środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 12.

Justin’s POV


Wracałem do domu. Byłem zdenerwowany sam na siebie. Po co ja się do chuja odzywałem!? Z nerwów kopałem w każdy pobliski kamień.. Poza tym nieźle się wkopałem. Hotel jest po drugiej stronie miasta. Ale oczywiście moja mądra głowa nie pomyślała wcześniej i dopiero w połowie drogi zadzwoniłem do Chaza.
-Siema, stary gdzie ty jesteś?
Ciągle zadawał to samo pytanie. No denerwujące.-Jestem na ul. Roseterd. Przyjedź po mnie, błagam!
-Jasne, zaraz będę.
Rozłączył się. Usiadłem na krawężniku i czekałem na Chaza. Byłem tak zdołowany. Po co ja się kurwa odzywałem?! Po co!? Ona nie zasłużyła.. Nigdy nie myślę głową. Po jakichś 10 minutach przyjechał Chaz. Wsiadłem do samochodu i swobodnie oklapłem na siedzenie.
-Gdzie Ty byłeś?- spytał, nie odrywając oczu od drogi.
-A u znajomej.- oparłem rękę o podłokietnik, ja moją głowę o dłoń.
-U Destiny? Czy jak jej tam?
-Skąd o niej wiesz?- popatrzyłem na niego, oblizując usta.
-Wczoraj coś o niej wspominałeś na imprezie.- podniósł brew.- Może mi w końcu coś powiesz o tej dziewczynie?
Zbielałem. No co ja mogłem o niej mówić, nawet jej nie znając?!
-Słyszałeś o gangsterce o pseudonimie Viper?
-To jest ta Destiny?!- spytał wystraszonym głosem.- Stary zerwij z nią kontakty! Ona może Cię zabić!
-Ona mi tego nie zrobi!- podniosłem ton.
-Skąd niby to wiesz?- popatrzył na mnie, po czym ponownie przeniósł wzrok na jezdnie.- wiesz ile ona już osób zabiła? Nie zawaha się przed kolejnym zabójstwem. I nie obchodzi jej to, że jesteś sławny.
-Jestem pewny, że mi nic nie zrobi. Choć się dzisiaj trochę posprzeczaliśmy. I jak widzisz.. ŻYJĘ!- powiedziałem z naciskiem na „żyję”.
-Dlaczego nie możesz się umawiać z jakąś normalną dziewczyną?- spytał z politowaniem.
-Jak mogę wymagać od dziewczyny, żeby była normalna jak sam nie jestem!?
Odpowiedzią był śmiech Chaza. W końcu byliśmy na miejscu. Całe szczęście. Zatrzasnąłem drzwi z całej siły i wszedłem do hotelu.
-Dzień dobry panie Bieber.- powitała mnie recepcjonistka.
-Czego?- warknąłem.
-Dzwonił niejaka Renee. Chciała się z panem umówić. Mówi, że przyjdzie do pana za chwilę.- uśmiechnęła się serdecznie, ale z lekkim grymasem.
Renee? Przyjaciółka Des?
-Niech przyjdzie. Będę na nią czekać.- powiedziałem oschle.
Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżko. Długo i intensywnie myślałem o tym co mogła chcieć ode mnie owa dziewczyna. Nie musiałem długo myśleć, bo do moich drzwi zapukała brunetka.
-Proszę.- podniosłem się.
-Cześć.- uśmiechnięta Renee weszła do pokoju.
-No cześć.- wstałem uśmiechając się.- Co Cię do mnie sprowadza?- podszedłem do niej.
-Ta sprawa z rana.- zaczęła się robić nerwowa.- Wiem, że to nie moja sprawa, ale kurde Des jest moją przyjaciółką i nie chcę, żebyście się kłócili, bo moim zdaniem powinniście być razem, choć ona mówi, że nie chcę, ale ja wiem, że w końcu tak będzie.- wykrzyczała jednym tchem.- Bieber przeproś ją!- chwyciła moje ramionami, potrząsając nimi.
Próbowałem przekonwertować to o czym ta laska mówiła..
-Renee, o czym Ty mówisz?- spytałem wyrywając się z jej uścisku.
Gdyby nie to, że jest przyjaciółką Des pomyślałbym, że jest jakaś nienormalna.
-Ja wiem, że nie jesteś dla niej jak wszyscy inni. Nie widzi w Tobie sławy. Widzi zwykłego chłopaka.- popatrzyła na mnie.- znam ją długi czas, więc wiem co mówię.
-Ale ja z nią nie będę!- zawrzałem.
-Nigdy nie mów nigdy.- zacytowała moje motto.
No kto by pomyślał, że akurat ona będzie je znać.
-Nie jest w moim typie.- skłamałem.
-Taa, uważaj, bo Ci uwierzę.- zakpiła sarkastycznie.
-Jak Ty to robisz, że wiesz wszystko?
-Bo ja zawsze wiem wszystko.- podniosła brew.
-No dobra. Bądź co bądź. Ja nie jestem w jej typie.
-Tak sobie wmawiaj!- energicznie podniosła ręce w górę.- Ona się do Ciebie uśmiechnęła.. A ona nigdy tego nie robi!- krzyknęła.
-To jeszcze nie jest powód.
