodzinami uciekłam z domu. Wiedziałam, że będą mnie szukać, a tego nie chciałam. Upozorowałam swoją śmierć. Wtedy też zabiłam swoją pierwszą ofiarę. Dziewczyna była uderzająco do mnie podobna i chodziła ze mną do szkoły. Wbiłam jej nóż w klatkę piersiową i zostawiłam ją przy najbliższym lesie. Czemu akurat tam? Wiedziałam, że tam znajduje się najwięcej gwałcicieli, a moich śladów nie było. Gdyby ktoś ją dotknął wyszło by na tą osobę. Tej samej nocy, wyjechałam do Los Angeles. Czemu tam? Bo to było miasto, w którym liczba morderstw i przestępstw była ogromna, a gangi jakie się tam znajdowały to było coś dla mnie. Gdy byłam na miejscu przez wiele dni błądziłam po mieście, nie mając gdzie się podziać, kiedy kolejnego dnia zobaczyłam jak pewien mężczyzna przepycha się z innym. Ten jeden wyciągnął pistolet i przyłożył mu w skroń. Byłam szybsza. Sama zastrzeliłam tą osobę. Tak, dobrze się domyślacie, już wtedy miałam pistolet przy sobie. Dostałam go na 13-ste urodziny od ojca, ale nie miałam potrzeby wcześniej go używać, choć w San Francisco było to konieczne. Nigdy nie zapomnę tego strachu jaki wtedy przeszywał mnie całą. Jednak gdy facet podał mi rękę to wszystko minęło. Czemu? Nie wiem. Wiem jedno. Tym człowiekiem był Christian. On razem ze mną założył gang, w którym teraz siedzę. Cieszę się, że zaufał mi na tyle, że mógł mi powiedzieć kim był. Czułam się wtedy silniejsza. Następni doszli do nas Renee, Jason i Robin. Sama nie miałam nic przeciwko, a od razu było widać, że im było można zaufać. Na końcu doszła do nas.. Andrea. Do niej od samego początku nie miałam zaufania. Uważałam, że Christian chciał ją tylko dla własnej przyjemności, jeśli wiecie co mam na myśli. Przy Andrei ni stąd ni zowąd znalazła się Sasha. Gdy ją zobaczyłam od razu wyrzuciłam ją z naszej siedziby. Nikomu do tej pory nie powiedziałam, co mi zrobiła.. Ale wiem tyle, że ponownie rozkochała w sobie Robina, jednocześnie namawiając go, żeby jej pożyczył 3000$. Nie miałam pojęcia na co. Minęło trochę czasu, a Sasha nie pojawiała się. Przez co Robin cierpiał. Wiedziałam, że zakochał się w niej, a ja nie ostrzegłam go przed tym. To był mój błąd. No cóż, żywot Sashy się skończył. Nie szkoda mi jej. Jak już mówiłam, nie szkoda mi nikogo.
Leżałam na łóżku, patrząc w sufit, gdy do mojego pokoju weszła Renee.
-Des?- wychyliła głowę.- Możemy pogadać?
-Jasne.- podniosłam się i usiadłam na łóżku.
-Wiesz..- zaczęła nerwowo chodzić po pokoju.- Nie chcę Cię denerwować..
-Zachowam zimną krew.- uśmiechnęłam się lekko.
-Musisz iść do Justina.- usiadła obok mnie.
-Tak wiem..
-Tu chodzi o Twój tyłek Destiny!!- wstała.- Zaraz, zaraz.. Ty się ze mną zgadzasz?- ponownie usiadła.
-Tak.- popatrzyłam na nią.- Musze to zrobić.. Ale nie dziś.- spuściłam głowę.
-Jak chcesz, pójdę z Tobą.- położyła mi rękę na ramieniu.
-Dziękuję. -przytuliłam ją.
Nie chodzi o to, że nie miałam uczuć.. Miałam je, tak samo miałam też szacunek, ale nie do wszystkich osób. Renee była jedną z tych osób, które były mi bliskie. Nagle z dołu usłyszałam, otwierające się drzwi.
-Des!!- krzyczał z dołu Jason.- To chyba do Ciebie.
Wyszłam z pokoju i stanęłam na schodach. Mogłam się tego spodziewać, że będę pierwszą z podejrzanych. Nie mylicie się. W drzwiach stały gliny.

