sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 15.

Justin’s POV


Leżeliśmy wtuleni do siebie. Nie mogłem uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Czułem się naprawdę świetnie w jej obecności, ale czy to mogę nazwać zakochaniem? Moje przemyślenia przerwały wibracje mojego telefonu. Odsunąłem od siebie Destiny, żeby móc odebrać.
-Halo?
-Justin? Gdzie jesteś? Słuchaj wiem, że ostatnio jesteś na mnie nieźle wkurzony, jestem Ci winien przeprosiny. Ale musisz dzisiaj jechać do studia. Miley już czeka!
-Już jadę.- wstałem z łóżka, ubierając na siebie bluzę, którą wcześniej ściągnąłem.
-Gdzie idziesz?- spytała Des, podnosząc się.
-Mam dzisiaj nagranie nowej piosenki z Miley. Co jak co, ale tytuł tej piosenki jest świetny.- wyszczerzyłem się.
-Jaki?- wstała.
-Destiny*.- ponownie pokazałem jej moje białe zęby.
Przewróciła oczami. Stała obok mnie, za bardzo nie wiedząc co zrobić.
-Może się jakoś pożegnasz?- wystawiłem ręce, w jej stronę.
-Chciałbyś.- skrzyżowała ręce.
-Suka.- warknąłem, dając jej znak, że żartuję.
-Sukinsyn. –syknęła.
Uśmiechnąłem się mówiąc jej „cześć” i zszedłem schodami na dół. W salonie siedział Christian.
-Ej Bieber!- zawołał mnie.
Teraz będzie coraz lepiej.
Odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego ze złością. Koleś podszedł do mnie i gdy był metr ode mnie skrzyżował ręce.
-Trochę mi się spieszy.- syknąłem.
-Jestem Ci winien przeprosiny.- popatrzył na mnie.- Nie powinienem Cię osądzać.
Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
-Woah.- wydukałem.
-Serio, stary.. Nie powinienem. Po prostu Destiny dużo dla mnie znaczy..- podrapał się po karku.- Jakbym ją stracił, jednocześnie mógłbym umrzeć.
-Czujesz coś do niej?- przez moje żyły przepływały wszystkie emocje, jakie istnieją dla człowieka.
Ból, zazdrość, smutek, gniew, przerażenie, zdziwienie.
-Jest dla mnie jak siostra.- lekko się uśmiechnął.- Nie mógłbym znieść tego, że zginęła, albo, że cierpi. Masz rodzeństwo przecież.. Wiesz o co mi chodzi.- jego ręce swobodnie opadły.
-Tak mam i rozumiem.- wymusiłem na mojej twarzy uśmiech.
-Nie chcę, żeby coś jej się stało, rozumiesz?- spytał patrząc na mnie z politowaniem.- Jeżeli dotkniesz ją bez jej zgody, obiecuję na Boga, że Cię zabije, a Destiny mi w tym pomoże.- powiedział z powagą.
-Nie mam zamiaru jej nic robić. Ko..
No to się wkopałem.
-Ko?- spytał Chris, krzyżując ręce.- Przetłumaczysz?
-Kochana jest.
Bieber, dobry jesteś.
-To prawda.- chyba uwierzył w to całe kłamstwo.
-Musze spadać, więc do zobaczenia.
Wyszedłem z domu i wsiadłem w mój samochód. Zastanawiałem się, co ja do cholery chciałem powiedzieć.. Że ją kocham? To nie jest rzeczą możliwą. Nigdy z nią nie będę. Odpaliłem silnik, myśląc o niej, całą drogę.. Czyżby Justin Bieber, idol nastolatek, mógłby się zakochać w kryminalistce, która potrafiłaby zabić spojrzeniem..
Jej pięknym błękitnym spojrzeniem.
To wszystko jest takie pokurwione. Z jednej strony, chciałbym ponownie dziewczynę taką jaką była Caitlin. Ale z innej strony, nie mogę wymagać od dziewczyny, żeby byłą normalna, skoro ja sam nie jestem!
To uczucie..
Gdy jej nie widzę, pragnę ją zobaczyć. Gdy jej nie dotykam, pragnę ją dotknąć. Gdy jej nie ma obok, nie mogę przestać o niej myśleć.
Stałem w korku.
-Zajebiście kurwa.- przewróciłem oczami, opierając się o podłokietnik.
Wyciągnąłem telefon. Dostałem trzy wiadomości od Chaza i kolejne trzy od Scootera. Większość nich to pytania, gdzie jestem, za ile będę i czemu nie odpisuję. Zwariować można. Nie odpisałem na żadnego z nich. Momentalnie zepsuł mi się humor. Wtedy przypomniało mi się zdjęcie , które jej zrobiłem, gdy spała. Otworzyłem je i na sam widok jej drobnego ciała moja twarz się rozpromieniła.


