sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 13.


Destiny nie chciała się obudzić, więc postanowiłem usiąść na ławce, naprzeciwko niej. Szczerze? Nigdy bym się nie spodziewał, że milę od jej domu znajduję się tak piękna polana. Wziąłem jej telefon z ziemi i wyłączyłem piosenkę. Uśmiechnąłem się na widok jej tapety z napisem „Believe”. To było miłe, patrząc jak osoba, która Cię nienawidzi ma na telefonie coś co jest z Tobą związane. Zablokowałem jej telefon i zacząłem go okręcać na około w palcach, cierpliwie czekając jak Des się obudzi. Dziewczyna spała jak zabita. Dosłownie. Znudzony czekaniem, aż się obudzi wziąłem ją na ręce i poszedłem z stronę ogrodu, gdzie siedział Christian i Renee.
-Justin!- pisnęła Renee, podchodząc do mnie.- Czy z nią wszystko..
-Tak, wszystko w porządku.- przerwałem jej, uśmiechając się.- Po prostu zasnęła i nie chcę się obudzić.
-Zaprowadź ją do pokoju.- powiedział serdecznie Christian, uśmiechając się.
Do mnie? Woah.
Przytaknąłem mu i poszedłem z nią do jej pokoju. Położyłem ją na łóżku, po czym przykryłem kocem, który znajdował się na podłodze. No proszę, ten sam koc, na którym ja spałem. Blondynka, odwróciła się jednocześnie przytulając do siebie poduszkę. Wyglądała tak słodko.
BIEBER, NIE MOŻESZ SIĘ ZAKOCHAĆ. Tak właśnie krzyczała moja podświadomość. Niestety miała rację, nie mogłem. Podszedłem do szafki, na której miała różne swoje zdjęcia z dzieciństwa, pamiątki, maskotki i zeszyt. Przypominał pamiętnik, wiec nie miałem zamiaru sprawdzać co było w środku. Oglądałem jej zdjęcia. Gdy była młodsza, wyglądała całkiem inaczej niż jak wygląda teraz. Była ładna bez makijażu, nie potrzebnie teraz tyle go nakłada. Szczególnie na oczy. Tak myślę. Jedno zdjęcie przykuło moją uwagę. Były to 4 fotografie, zrobione w budce na zdjęcia. Na każdej miała śmieszne miny, ale nie była na nich sama. Była prawdopodobnie z chłopakiem, a na jednym się z nim całowała. Zdjęcia były oprawione w mała anty ramę. Nie wiadomo czemu, poczułem się zazdrosny. Aż z tego powodu parsknęłam śmiechem. Nagle usłyszałem jak Des porusza się na łóżku. Przecierała oczy, rozglądając się dookoła.
-Bieber?- spytała zdezorientowana.- Co ja.. Co Ty tu robię?- ponownie rozejrzała się dookoła.
-Zasnęłaś na ławce, za lasem, a wszędzie Cię szukali, wiec postanowiłem Cię wziąć do domu.- uśmiechnąłem się, podchodząc do niej.- Dobrze się czujesz?- usiadłem na łóżku.
-Tak.- spuściła głowę, na co zobaczyłem jak jej blond włosy z prawej strony, zmieniają kolor na czerwony.- Co się tak przyglądasz, jak głupi?- spytała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Rana się odnowiła. Będzie trzeba ponownie założyć bandaże.- uśmiechnąłem się niepewnie jednocześnie wstając.
-Myślę, że się obejdzie bez tego.- przewróciła oczami, gdy popatrzyła na zakrwawioną poduszkę, wyskoczyła z łóżka jak poparzona.
Parsknąłem śmiechem, widząc jej reakcję.
-Co Cię tak śmieszy?- lekko mnie popchnęła.
-Twoja reakcja.- zachichotałem.- Czyżbyś dostała okres?- zażartowałem.
-A spierdalaj.- ponownie mnie popchnęła, przewracając przy tym oczami.
-Wiesz co mnie zawsze zastanawiało?- usiadłem na jej łóżku, podpierając się z tyłu rękami, na co Des popatrzyła na mnie.- Jak to jest, że dziewczyna co miesiąc krwawi, ale przez to nie umiera?- popatrzyłem na nią, na co ona złapała się za czoło.
-Ty serio jesteś taki głupi, czy takiego udajesz?- spytała, patrząc na mnie z politowaniem.
-Ale czy to dla Ciebie nie jest dziwne?- spytałem, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Tak samo jakbym ja spytała, dlaczego chłopak może mieć tylko raz orgazm podczas stosunku, a dziewczyna może mieć ich więcej.- kącik jej ust się uniósł ku górze.
-A na to jest logiczne wytłumaczenie.- podniosłem palec ku górze, na co Des popatrzyła na mnie z zainteresowaniem.- Ale jeszcze go nie poznałem.- położyłem rękę na udzie.
-Jesteś idiotą.- przewróciła oczami i wzięła poduszkę, ściągając z niej poszewkę.
Nastała niezręczna cisza. Przynajmniej niezręczna dla mnie, a jej włosy stawały się coraz to mocniej czerwone. Chwyciłem jej rękę i poszedłem stronę łazienki.
-Co Ty do cholery robisz?!- wrzasnęła jak zamknąłem drzwi od łazienki.
-Ratuję Twoją główkę, skarbie.- puściłem jej oczko, na co ona ewidentnie zamilkła.
Zacząłem przemywać jej ranę, najpierw wodą, a potem wodą utlenioną. Mówię Wam widok jej, jak ją to szczypie jest przekomiczny.