-Słuchaj kurwa. Albo mnie posłuchasz i pójdziesz do niej i ją przeprosisz, albo kurwa zdobędziesz wroga na całe życie, który w każdej chwili może Ci wysadzić głowę, więc wybieraj.- skrzyżowała ręce podnosząc brew.
Westchnąłem spuściwszy głowę. Renee miała rację. Wszystko co mówiła to była pieprzona prawda. Ale nie mogę jej tak po prostu przeprosić. To musiało być coś wyjątkowego.
-Dobra mam pomysł.- popatrzyłem na nią.- Tylko będziesz musiała mi w tym pomóc.
-Uuu będzie ciekawie.- usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę.- Mów.
-Wezmę ją na..
-Randkę?- spytała, przychylając głowę.- Wątpie, że się zgodzi, po Alanie ma taki uraz, że o ja pierdole.- skrzywiła się.
-To tłumaczy dlaczego dzisiaj się nie zgodziła na pójście ze mną na obiad.- spuściłem głowę.
Renee wzruszyła ramionami. Nagle wyciągnęła telefon z kieszeni.
-Przepraszam, musze odebrać.
-Nie krępuj się.- uśmiechnąłem się.
-Halo?- odebrała telefon.
Nie słuchałem o czym mówiła, tylko jej się przyglądałem. Renee tak samo jak i Andrea i Destiny była naprawdę atrakcyjna. Włosy do piersi koloru czarnego. Była ode mnie niższa o głowę, ale za to była naprawdę szczupła. Trochę, aż za bardzo.
-Słuchaj Jase, nie krzycz. Będę za chwilę w domu, poszukamy jej.- powiedziała zdenerwowanym głosem do słuchawki, po chwili się rozłączyła.- Przepraszam, ale musze iść.- schowała telefon do tylnej kieszeni.
-Co się stało?- popatrzyłem na nią z troską w oczach.
-Destiny..- wyszeptała spuszczając głowę.
-Co z nią? - mój głos zadrżał.
-Zniknęła!- popatrzyła na mnie podnosząc głos.- Nie mogą jej znaleźć.
-Czekaj pójdę z Tobą.- wziąłem telefon z łóżka i wyszedłem w stronę drzwi razem z Renee.
Pojechaliśmy osobnymi samochodami. Byłem wcześniej niż Renee, ale postanowiłem na nią poczekać. Gdy przyjechała, weszliśmy do mieszkania, gdzie byli Christian i bliźniacy.
-A on co tu robi?- spytał Chris wskazując na mnie palcem.
-Spotkałam go po drodze.- skłamała.- Już nie bądź taki. Przyda się każda para rąk do znalezienia jej.- przewróciła oczami.
Christian jak zawsze posłał mi złowrogie spojrzenie, które olałem. Jak zwykle. Zaczęliśmy je szukać. Blondyn chyba najbardziej się tym przejął, bo był zdenerwowany, a zarazem zmartwiony jak nie wiem. W końcu usiadł na tarasie w ogrodzie.
-Chris?- podszedłem do niego.
-Co chcesz?- warknął.
-Znajdziemy ją.- stanąłem za nim.
-Z takim tempem na pewno.- powiedział sarkastycznie.
-Nie możesz się załamywać! Przecież nie mogła odejść daleko.
Christian wstał i odwrócił się w moja stronę.
-Nie znasz jej.- przybliżył się do mnie.- nie wiesz gdzie mogłaby być.- zwęził oczy.
-Znam wystarczająco.
-Nie wiesz o niej nic!- przerwał mi, jednocześnie podnosząc ton.- nie wiesz, jak ma na nazwisko, nie wiesz ile ma lat, nawet podstawowych rzeczy o niej nie wiesz! A dlaczego? Bo nie dałeś jej nawet szansy, żeby z nią pogadać, bo musiałeś jej wypomnieć to, że śpi z innymi chłopakami na imprezie.
-To samo ze mnie wyszło.- powiedziałem lekko się cofając.- nie wiedziałem, że aż tak ją to poruszy..
-No to jak wiesz poruszyło.-syknął.
Zignorowałem fakt, że czułem jego oddech na mojej szyi i podszedłem w stronę ogrodu.
-Słyszysz?- podniosłem palec wskazujący w górę, bardziej nastawiając uszy.
-Niby co?- podszedł do mnie.
-Ta melodia..
Słyszałem skądś z daleka jak leciała piosenka „Never Let You Go”.. O jednak mam fankę! Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany.
-Nic nie słyszę.- fuknął.
-Ale ja słyszę. Poczekaj tu.
Poszedłem w stronę melodii, którą słyszałem coraz głośniej, gdy byłem u celu zobaczyłem śpiącą na ławce Destiny, które słuchawki odłączyły się od telefonu. Podszedłem do niej i może to zabrzmi dziwnie.. ale musiałem zrobić jej zdjęcie.
 

4 komentarze:

  1. Jprdl! Proszę, błgaam dodawaj nowy rozdział <33 !
    No normalnie kocham Cię ! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodawaj szybko nowy rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na kolejną notke *,*

    OdpowiedzUsuń
  4. Booooooooooskiiii !!!!!!!! ;DDDDD

    Czekam na nn ! ^^

    xoxoox

    OdpowiedzUsuń