_____________________________________

Jeejku, moje opowiadanie zaczyna sie rozwijać omomomomo <3
Ciesze się, że Wam sie podoba ;)
Komentarze bardziej motywywują do dalszego pisania ;)
Follownijcie mnie na tt <3 @xxKaLoLaxx
Jakieś pytania, o blogu, albo coś? Odpowiem na każde ;)
Tak samo pytania typu "Kiedy kolejyn rozdział?" piszcie mi na asku!! ask.fm/teachhowtodougie

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 3.

Była godzina 5.30, no pięknie. Skończyłam z facetem w łóżku na całą noc. Zmarnowałam sobie imprezę! Chociaż.. Nie żałuję. No co? Koleś dobry jest.. wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam z pokoju. Na dole leżało kilka opitych w trzy dupy chłopaków i dziewczyn. Ja to się chyba nigdy w taki sposób nie opiłam.  Ostatni raz nie jadę samochodem. Serio, te dwie przecznice wydawały się męczarnią. Doszłam tam na 6.00 choć zazwyczaj taki kawałek idę w 10 minut.  Weszłam po cichu do środka i biegnąc na palcach poszłam do łazienki wziąć prysznic. Po kilkunastu minutach wyszłam spod prysznica, owinęłam swoje ciało w ręcznik i poszłam do mojego pokoju. Wzięłam czystą bieliznę i ubrania i wsunęłam je na siebie, a włosy spięłam w koka. Zeszłam na dół, żeby coś zjeść. Postanowiłam zrobić sobie tosty i kawę. Coś dobrego na rozpoczęcie dnia. Była 6.30 gdy do kuchni wszedł Jason.
-Cześć skarbie.- powiedział zaspanym głosem.
-No siema Jase, jak tam?
-Dobrze, kiedy wróciłaś do domu? Długo nie mogliśmy Cię znaleźć.-przetarł oczy, muskając mój policzek.
-Wróciłam może jakieś pół godziny temu?- odepchnęłam go.
-Żartujesz? Z iloma spałaś?- przetarł twarz nawilżonym ręcznikiem, co go momentalnie ożywiło.
-Z jednym.- przyznałam.- Ale koleś był dobry.- uśmiechnęłam się cwaniacko.
-A z kim jeśli mogę wiedzieć?- oparł się o blat.
-Nie twój interes.- spiorunowałam go wzrokiem.- Lepiej, żebyś mi humoru nie psuł, bo dzisiaj wyjątkowo jest bardzo dobry.
-To zrób zdjęcie, na pamiątkę.- wymamrotał wychodząc z kuchni.
-Dupek.- powiedziałam już sama do siebie.
Po zrobieniu kanapek poszłam do salonu, włączając MTV oglądałam co ciekawego robi po raz kolejny Snooki z „Ekipy z New Jersey” . Nie oceniajcie mnie. Mimo, że zabijam większość osób, nadal mam coś ze zwykłej nastolatki. Na osiemnastolatkę to chyba normalne, prawda? Po chwili przysiadł się do mnie Christian. Nasz ranny ptaszek.
-Siema Des.- rzucił się na kanapę.
-Siema.- powiedziałam biorąc kolejnego gryza tosta.
-Jak na imprezie?- wziął jedna z moich tostów.
Zabiję go.
-Zajebiście. A Ty mów jak tam noc z Andreą.- odwróciłam głowę w jego stronę.
-Jakie jest przeciwieństwo do „zajebiście”?- spytał patrząc na mnie.
-Kiepsko? Źle? Nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
-Właśnie tak.- spuścił głowę.- No kurwa, ta laska się zachowuję jakby miała coś nie pokolei.
-Jakbym nie wiedziała.- zakpiłam.
-Znaczy jak wy poszliście na tą imprezę, to ona trochę ze mną posiedziała, a potem gdzieś wyszła na pół godziny, może godzinę.-wzruszył ramionami.- Potem wróciła i tak jakby nie miała już wgl na nic siły.-popatrzyłam na niego.- Mimo tego, miała ochotę się zabawić, a ja nie miałem nic przeciwko.-wyszczerzył się.
-To jest właśnie Andrea.- popatrzyłam w TV.- Może nie mieć na nic siły, ale, żeby mieć kolejny orgazm to zawsze pierwsza.- przewróciłam oczami.
-Prawda.- Chris przytaknął mi biorąc kolejnego Tosta.
Resztę poranka oglądaliśmy TV, no po prostu pobiłam swój własny rekord.