Destiny’s POV


-Dobra, myślę, że starczy tej jebanej tlenówki.- syknęłam.
-Też tak myślę.- uśmiechnął się wrednie.- Uwielbiam na ciebie patrzeć, jak Cię leję nią po ranie.
-Nienawidzę Cię.- popatrzyłam na niego.
-Wcale nie.- powiedział z dumą.
-Byś się zdziwił.- mruknęłam.
-Nie boję się Ciebie, Viper.
Za nim zdążył cokolwiek zrobić, wstałam i wykręciłam mi rękę do tyłu.
-Aua! Destiny, do cholery!- wrzasnął z bólu.
-Cofnij to, Bieber!- trzymałam jego rękę w tyle.
-Ale to jest prawda!- mocniej ją wykręciłam, na co on syknął.
-Cofnij, albo Ci ją złamie.- wyszeptałam mu do ucha.
-Dobrze, cofam to, ale mnie puść kurwa!- warknął.
Puściłam jego rękę, a jego twarz była czerwona. Parsknęłam śmiechem widząc go w takim stanie.
-Nienawidzę Cię.- warknął, trzymając się za rękę.
-Tak sobie wmawiaj.- zakpiłam.
Bieber przewrócił oczami, a ja przetarłam moją otwartą ranę wodą. Po chwili Justin mi pomógł i założył mi bandaż na głowę. Przeczesałam od połowy głowy moje włosy palcami i popatrzyłam na Biebera, który stał za mną opierając się o ścianę.
-Des..- zaczął nerwowo.
-Tak?- spytałam, opierając się o blat ze zlewem.
-Przepraszam.- powiedział przekręcając głowę na prawą stronę.
-Za co?- spytałam zdezorientowana.
-Za ranek.- spuścił głowę.- Nie powinienem nic takiego mówić.- popatrzył na mnie.
Dopiero teraz przypomniała mi się dzisiejsza kłótnia, mimo tego nie miałam ochoty jej kontynuować.
-Zapomnij.- machnęłam ręką.
-Serio?- spytał zszokowany.
-Tak, serio.- powiedziałam, jakby to była najbardziej oczywista rzecz, po czym odwróciłam się do lustra.
Wyszliśmy z łazienki i poszliśmy do mojego pokoju. Pościeliłam moje łóżko, a Justin przyglądał się zdjęciom na szafce. Po chwili podeszłam do niego sprawdzając na co patrzy.
-To ja i Alan.- powiedziałam, stając przy nim.
-Ten Alan, co Cię zaatakował?- popatrzył na mnie, trzymając zdjęcie w jednej ręce.
-Tak.- spuściłam głowę.
-Czemu z nim byłaś?
-Teraz, to sama nie wiem.- wzruszyłam ramionami.- Byłam młoda.
-I głupia.- zażartował.
-Ja nigdy nie byłam głupia!- wskazałam na siebie, mówiąc z naciskiem na „nigdy”.
-Tak sobie wmawiaj.- przytaknął głową z kpiną.
-Dupek.- popchnęłam go w stronę łóżka, na które opadł.
-Serio? Nie lepiej powiedzieć, że masz na to ochotę, niż popychać mnie na łóżko?- powiedział podnosząc brew.
Przewróciłam oczami, podnosząc głowę do góry, nagle obok mnie pojawił się Justin, który przełożył sobie mnie przez ramię, na co głośno pisnęłam.
-Cholera jasna! Kretynie, postaw mnie!!- zaczęłam obkładać pięściami jego plecy.
Podszedł w stronę łóżka i rzucił mnie na nie, jednocześnie kładąc ręce pomiędzy moją głową.
-Co się tak na mnie patrzysz?- lekko podniosłam głowę.- Ciastko Ci obiecałam, czy co?
-Masz ładne oczy.- powiedział, jakby mnie w ogóle wcześnie nie słyszał.- Tylko czasami przesadzasz w malowaniu ich.
-Jeżeli Ci to przeszkadza, to nie patrz na nie.- przewróciłam oczami.
-Masz jakieś powody, żeby się tak silnie malować?- podniósł brew.
-A, żebyś wiedział, że mam.