Destiny’s POV


Trzymałam się za głowę. Cholera jasna co ja przed chwilą z nim robiłam?!  On mnie tak pociągał.. To było silniejsze ode mnie. Nie.. To nie może być to.. To jest zwykłe pociąganie, żadne uczucie!
W moim brzuchu zaburczało, więc zeszłam na dół. W drodze do kuchni zetknęłam się z Christianem.
-Destiny!- dosłownie rzucił się na mnie.
-Christian!- krzyknęłam.
-Wszystko z Tobą dobrze?- popatrzył na mnie z troską w oczach.

-Nie, jest okropnie!- udałam smutek.- Jestem taka głodna, a nie ma mi kto zrobić jedzenia!
-Idiotka.- przewrócił oczami, trzymając mnie za ramiona.
-Ale serio, jestem głodna, więc mnie puść.- próbowałam się wyrwać, ale niestety Chris był silniejszy.
-Zrobił Ci coś?- popatrzyłam na mnie podnosząc brew.
-Nie.- odpowiedział stanowczo, unikając kontaktu wzrokowego.
-Na pewno?
-Słuchaj jakby coś mi zrobił to by go musiała kurwa karetka stąd brać, więc..- przechyliłam głowę na prawą stronę.
Christian puścił mnie i poszedł razem ze mną do kuchni. Zaczęliśmy robić jajecznicę. Dokładnie z dwunastu jajek, ale po rozbiciu kilku jednak zrobiliśmy ją z ośmiu.
-Wiesz co jest jutro?- gruchał Chris, nakładając jajecznicę na talerze.
-Nie, co?- spytałam zdezorientowana.
-No proszę Cię..- popatrzył na mnie stanowczo.- Twoje osiemnaste urodziny Des.
Otworzyłam szeroko oczy, podchodząc do kalendarza. Rzeczywiście..
Jutro kończę osiemnaście lat. Ta data powinna być wyjątkowa, ale czemu miała być taka skoro wszystkie „owoce zakazane” wypróbowałam już dużo wcześniej?
-Dzień jak dzień.- przewróciłam oczami, podchodząc do blatu, gdzie znajdował się talerz z moją porcją jajecznicy.
-Wchodzisz w dorosłość- powiedział, biorąc gryz jajecznicy.
-Słuchaj.- popatrzyłam na niego z chęcią mordu.- Siedzę w tym gównie cztery lata, piję i palę od trzech, a seks uprawiam od dwóch, więc nie mów mi do cholery, że wchodzę w dorosłość!- walnęłam ręką blat.
-Destiny…- powiedział łagodnie.- Nie miałaś robionych urodzin od czterech lat.. Należy Ci się.
-Ale ja nie chcę!- syknęłam.- Jeśli chcecie zrobić mi jakąś niespodziankę jutro to mi po prostu nie wchodźcie w paradę i nie wkurwiajcie mnie!
-Nie będę Cię zmuszać.- powiedział ostatecznie.- Ale to nie znaczy, że nie mam dla Ciebie niespodzianki.
Popatrzyłam na Niego pytająco, składając dłonie jak do modlitwy, opierając mój podbródek o nie.
-Przekonasz się jutro..- uśmiechnął się, wychodząc z kuchni.