Justin’s POV

 Obudziłem się, na obcym łóżku, całkiem nagi. Próbowałem sobie przypomnieć co się stało poprzedniej nocy. Nie mogłem. Głowa mnie bolała, jak nie wiem. Miałem mocnego kaca. Miałem tylko przebłyski, jakiejś niebieskoookiej blondynki, z którą tu wylądowałem. Czyżby Destiny? Co ja zrobiłem.. nie, żebym był jeszcze prawiczkiem. W końcu jak byłem z Seleną uprawialiśmy seks nałogowo, ale ona mnie znudziła. Nie sądziłem, że kolejną dziewczynę zaliczę. Była godzina 5.50. Wstałem ubrałem swoje wczorajsze ubrania i wyszedłem z tego domu. Oj długo mi zostanie w pamięci, długo. Wszedłem do samochodu i pojechałem do mojego pokoju hotelowego. Wziąłem prysznic i ubrałem świeże ubrania. Wyszedłem z łazienki i zrobiłem sobie kawę, gdy nagle do pokoju wleciał Chaz. Mój przyjaciel, tak dla ścisłości.
-Stary, gdzie Ty byłeś całą noc?!- wybuchnął.
-Tu i tam.- powiedziałem nadzwyczaj spokojnie.
-Serio się kurwa pytam!!- wrzeszczał jak popierdolony.
-Po pierwsze. Byłem na imprezie.- oparłem się o blat w kuchni.- Po drugie nie krzycz tak, bo mi zaraz uszy eksplodują.
-Czyżby kac?- spytał usatysfakcjonowany.
-Chuj Cię to.- wymamrotałem.
-Słuchaj za godzinę masz wywiad, pamiętasz o tym, nie?
Przyłożyłem głowę do blatu. Kurwa mać, zapomniałem.
-Odwołaj to.- powiedziałem podchodząc do niego.
-Jak to? Tak po prostu?- pytał zdezorientowany.
-Nie wiem.- złapałem go za ramię, wyprowadzając z pomieszczenia.- Powiedz cokolwiek, tylko niech mi dadzą święty spokój.
-Ale, Justin..- zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Głowa mnie nawalała jak nie wiem, poszedłem do sypialni i dosłownie rzuciłem się na łóżko.. Jedyne co pomyślałem przed snem? Chcę do mojego prawdziwego domu.