_____________________________

Myślałam, że nikt tego nie czyta ;ccc
A tu taki suprise, lol .
Bądź co bądź teraz bede czesciej rozdziały dodawać. Piszcie jak Wam się podoba itd.
Whatever
KW <3

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 12.

Justin’s POV


Wracałem do domu. Byłem zdenerwowany sam na siebie. Po co ja się do chuja odzywałem!? Z nerwów kopałem w każdy pobliski kamień.. Poza tym nieźle się wkopałem. Hotel jest po drugiej stronie miasta. Ale oczywiście moja mądra głowa nie pomyślała wcześniej i dopiero w połowie drogi zadzwoniłem do Chaza.
-Siema, stary gdzie ty jesteś?
Ciągle zadawał to samo pytanie. No denerwujące.-Jestem na ul. Roseterd. Przyjedź po mnie, błagam!
-Jasne, zaraz będę.
Rozłączył się. Usiadłem na krawężniku i czekałem na Chaza. Byłem tak zdołowany. Po co ja się kurwa odzywałem?! Po co!? Ona nie zasłużyła.. Nigdy nie myślę głową. Po jakichś 10 minutach przyjechał Chaz. Wsiadłem do samochodu i swobodnie oklapłem na siedzenie.
-Gdzie Ty byłeś?- spytał, nie odrywając oczu od drogi.
-A u znajomej.- oparłem rękę o podłokietnik, ja moją głowę o dłoń.
-U Destiny? Czy jak jej tam?
-Skąd o niej wiesz?- popatrzyłem na niego, oblizując usta.
-Wczoraj coś o niej wspominałeś na imprezie.- podniósł brew.- Może mi w końcu coś powiesz o tej dziewczynie?
Zbielałem. No co ja mogłem o niej mówić, nawet jej nie znając?!
-Słyszałeś o gangsterce o pseudonimie Viper?
-To jest ta Destiny?!- spytał wystraszonym głosem.- Stary zerwij z nią kontakty! Ona może Cię zabić!
-Ona mi tego nie zrobi!- podniosłem ton.
-Skąd niby to wiesz?- popatrzył na mnie, po czym ponownie przeniósł wzrok na jezdnie.- wiesz ile ona już osób zabiła? Nie zawaha się przed kolejnym zabójstwem. I nie obchodzi jej to, że jesteś sławny.
-Jestem pewny, że mi nic nie zrobi. Choć się dzisiaj trochę posprzeczaliśmy. I jak widzisz.. ŻYJĘ!- powiedziałem z naciskiem na „żyję”.
-Dlaczego nie możesz się umawiać z jakąś normalną dziewczyną?- spytał z politowaniem.
-Jak mogę wymagać od dziewczyny, żeby była normalna jak sam nie jestem!?
Odpowiedzią był śmiech Chaza. W końcu byliśmy na miejscu. Całe szczęście. Zatrzasnąłem drzwi z całej siły i wszedłem do hotelu.
-Dzień dobry panie Bieber.- powitała mnie recepcjonistka.
-Czego?- warknąłem.
-Dzwonił niejaka Renee. Chciała się z panem umówić. Mówi, że przyjdzie do pana za chwilę.- uśmiechnęła się serdecznie, ale z lekkim grymasem.
Renee? Przyjaciółka Des?
-Niech przyjdzie. Będę na nią czekać.- powiedziałem oschle.