_____________________________________________

Jejku, jejku
18-stka Des? Myślicie, że Juju wpadnie?
Dziekuje, za komenatrze pod rozdzialami
KOCHAM WAS <3

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 14.

*flash back*


-Des, jest tak gorąco, chodźmy do Starbucksa na koktajl.- pisnęła Annika.
-Z chęcią.- powiedziałam, ocierając czoło od potu.
Poszłyśmy do kawiarni i usiadłyśmy przy stoliku z widokiem na drogę. Zamówiłyśmy koktajl, jednocześnie układając nasze torby z zakupionymi wcześniej ubraniami obok nas. Było mi tak gorąco, że postanowiłam spiąć włosy w niechlujnego koka. Annika mówiła mi o rzeczach o których nie miałam kompletnego pojęcia. Patrzyłam na ulicę i tam zauważyłam chłopaka. Ciągle się chował za samochodami, jakby się przed kimś uciekał. Mój lęk przed tym facetem minął, jak zniknął z mojego pola widzenia.
-A to kto?- przerwała Annika, wychylając głowę przede mnie.
Odwróciłam się i zauważyłam chłopaków ubranych na czarno. Ja się pytam, jak im nie było do cholery gorąco?! Gdy zauważyłam w ich dłoniach bronie, momentalnie chwyciłam swojej torebki i wyjęłam swoją, chowając ją do moich czarnych spodenek. Odwróciłam się w stronę Anniki.
-Nie patrz na nich.- powiedziałam przez zęby.
-Co?
-Nie patrz na nich.- syknęłam.
Annika, nie była z tych okolic, więc nie miała pojęcia o tym, że są tutaj też niebezpieczni gangsterzy. Chłopaki przeszli całą kawiarnie wzdłuż i wszerz, po czym zatrzymali się przy naszym stoliku. Moje serce zaczęło mocniej bić, gdy jednego ręce opierały się o nasz stolik.
-Panienki.- powiedział  jeden z chłopaków, z serdecznym uśmiechem.- Jesteście piękne.
-Dobra Jose, nie pierdol. Mam taką chcicę, że o ja pierdole. Bierz je i bez dyskusji.- powiedział drugi facet.
-No tak kurwa nie będzie!- wstałam, będąc kilka centymetrów od twarzy jednego i drugiego.
Nie żałowałam decyzji, będąc zabezpieczona w broń, skoro jeszcze oni się tego nie spodziewali. Poza tym zawsze byłam odważną i do tego wulgarną dziewczyną.
-Co Ty powiedziałaś?- spytał spokojnym głosem, podnosząc brew.
-Jeśli masz ochotę poruchać, to do burdelu.- uśmiechnęłam się wrednie, krzyżując ręce.
-Ty dziwko.- uderzył mnie w twarz.
Uderzyłam głową o podłogę. Annika próbowała mi pomóc wstać.
-Teraz!
Dwaj kolesie uciekli, a do kawiarni nagle zaczęły wbijać się naboje. Wszystkie przeleciały przez szybę, jednocześnie jeden z kawałków szyby został utkwiony pod moim okiem. Annika wyprowadziła mnie z pomieszczenia, po chwili dzwoniąc na karetkę. Wtedy straciłam przytomność.
Obudziłam się w szpitalu. Słyszałam jak doktor rozmawiał z moimi rodzicami.

-Wszystko z nią dobrze, tylko będzie mieć Blizne pod okiem. Szkło za mocno się wbiło do jej skóry.
Zamknęłam oczy i ponownie straciłam przytomnośc.