Destiny’s POV



-Viper..- powiedział do mnie Robin.- Chodź tu.- rozkazał.
Mówi do mnie Viper? Coś się stało, albo mam kogoś zabić.
-Idę.- wstałam z kanapy.- Co jest?- przeniosłam ciężar prawej nogi na lewą.
-Ktoś zabił Sashe.- powiedział prosto z mostu.
-Jak to kurwa zabił Sashe?!- moje oczy rozszerzyły się w nagłym szoku.
-No ktoś po prostu zabił tą dziewczynę na imprezie..
-Co Ty kurwa pierdolisz?!- wyrzuciłam energicznie ręce w górę.
-Destiny.. Ochłoń.- uspokajał mnie Christian, który ni stąd ni zowąd znalazł się obok mnie.
Trochę mu to uspokajanie zajęło.
-Dobra.- wypuściłam powietrze.- Kto to mógł zrobić?- popatrzył na wszystkich zgromadzonych.
-Ktoś kto był na tej imprezie.- powiedziała Renee, podnosząc brew.
-Destiny?- spytał niepewnie Jason.
-No Ty sobie chyba kurwa jaja robisz?- spojrzałam na niego.- Myślisz, że jestem taka popierdolona, żeby zabijać laskę, która była winna nam 3000$?- wskazałam na siebie.- Pierwsze bym wzięła kasę. Potem zabiła.- dodałam krzyżując ręce, opierając się o blat.
-Nie możemy jej o to oskarżać.- bronił mnie Robin.
Jeśli chodzi o bliźniaków to Robina lubię bardziej.
-Czemu nie?- spytała Andrea.- Była na tej imprezie.- spojrzała na mnie.- Mogła jej cos zrobić.
-Słuchaj dziewczynko.- podeszłam do niej.- nie zabiłam jej, jasne?- popatrzył na nią „z góry” co było dość proste, gdy jest się wyższym.
-Skąd możemy to wiedzieć?- skrzyżowała ręce zwężając oczy.- Nienawidziłaś jej.
-Ale nie jestem taką suka, jak Ty!- wytknęłam jej palec w krtań.- Mam nadzieję, że się rozumiemy.- mogła wyczuć mój oddech na jej ciele.
-Dziewczyny to nie czas na kłótnie.- przerwał Christian.- To nie koniecznie musiał być ktoś z imprezy.
-Policja będzie prowadzić dochodzenie.- wtrąciła Renee patrząc na mnie.
-Co sugerujesz?- spytałam.
-Musisz iść do chłopaka, z którym spałaś, żebyś miała alibi.
-Mam iść do.. Tego chłopaka?- moje ciało zadrżało.
-Znajdziemy go..- przejechała mi ręką po plecach.- Powiedz tylko jak się nazywa.
Po dłuższej chwili postanowiłam im powiedzieć.. W końcu i tak wyszło by to na jaw, a tu było trzeba chronić mój tyłek.
-Justin.- podniosłam brew.- Bieber.

_____________________________

Jaki rozdział :O dziękuję, za komentarze pod tamtym rozdziałem :D Myślę, że pod tym bedzie jeszcze wiecej omomom <3
Follow me on twitter https://twitter.com/xxKaLoLaxx ;)
Macie pytania? ask.fm/teachhowtodougie :D

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 2.


-Sasha!- syknęłam ciągnąc ją za te jej sztuczne włosy.
-Auaa!- pisnęła, odwracając się w moją stronę.- Destiny?
-We własnej osobie.- uśmiechnęłam się cwaniacko.- Mam nadzieję, że masz pieniądze.
-N-Nie mam ich.- opuściła głowę
-Co ma znaczyć, że ich nie masz?!- pociągnęłam jeszcze raz  za jej włosy, tyle, że mocniej.
-Auaa. Przestań!
-Gdzie są kurwa pieniądze, które byłaś winna Robinowi!?
-Nie mogłam ich zdobyć.- zaczęły jej łzy lecieć po policzkach.- Proszę nie rób mi nic.
Puściłam jej włosy, ale tylko z jednego powodu.. Tego wieczoru miałam się dobrze bawić, a nie znów zabijać kolejne osoby. Jak się okazało wokół nas zrobił się duży tłum.
-Mój Boże to Justin Bieber!!- zaczęła krzyczeć jakaś dziewczyna, na co wszyscy poszli stronę.. Prawdopodobnie Justina.