Poszedłem do pokoju i położyłem się na łóżko. Długo i intensywnie myślałem o tym co mogła chcieć ode mnie owa dziewczyna. Nie musiałem długo myśleć, bo do moich drzwi zapukała brunetka.
-Proszę.- podniosłem się.
-Cześć.- uśmiechnięta Renee weszła do pokoju.
-No cześć.- wstałem uśmiechając się.- Co Cię do mnie sprowadza?- podszedłem do niej.
-Ta sprawa z rana.- zaczęła się robić nerwowa.- Wiem, że to nie moja sprawa, ale kurde Des jest moją przyjaciółką i nie chcę, żebyście się kłócili, bo moim zdaniem powinniście być razem, choć ona mówi, że nie chcę, ale ja wiem, że w końcu tak będzie.- wykrzyczała jednym tchem.- Bieber przeproś ją!- chwyciła moje ramionami, potrząsając nimi.
Próbowałem przekonwertować to o czym ta laska mówiła..
-Renee, o czym Ty mówisz?- spytałem wyrywając się z jej uścisku.
Gdyby nie to, że jest przyjaciółką Des pomyślałbym, że jest jakaś nienormalna.
-Ja wiem, że nie jesteś dla niej jak wszyscy inni. Nie widzi w Tobie sławy. Widzi zwykłego chłopaka.- popatrzyła na mnie.- znam ją długi czas, więc wiem co mówię.
-Ale ja z nią nie będę!- zawrzałem.
-Nigdy nie mów nigdy.- zacytowała moje motto.
No kto by pomyślał, że akurat ona będzie je znać.
-Nie jest w moim typie.- skłamałem.
-Taa, uważaj, bo Ci uwierzę.- zakpiła sarkastycznie.
-Jak Ty to robisz, że wiesz wszystko?
-Bo ja zawsze wiem wszystko.- podniosła brew.
-No dobra. Bądź co bądź. Ja nie jestem w jej typie.
-Tak sobie wmawiaj!- energicznie podniosła ręce w górę.- Ona się do Ciebie uśmiechnęła.. A ona nigdy tego nie robi!- krzyknęła.
-To jeszcze nie jest powód.
-Słuchaj kurwa. Albo mnie posłuchasz i pójdziesz do niej i ją przeprosisz, albo kurwa zdobędziesz wroga na całe życie, który w każdej chwili może Ci wysadzić głowę, więc wybieraj.- skrzyżowała ręce podnosząc brew.
Westchnąłem spuściwszy głowę. Renee miała rację. Wszystko co mówiła to była pieprzona prawda. Ale nie mogę jej tak po prostu przeprosić. To musiało być coś wyjątkowego.
-Dobra mam pomysł.- popatrzyłem na nią.- Tylko będziesz musiała mi w tym pomóc.
-Uuu będzie ciekawie.- usiadła na łóżku, zakładając nogę na nogę.- Mów.
-Wezmę ją na..
-Randkę?- spytała, przychylając głowę.- Wątpie, że się zgodzi, po Alanie ma taki uraz, że o ja pierdole.- skrzywiła się.
-To tłumaczy dlaczego dzisiaj się nie zgodziła na pójście ze mną na obiad.- spuściłem głowę.
Renee wzruszyła ramionami. Nagle wyciągnęła telefon z kieszeni.
-Przepraszam, musze odebrać.
-Nie krępuj się.- uśmiechnąłem się.
-Halo?- odebrała telefon.
Nie słuchałem o czym mówiła, tylko jej się przyglądałem. Renee tak samo jak i Andrea i Destiny była naprawdę atrakcyjna. Włosy do piersi koloru czarnego. Była ode mnie niższa o głowę, ale za to była naprawdę szczupła. Trochę, aż za bardzo.