*koniec flash back’u*


-Więc jestem ciekaw, jaki.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.- poruszyłam brwiami.
-Czyli się nie dowiem?
-Nie.
Westchnął.
Położyłam się na łóżku, jednocześnie wyciągając dłonie do tyłu. Bieber, położył się obok mnie i razem wpatrywaliśmy się w sufit.
-Wiesz, chyba podobasz się Christianowi.- powiedział, po chwili ciszy.
-Że co?- odwróciłam głowę w jego stronę.
-Oni Cię szukali, wiesz o tym?- powtórował mi.
Popatrzyłam z powrotem na sufit, jednocześnie dając mu do zrozumienia, że nic o tym nie wiedziałam. To była prawda, ale dlaczego? Nie było mnie tylko chwilę.
-Christian się najbardziej martwił. Cały czas chodził zdenerwowany i zmartwiony.
Czułam jego wzrok na moim ciele.
-To normalne.- odwróciłam głowę w jego stronę, a kącik moich ust uniósł się ku górze.- Jestem dla niego jak siostra, to normalne, że się martwił.
-Nie wiem, czy o siostrę martwiłby się w taki sposób.- nie dawał za wygraną.
-Czasami jest trochę za bardzo rozdrażniony, a jednocześnie jest zbyt uczuciowy. Wiele dla niego znaczę, tak samo jak Renee, Jason i Robin.
-A Andrea?
-Proszę Cię.- zakpiłam.- On ją tylko dotyka kiedy musi się wyżyć, albo zrelaksować. A ona jest w tym najlepsza. Podobno.- wzruszyłam ramionami, z powrotem patrząc na sufit.
-W sensie?
-Jest dobra w łóżku. Podobno.- ponownie popatrzyłam na niego.- Mówię tylko co słyszałam.
-Ty też zła nie jesteś.- poruszył brwiami.
-Ta, żebyś jeszcze coś z tamtej nocy pamiętał, to byłoby świetnie.- powiedziałam z ironią w głosie.
-Skąd wiesz, że nie pamiętam?- podparł swoje ciało na prawej ręce, żeby widzieć mnie lepiej.
Powtórowałam mu i podparłam się tylko, że na dwóch rękach.
-Pamiętam ten jęk, jak całowałem Twoją szyję.- wyszczerzył się.- Chyba Ci się podobało.- poruszył brwiami.
-Może tak, może nie. Za dużo byś chciał wiedzieć.
Nastała cisza, patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nagle Justin znalazł się kilka milimetrów od mojej twarzy. Wiedziałam do czego zmierza i jakoś nie chciałam tego przerywać. Poczułam jego ciepły oddech na moich ustach. Po chwili nasze usta się złączyły. Na początku to było zwykłe muskanie, ale po chwili pocałunek się pogłębił. Bieber włożył język do moich ust, jednocześnie przysuwając mnie do siebie, tak, że leżałam pod nim. Wplotłam rękę w jego włosy, a on swoją położył na mojej talii. Jezu, jak on całował.. Tego nie da się opisać. To trzeba poczuć! Przyciągając mnie jeszcze bardziej do siebie, jego język zaczął wędrować po mojej szyi, a Justin składał na niej wiele pocałunków. Zamknęłam oczy z rozkoszy. To było cudowne uczucie, gdy chłopak to robił. Po chwili postanowiłam przejąć pałeczkę i usiadłam na nim okrakiem. Bieber usiadł, a ja siedząc na nim zaczęłam się wpijać w jego usta, tak samo jak on w moje. Nasze języki walczyły o dominacje. Ani ja, ani on nie dawali za wygraną. Strasznie pociągał mnie sposób w jaki mnie całował. To było takie podniecające, szczególnie, że wiedział jak to robić, żeby zadowolić dziewczynę. Jego ręce znalazły się na moich pośladkach, mocno je chwycił, na co jęknęłam mu do ust. Czułam, że się uśmiechnął z tego powodu, a ja przewróciłam oczami w myślach. Nie miałam go dość. To co robił… Było świetne! Może się powtarzam, ale tego nie da się powiedzieć jeden raz. W myślach się tylko zastanawiałam, czemu to robimy, nie będąc razem.. Tak dziwne pytanie, ale zawsze w takiej sytuacji kończę z facetem na pieprzeniu się, a teraz? Teraz tak nie było.


___________________________________

dsjgfhdjsgfshd jakie to jest nooo xd
Myślicie, że w nastepnym rozdziale bedzie cos wiecej? ;333
CZYTASZ=KOMENTUJESZ