Justin’s POV


Nie mogłem się obejść bez imprezy stulecia.. No ludzie, to była impreza u.. właściwie nawet nie wiem u kogo.. Ale była. Musiałem się od stresować po całym dniu wywiadów, zdjęć i chuj wie czego jeszcze. Gdy wyszedłem z samochodu, w domu gospodarza słyszałem tylko muzykę. Żadnych rozmów, śmiechów, jęków. Tylko muzykę, co mnie zdziwiło. Wszedłem do środka i zobaczyłem tłum ludzi oglądających.. Coś. Podszedłem bliżej i zauważyłem blondynkę, która wyrywa włosy jakiejś mulatce do tego dorzucając kilka przekleństw.
-Co się tu dzieje?- spytałem cicho jednego z chłopaków.
To było bezpieczniejsze, bo wiedziałbym, że żadna laska nie zacznie krzyczeć mojego imienia.
-Blondyna chce pieniądze, które wisi jej ta czarna.-powiedział wgl na mnie nie patrząc.
-Pierdolisz?- parsknąłem śmiechem.
-Nie, niby czemu?- popatrzył na mnie, a na jego twarzy malowało się zdziwienie.
-Zazwyczaj to blondynki są poszkodowane, a w tej sytuacji.. Sprawa jest całkiem na odwrót.
-Ta blondynka to..- przełknął ślinę, przerywając.
-Kto to jest?
-Viper.- podniósł brew.
-Nie słyszałem o kimś takim.
-Żartujesz sobie? Ona jest najgroźniejszym człowiekiem w L.A.
-Podaj imię i nazwisko, może zaczaje.
-Wiem, że ma na imię Destiny, ale nazwiska chyba nikt nie zna.
Nadal nie mogłem załapać kim była owa dziewczyna.. Jej wyraz twarzy był naprawdę groźny, ale jej wygląd wskazywał, że była spokojną dziewczyną. Uhh, moja intuicja mnie myli? W jednym czasie cofnąłem się, kiedy uderzyłem o kant kanapy. Zajęczałem z bólu, kiedy jakiś plastik mnie zauważył.
-Mój Boże, to Justin Bieber!- wszyscy podbiegli w moją stronę.. Wszyscy prócz tej Destiny i tej mulatki.
-Chwila, chwila..- cofnąłem się od nich.- Ludzie!! Ja przyszedłem się tutaj bawić, więc kurwa dajcie mi chociaż chwilę dla siebie i nie zwracajcie na mnie uwagi!- wybuchłem.
Dzięki Bogu posłuchali mnie i nikogo nie było obok mnie. Odetchnąłem z ulga podchodząc do blondynki.
-Obiecuję, że Cię zabiję suko.- syknęła do mulatki.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.-podszedłem bliżej.
-A co Cię to do chuja obchodzi?!- puściła mulatkę, na co ona upadła na podłogę, a blondyna podeszła do mnie.
-Wątpię, żebyś chciała ją zabić.. Nic Ci nie zrobiła.
-A skąd Ty to możesz wiedzieć, Bieber?!- skrzyżowała ręce.- Gówno wiesz o tym co jest między tą suką i mną.- wskazała dłonią na czarnowłosą.
-To prawda.- przytaknąłem.- Ale myślę, że..
-Koleś Ty chyba za dużo myślisz.- przerwała mi.
Mrrrr, niegrzeczna.
-Rób jak uważasz.- cofnąłem się.- nie, żebym Cię ostrzegał czy coś.
Odwróciłem się i poszedłem w stronę kuchni, żeby wziąć coś do picia.. Na moje nieszczęście, albo i szczęście był tylko alkohol.