-Słuchaj Jase, nie krzycz. Będę za chwilę w domu, poszukamy jej.- powiedziała zdenerwowanym głosem do słuchawki, po chwili się rozłączyła.- Przepraszam, ale musze iść.- schowała telefon do tylnej kieszeni.
-Co się stało?- popatrzyłem na nią z troską w oczach.
-Destiny..- wyszeptała spuszczając głowę.
-Co z nią? - mój głos zadrżał.
-Zniknęła!- popatrzyła na mnie podnosząc głos.- Nie mogą jej znaleźć.
-Czekaj pójdę z Tobą.- wziąłem telefon z łóżka i wyszedłem w stronę drzwi razem z Renee.
Pojechaliśmy osobnymi samochodami. Byłem wcześniej niż Renee, ale postanowiłem na nią poczekać. Gdy przyjechała, weszliśmy do mieszkania, gdzie byli Christian i bliźniacy.
-A on co tu robi?- spytał Chris wskazując na mnie palcem.
-Spotkałam go po drodze.- skłamała.- Już nie bądź taki. Przyda się każda para rąk do znalezienia jej.- przewróciła oczami.
Christian jak zawsze posłał mi złowrogie spojrzenie, które olałem. Jak zwykle. Zaczęliśmy je szukać. Blondyn chyba najbardziej się tym przejął, bo był zdenerwowany, a zarazem zmartwiony jak nie wiem. W końcu usiadł na tarasie w ogrodzie.
-Chris?- podszedłem do niego.
-Co chcesz?- warknął.
-Znajdziemy ją.- stanąłem za nim.
-Z takim tempem na pewno.- powiedział sarkastycznie.
-Nie możesz się załamywać! Przecież nie mogła odejść daleko.
Christian wstał i odwrócił się w moja stronę.
-Nie znasz jej.- przybliżył się do mnie.- nie wiesz gdzie mogłaby być.- zwęził oczy.
-Znam wystarczająco.
-Nie wiesz o niej nic!- przerwał mi, jednocześnie podnosząc ton.- nie wiesz, jak ma na nazwisko, nie wiesz ile ma lat, nawet podstawowych rzeczy o niej nie wiesz! A dlaczego? Bo nie dałeś jej nawet szansy, żeby z nią pogadać, bo musiałeś jej wypomnieć to, że śpi z innymi chłopakami na imprezie.
-To samo ze mnie wyszło.- powiedziałem lekko się cofając.- nie wiedziałem, że aż tak ją to poruszy..
-No to jak wiesz poruszyło.-syknął.
Zignorowałem fakt, że czułem jego oddech na mojej szyi i podszedłem w stronę ogrodu.
-Słyszysz?- podniosłem palec wskazujący w górę, bardziej nastawiając uszy.
-Niby co?- podszedł do mnie.
-Ta melodia..
Słyszałem skądś z daleka jak leciała piosenka „Never Let You Go”.. O jednak mam fankę! Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany.
-Nic nie słyszę.- fuknął.
-Ale ja słyszę. Poczekaj tu.
Poszedłem w stronę melodii, którą słyszałem coraz głośniej, gdy byłem u celu zobaczyłem śpiącą na ławce Destiny, które słuchawki odłączyły się od telefonu. Podszedłem do niej i może to zabrzmi dziwnie.. ale musiałem zrobić jej zdjęcie.
 

poniedziałek, 3 czerwca 2013

Rozdział 11.

Czy ja dobrze zrozumiałam? Bieber zaprasza mnie na obiad?
-Chyba nie skorzystam.- odłożyłam szklankę do zlewu.
-Ale dlaczego?- spytał jakby był jakąś małą dziewczynką proszącą się o lizaka.
-Bo nie mam ochoty się z tobą spotykać?- powiedziałam ironicznie.- Poza tym co Ty jeszcze tutaj robisz? Już jak się obudziłeś powinieneś stąd wybyć.
-Pierwsze słyszę.
-Jak się opija na imprezie, a potem nic nie pamięta to tak jest.- przewróciłam oczami.
-Wolę być opity, niż ruchać się z pierwszym lepszym.
Moje serce ewidentnie stanęło. Podeszłam do niego bliżej jednocześnie pchając go z krzesła, tak, że wstał. W tej chwili nie obchodziło mnie czy był ode mnie wyższy.
-Co Ty kurwa powiedziałeś!?- popchnęłam go.
-Słyszałaś.- skrzyżował ręce, podnosząc brew.
-Ty się prosisz o porządny wpierdol.- ponownie go pchnęłam.
-Nic mi nie zrobisz Destiny.
-Można się założyć.- skrzyżowałam ręce.
Justin się nie odezwał, jedynie co zrobił to spuścił głowę.
-Z resztą po co ja na Ciebie marnuję czas?!- podniosłam energicznie ręce.- Wypierdalaj stąd!- wskazałam palcem na drzwi.
-Ale Des..
-Wypierdalaj!- nawet nie pozwoliłam mu dokończyć.
Westchnął, obrócił się i opuścił siedzibę. Po chwili do pokoju wleciał Christian.
-Destiny? Wszystko w porządku?- podszedł do mnie bliżej.
Byłam cała roztrzęsiona. Słowa Biebera zabolały mnie, ale kurwa czemu?! Gdy Andrea tak do mnie mówi to mam to w dupie, a jak on.. wypowiedział te słowa, to bolało. Tępy chuj.
-Ten skurwysyn..- powiedziałam przez zęby.
-Shhh.
Christian podszedł do mnie bliżej, jednocześnie obejmując ramieniem. Po chwili objął mnie mocniej, tak, że moje ciało stykało się z jego. Trzymał mnie w uścisku dopóki się nie uspokoiłam.
-Zabiję skurwysyna.- powiedziałam wyswobadzając się z jego uścisku.
-Nie rób tego.- powiedział spokojnym głosem.
-Czemu nie?! Pierwsze zaprasza mnie na obiad, a potem mówi, że jestem kurwą i dziwką! Przegiął kurwa, przegiął!- cała furia, ponownie ogarnęła moje ciało.
-Jak Cię nazwał?!- spytałam wkurzony Chris.
-No nie powiedział tego wprost, ale ja to tak odebrałam.- wzruszyłam ramionami.- Skąd on wie co ja robię na imprezach?!
-Możliwe, że Andrea mu powiedziała..- podrapał się po karku.- Dawała mu jakieś ubrania, mogła wcześniej z nim rozmawiać.
Całą furia ponownie wróciła. Gdyby spojrzenie mogłoby zabić, Christian leżał by teraz martwy. Jak ta suka mogła się tak daleko posunąć!?! Zajebie szmatę. Poszłam do kuchni po nóż, a następnie weszłam biegiem po schodach i po chwili znalazłam się w pokoju Andrei.
-Co ty sobie kurwa myślisz?! Po co to wszystko powiedziałaś Bieberowi, huh?!
-Ja mu powiedziałam tylko prawdę!- wstała z łóżka, podchodząc do mnie.
-Słuchaj pieprzona suko, jeśli ten człowiek tu wróci, a Ty mu powiesz chociaż jedno słowo o mnie to Cię zabiję! Albo tak dojebie, że przez długi czas nie będziesz mogła normalnie funkcjonować.- wytknęłam jej palec w krtań, stając coraz bliżej.
-Słuchaj pieprzona szmato!- odepchnęła mój palec.- Jeśli byś się nie kurwiła z pierwszym lepszym to nie musiałabym mu nic mówić!
-Ja pierdole, przegięłaś.- pchnęłam ją w bok nożem, który po chwili go z niej wyciągając.
Andrea skuliła się z bólu, łapiąc krwawiące miejsce.
-Jeszcze jakieś pieprzone uwagi Andreo?- spytałam wycierając nóż.
-Nienawidzę Cię szmato.- powiedziała ze łzami w oczach.
-Nie pochlebiaj mi skarbie.- uśmiechnęłam się wrednie.- Lepiej idź odkaź ranę, bo jeszcze zakażenia dostaniesz.- udałam współczucie.
Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. W salonie siedział Christian, a ja poszłam do kuchni wrzucając nóż do zlewu.
-Co Ty jej zrobiłaś?- stanął za mną Chris.
-Pchnęłam nożem.- powiedziałam dumnie.
Christian Westchnął.
-Nie możesz każdego problemu załatwiać w taki sposób.- chwycił mnie za biodra.
-Nie załatwiam każdego problemu, w taki sposób. Po prostu Andrea działa mi na nerwy.
-Proszę Cię. Opanuj trochę swoją złość inaczej niedługo będziesz zabijać przez to, że ktoś trzyma łyżkę w zły sposób.- zażartował.
Zachichotałam lekko.