Destiny’s POV


Co sobie ten chuj myślał?! Że przyjdzie i da mi lekcję pokory, co powinnam robić, a co nie? Nie jego sprawa co robię i nigdy to jego sprawą nie będzie.
-A z Tobą policzę się następnym razem.- popatrzyłam się na Sashe i poszłam w stronę kuchni.
Musiałam się napić. Wzięłam pierwsze lepsze piwo i wypiłam całe jednym tchem.
-Ktoś tu się do mnie przywiązuję..- gruchał Bieber.
-Kto niby?- spytałam wgl nie zwracając na Niego uwagi.
-No chyba nie ja chodzę za sobą do kuchni.
-Myślisz, ze przyszłam tu z Twojego powodu?- zakpiłam.- Chciałam się po prostu napić.- wzięłam kolejną butelkę, wypijając tak samo jednym tchem.
-Ale masz spust.- patrzył na mnie z niedowierzaniem.
-Zazdrościsz?- podniosłam brew.
-No nie. Wiesz kim jestem, prawda?
-Podobno Justin Bieber, ale pewności nie mam.- odłożyłam butelkę na bok.
-Serio?- popatrzył na mnie lekko uchylając głowę.- Nie wiesz, że jestem światową gwiazdą?- wskazał na siebie rękoma.
-Gwiazda?- popatrzyłam na Niego opierając się o blat.- Może jakbyś był gwiazdą, która jest warta mojej uwagi to bym Cię znała, ale skoro tak nie jest, to przykro mi, ale taki światowy to Ty nie jesteś.- udałam współczucie.
-Najwidoczniej nie słuchasz mojej muzyki.-podrapał się po karku.- Ale myślę, że nie jesteś z tych, którzy mnie nienawidzą, choć mnie nawet nie znają?- spytał, na co ja parsknęłam śmiechem.
 -Czy Ty na pewno wiesz z kim rozmawiasz?- podniosłam się, a że się nie odezwał to kontynuowałam.- Myślę, że jak się dowiesz to spierdolisz z tego domu jak forrest gump*
-Przekonajmy się.- poruszył brwiami.
-Niech Ci inni powiedzą kochanie.- przejechałam mu ręką po policzku.- Mnie szkoda śliny na Ciebie.- szepnęłam mu do ucha, na co wyszłam z kuchni.
Po wyjściu szukałam kolejnych moich ofiar. I przy każdej próbie wpadałam na Biebera. Kurwa, czy to znak? W sumie.. Przystojny był, ale pytanie.. Czy był dobry w łóżku? Za niedługo to sprawdzę. Pomyślałam, że pewnie będzie na parkiecie z jakąś niunią, nie myliłam się. Dziewczyna tańczyła, jakby miała zaraz dojść.. Widok przekomiczny. Bez namysłu podeszłam do nich.
-Odbijany.- wypchnęłam lalunie, chwytając Justina za szyję.
Kolega był już pijany. Po prostu ułatwiał mi sprawę! Piosenka zmieniła się na wolną. Postanowiłam jeszcze ją przetańczyć, a potem.. Chyba nie muszę kończyć.
-Destiny?- popatrzył na mnie wpół przytomny.
-We własnej osobie skarbie.- przybliżyłam się do niego.
-Wiesz co Ci powiem?- położył mi głowę na ramieniu.- Pociągasz mnie. Nie masz na coś ochoty?
-Mam, mam.- podniosłam mu głowę.- Idziemy?- podałam mu rękę.
Justin od razu wyprzedził mnie, dosłownie biegnąc do jednego z pokoi na piętrze. Zamknął drzwi i zaczął mnie całować po szyi. Jezu w jaki on to sposób robił!! Mój Boże.. Zaczął ściągać ze mnie poszczególne ubrania, a ja mu nie byłam winna. Po chwili oboje leżeliśmy nago w łóżku.. O tak kotku.. Teraz to będzie orgia, wersja hard.
_______________________________

forrest gump* - film o jakims człowieku co szybko biega XD
Macie pytanie ask.fm/teachhowtodougie
Nowy ask z powodu hejtów.
follo me on twitter @xxKaLoLaxx