-Myślę, że nie będzie źle do tego stopnia.
-Taką mam nadzieję.- puścił mi oczko, jednocześnie puszczając moje biodra. Dopiero teraz zauważyłam, że je na mnie trzymał.
Christian zrobił nam śniadanie, które zjadłam z apetytem. Po śniadaniu włożyłam wszystkie naczynia ze zlewu do zmywarki i ją włączyłam. Nie mogłam się skupić ciągle myślałam o tym co powiedział mi Bieber. To było dziwne. Powinnam się odstresować, ale jak? Nie miałam ochoty na seks, ani na żadne tego typu zabawy. Postanowiłam pójść się ubrać. Wybrałam czarne spodenki i białą luźną bluzkę, a pod to czarny stanik, do tego czarne trampki. Wzięłam telefon i słuchawki i wyszłam w stronę ogrodu. Postanowiłam jednak wyjść na polanę, która była o mile dalej od naszej siedziby. Była ładna pogoda. Słońce świeciło, a pieprzone ptaki ćwierkały. Usiadłam na ławce pomiędzy dwoma drzewami. Oparłam się o drzewo, a nogi wyłożyłam na ławkę. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam moją playliste.
”..They say that hate has been sent, so let lose the talk of love..”
Po chwili otwarłam oczy i popatrzyłam na telefon. Wiedziałam, że skądś znam tą piosenkę! Tą piosenkę słuchałam wyjeżdżając z San Francisco. Zawsze, gdy było mi źle jej słuchałam. Tą samą piosenkę nucił Justin pod prysznicem!
-Justin Bieber, Never let you go.- powiedziałam sama do siebie.- Musi to być akurat Twoja?- spytałam sarkastycznie.
Przewróciłam oczami i ponownie włączyłam ją. To, że jego nie lubię to nie znaczy, że nie mogę słuchać jego jednej piosenki. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się tekstem.
”..There’s a dream. That I’ve been chasing want so badly, for it to be reality..”
Do moich oczu napłynęły łzy. Ta piosenka przypomniała mi wszystkie chwile spędzone z Alanem. Te złe, ale też i te dobre, a było ich sporo. Każda dziewczyna w szkole zazdrościła mi chłopaka, każdy mówił, że pasujemy do siebie. Nie wstydziłam się tego, że z nim byłam. Miał opinie chuligana, który pił i palił. Nie bałam się, że w jego towarzystwie coś mi się stanie. Denerwowało mnie to, że palił, bo tym samym niszczył sobie płuca. Cóż za zbieg okoliczności, teraz ja to robię. Kochałam go całym sercem, ale jak widać było to uczucie nieodwzajemnione. Nie mogłam uwierzyć, że mogłam z nim być.. Był marzeniem każdej dziewczyny w szkole, a wybrał mnie. Byłam z nim pięć miesięcy. Pięć pieprzonych miesięcy, które poszły się jebać! Pewnie, gdyby pewna dziewczyna nie zaprosiła mnie na imprezę, na której był on i Sasha, teraz nie siedziałabym w tym gównie, tylko u rodziców w San Francisco.
”..It’s like an angel came by and took me to heaven, cause when I stare In your eyes, it couldn’t be better..”
Każde słowa z tej piosenki przypominały mi Alana. Każdego dnia, gdy się witaliśmy mówił do mnie „aniołku” lub „księżniczko” co zawsze sprawiało, że motylki latały w moim brzuchu jak szalone.
Dość!
Wyłączyłam tą piosenkę i słuchałam kolejnej.
”.. Once upon a time, a few mistakes ago I was in your sights, you got me all alone..”
Ponownie zamknęłam oczy i rozkoszowałam się piosenką. Jako jedyna nie przypominała mi nic. Zwykła piosenka..
”.. I guess you didn't care, and I guess I liked that and when I fell hard, you took a step back..”
Włożyłam telefon do kieszeni spodenek i osunęłam się lekko na ławkę. W tej chwili zastanawiałam się, jak to jest ponownie kochać. Czy, np. moje uczucia do kogoś byłyby na tyle silne, a moje zaufanie na tyle naiwne, żeby ponownie się w kimś zakochać? Wątpie w to, ale życie płata nam różne figle.. Zawsze, gdy słucham piosenek, zastanawiam się nad czymś co nie ma kompletnego sensu. Myślę o miłości, która i tak dla mnie istnieje, albo myślę o osobach, które już dawno powinnam wymazać ze swojej pamięci.
Jestem nienormalna.
”..Cause I knew you were trouble when you walked in so shame on me now..”
Po tych słowach moje myśli mną zawładnęły i niewiadomo kiedy, zasnęłam.

_______________________________________

Kolejny rozdział, mmmmmm.
Co wyniknie dlaje z kłótni Jusa i Des? O.o

follow on twitter @xxKaLoLaxx
pytaj ask.fm/teachhowtodougie