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 1


-Bądź gotowa.-wyszeptała Renee wskazując palcem na sąsiadujące pomieszczenie.
-Nigdy nie byłam, aż tak.-wyszeptałam poruszając nerwowo palcami u dłoni.
Weszłyśmy do pomieszczenia trzymając pistolety w prawych rękach. W środku była ciemność. Nic nie widziałyśmy, prócz światła, które pochodziło z małego okienka na końcu pokoju. Rozejrzałam się dookoła i nie mogłam zobaczyć tego co szukałyśmy.. Mianowicie pewną diodę, którą cholernie potrzebował nasz gang.
Tak, nasz gang. Jestem jedną z tych osób, które zabijają tych, którzy czasem nawet na to nie zasługują. Ale to jest moje życie, którego za nic bym nie zamieniła, bo jest mi tu dobrze. Siedzę w tym gównie już trochę czasu i wiem jak to jest mieć na sumieniu już parędziesiąt osób. Nie czuję współczucia, bo nawet ich nie znałam. Powinnam? Może i tak, ale tego nie czuję. Nie boję się policji. Zamkną? Taa, z pewnością. Wszyscy się nas boją, a policja może mi co najwyżej naskoczyć.
-Mam!- krzyknęłam szeptem znajdując to gówno.
-Nareszcie.-odetchnęła z ulgą.-Wracajmy.
Schowałam pistolet, a diodę włożyłam do kieszeni mojej skórzanej czarnej kurtki. Wyszłyśmy z domu w, którym znajdowało się kilka trupów, a ich zapach rozprzestrzenił się po całym mieszkaniu. Może nie było trzeba ich zabijać? Jakoś mi ich nie szkoda. Wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy w stronę naszego domu, w której siedziała cała reszta mafii. Pięknie. Renee i ja musimy za nich odwalać całą robotę. To jest nie fair. Czemu akurat ja to robię? Bo to ja tu najdłużej siedzę i ja wiem co robić w takich sytuacjach. Renee w sumie też jest w tym kawał czasu, ale krócej ode mnie. Mimo tego, że jest najmłodsza w gangu, każdy bez wyjątku się mnie boi. Jestem znana w całym Los Angeles jako Viper. Każdy słysząc to słowo drży ze strachu, a na jego ciele pojawia się gęsia skórka. Tak, to się nazywa mieć respect w mieście. Wysiadając z samochodu trzasnęłam drzwiami tak głośno, że śmiechy w środku mieszkania ucichły. Weszłyśmy do środka i jedyne co było słyszeć to obcasy naszych botek, których dźwięk paraliżował innych od środka.
-Świetnie się bawicie, widzę!- powiedziałam z jadem w ustach.-Myślę jednak, że na mnie wypadałoby zaczekać.-spiorunowałam wzrokiem każdego z czworga idiotów i idiotek.-Szczególnie, że jest co świętować.
-Zdobyłaś?- spytał niepewnie Robin.
-Co miałam zdobyć?- udałam, że nie wiem o czym mówi.
-Des, nie denerwuj ludzi.-syknął Jason.
Co można powiedzieć o tych dwóch frajerach? Są to bliźniaki. Bliźniaki, które uwielbiają rozwalać czyjeś głowy, ale jeśli chodzi o akcje taką jaką dzisiaj miała miejsce- wymiękają. Czemu? Są tchórzami. Szatyni, którzy zbłądzili, jeśli można to tak ująć.
-Nie odzywaj się do mnie w taki sposób, Jase.- podeszłam do niego, zwężając oczy.- Chyba, że chcesz, żebyś mnie długo popamiętał.- skrzyżowałam ręce na piersi.
-Wyluzuj.. Powiedz masz, czy zawaliłaś?
Jason dostał ode mnie w twarz. Tak to jest jak się nie wierzy w moje umiejętności.
-Ja nigdy nie zawalam.-podniosłam brwi.- Rozumiesz?- spytałam bardzo spokojnie, jak na mój stan.
-T-tak.- złapał się za czerwony od mojej reki policzek.
-Macie to gówno!- rzuciłam im na stół diodę, którą trzymałam w kieszeni.- Powiedzcie mi tylko, po co Wam ona?
-Musimy podłączyć ją do gangu The Vixon. Wtedy będziemy mieć nad nimi kontrolę.-odrzekła Andrea.
O kim pierwsze opowiedzieć? O Andrei dużo nie trzeba. Mamy ją tylko dlatego, że jeśli odejdzie może wydać nasz sekret, gdzie znajduję się nasza siedziba etc. Pewnie myślicie przecież możemy ją po prostu zabić? Niestety z nią nie jest prosto. Ma pełno wtyków, że jak będzie gnić martwa na dnie jakiejś rzeki po prostu inni nas znajdą i pozabijają w momencie, kiedy nie będziemy się tego spodziewać. Dlatego próbuję być dzień i noc czujna.
Jeśli chodzi o The Vixon- jest nasz największy wróg, którego po prostu musimy rostrzelić. Nie ma chuja.
-Po chuja? Andrea, użyj chociaż raz mózgu i powiedz.. Po co!?
-Uważam, że powinniśmy..
-Nawet nie kończ.- przerwałam jej.- Jeśli chciałabym ich powystrzelać zrobiłabym to nawet teraz.
-Zawsze tak mówisz.- wstała.- Jakoś nigdy tego nie robisz.- podeszła do mnie, na co i ja zrobiłam krok w jej stronę.
-Myślisz, że moje słowa są gówno warte?- podniosłam brew.
-Tak myślę.-uśmiechnęła się wrednie.
-Radzę to cofnąć.- wyciągnęłam pistolet i przyłożyłam jej w skroń.- Albo inaczej pogadamy.
W pokoju nastała cisza. Każdy bał się odezwać. Tak, to lubię. Mam nad wszystkim kontrolę. Nikt mi nie podskoczy.
-Zapomniałaś języka w ustach? Masz to cofnąć kurwo.-w moich oczach było widac chęć mordu.. Czułam to.
-Jak Ty mnie nazwałaś?- w jej oczach pojawiła się złość.
-Nie moja wina, że robisz więcej lodów niż algida.- udałam współczucie.
Andrea nie odezwała się. Wyszła z salonu i prawdopodobnie poszła do swojego pokoju. Wszyscy w ciszy patrzyli na mnie.
-Chodźmy na górę.- Renee chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła piętro do mojego pokoju.
W pokoju rzuciłam się na łóżko. A Renee zamknęła drzwi.
-Muszę się odstresować.- przyłożyłam dłonie do oczu.
-Też tak myślę.
-Impreza? Dzisiaj?- podniosłam się.
-Jestem za.- wyszczerzyła się.- Bierzemy bliźniaków?
-Obojętne.- wzruszyłam ramionami.
Renee wyszła z pokoju i poszła do chłopaków, a ja poszłam się ukąpać przy tym szukając czegoś pociągającego na imprezę.. Nie musimy kłamać. Każdy wie, że idę tam, żeby przespać się z kolejnym facetem i jest to dla mnie rzecz normalna. Czy jestem dziwką? Nie biorę za to pieniędzy, więc nie. Może nimfomanką? Nie robię tego nałogowo. Kim jestem? Feministką, która chcę się po prostu zabawić. Kąpiel zajęła mi 20 minut. Później wysuszyłam i wyprostowałam moje blond włosy, które sięgały mi do talii, zrobiłam mocny rockowy makijaż i ubrałam skórzane legginsy, czarny stanik z ćwiekami i na to czarną skórzaną kurtkę. No i oczywiście czarne dwunastocentymetrowe szpilki. Tak wygląda dziwka? Nie sądzę. Po pół godzinie wyszłam z łazienki i zeszłam na dół. Gdy bliźniaki mnie zobaczyli od raz zagwizdali.
-Na gwizdy, reagują tylko pizdy.- powiedziałam podnosząc głowę do góry.
-Seksownie wyglądasz.- zamruczył mi do ucha Jason.
-Wiem.- odepchnęłam go.
Wyszliśmy z domu zostawiając tam Andree, i Christiana samych. Czuję, że będzie oral lub anal. Impreza odbywała się dwie przecznice od nas, więc postanowiliśmy się przejść na nogach. Było tam już pełno osób, co mnie zaintrygowało do tego, żeby przespać się nie tylko z jednym facetem.
-Słyszałem, że mają tu być jakieś gwiazdy.- powiedział Robin.
-Jakie?- spytał się jego sobowtór.
-Nie wiem.. Jakieś mają być.
-Taak, pewnie PittBul, albo Flo-Rida się tu pokaże.- zakpiłam.- W cuda wierzysz?
Robin zaczął coś mruczyć pod nosem, co ja kompletnie olałam. Poszliśmy do środka. Muzyka głośna, pełno alkoholu i dużo marihuany! Panie i panowie jestem w raju, z którego nie wyjdę do jutra. Od razu nasze drogi się rozeszły. Chłopaki i Renee woleli mi nie przeszkadzać kiedy szłam „na łowy”. Słusznie robią. Na starcie spotkałam niezłego blondyna. Niestety okazał się zwykłym frajerem. Na moje nieszczęście długo nie mogłam nikogo znaleźć.
-Des..- zatrzymała mnie Renee.- Tutaj jest Sasha.
Mój wyraz twarzy od razu przybrał wyraz twarzy Viper. Renee wskazała tylko miejsce gdzie owa dziewczyna się znajduję. Długo nie musiałam szukać. Od razu do Niej podeszłam.



_________________________________________________
Tak, wiem nie ma w tym rozdziale nic o Justinie, ale obiecuję, że w nastepnym będzie.. Nie wiedziałam jak sprawić, żeby się zobaczyć, ale już mam pomysł i w nastepnym rozdziale będzie więcej Justina <3

Follownijcie mnie na tt @xxKaLoLaxx
macie pytania? ask.fm/xxkalolaxx