Justin’s POV
Leżeliśmy wtuleni do siebie. Nie mogłem uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Czułem się naprawdę świetnie w jej obecności, ale czy to mogę nazwać zakochaniem? Moje przemyślenia przerwały wibracje mojego telefonu. Odsunąłem od siebie Destiny, żeby móc odebrać.
-Halo?
-Justin? Gdzie jesteś? Słuchaj wiem, że ostatnio jesteś na mnie nieźle wkurzony, jestem Ci winien przeprosiny. Ale musisz dzisiaj jechać do studia. Miley już czeka!
-Już jadę.- wstałem z łóżka, ubierając na siebie bluzę, którą wcześniej ściągnąłem.
Leżeliśmy wtuleni do siebie. Nie mogłem uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Czułem się naprawdę świetnie w jej obecności, ale czy to mogę nazwać zakochaniem? Moje przemyślenia przerwały wibracje mojego telefonu. Odsunąłem od siebie Destiny, żeby móc odebrać.
-Halo?
-Justin? Gdzie jesteś? Słuchaj wiem, że ostatnio jesteś na mnie nieźle wkurzony, jestem Ci winien przeprosiny. Ale musisz dzisiaj jechać do studia. Miley już czeka!
-Już jadę.- wstałem z łóżka, ubierając na siebie bluzę, którą wcześniej ściągnąłem.
-Gdzie idziesz?- spytała Des, podnosząc się.
-Mam dzisiaj nagranie nowej piosenki z Miley. Co jak co, ale tytuł tej piosenki jest świetny.- wyszczerzyłem się.
-Jaki?- wstała.
-Destiny*.- ponownie pokazałem jej moje białe zęby.
Przewróciła oczami. Stała obok mnie, za bardzo nie wiedząc co zrobić.
-Może się jakoś pożegnasz?- wystawiłem ręce, w jej stronę.
-Chciałbyś.- skrzyżowała ręce.
-Suka.- warknąłem, dając jej znak, że żartuję.
-Sukinsyn. –syknęła.
Uśmiechnąłem się mówiąc jej „cześć” i zszedłem schodami na dół. W salonie siedział Christian.
-Ej Bieber!- zawołał mnie.
Teraz będzie coraz lepiej.
Odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego ze złością. Koleś podszedł do mnie i gdy był metr ode mnie skrzyżował ręce.
-Trochę mi się spieszy.- syknąłem.
-Jestem Ci winien przeprosiny.- popatrzył na mnie.- Nie powinienem Cię osądzać.
Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
-Woah.- wydukałem.
-Serio, stary.. Nie powinienem. Po prostu Destiny dużo dla mnie znaczy..- podrapał się po karku.- Jakbym ją stracił, jednocześnie mógłbym umrzeć.
-Czujesz coś do niej?- przez moje żyły przepływały wszystkie emocje, jakie istnieją dla człowieka.
Ból, zazdrość, smutek, gniew, przerażenie, zdziwienie.
-Jest dla mnie jak siostra.- lekko się uśmiechnął.- Nie mógłbym znieść tego, że zginęła, albo, że cierpi. Masz rodzeństwo przecież.. Wiesz o co mi chodzi.- jego ręce swobodnie opadły.
-Tak mam i rozumiem.- wymusiłem na mojej twarzy uśmiech.
-Nie chcę, żeby coś jej się stało, rozumiesz?- spytał patrząc na mnie z politowaniem.- Jeżeli dotkniesz ją bez jej zgody, obiecuję na Boga, że Cię zabije, a Destiny mi w tym pomoże.- powiedział z powagą.
-Nie mam zamiaru jej nic robić. Ko..
No to się wkopałem.
-Ko?- spytał Chris, krzyżując ręce.- Przetłumaczysz?
-Kochana jest.
Bieber, dobry jesteś.
-To prawda.- chyba uwierzył w to całe kłamstwo.
-Musze spadać, więc do zobaczenia.
Wyszedłem z domu i wsiadłem w mój samochód. Zastanawiałem się, co ja do cholery chciałem powiedzieć.. Że ją kocham? To nie jest rzeczą możliwą. Nigdy z nią nie będę. Odpaliłem silnik, myśląc o niej, całą drogę.. Czyżby Justin Bieber, idol nastolatek, mógłby się zakochać w kryminalistce, która potrafiłaby zabić spojrzeniem..
Jej pięknym błękitnym spojrzeniem.
To wszystko jest takie pokurwione. Z jednej strony, chciałbym ponownie dziewczynę taką jaką była Caitlin. Ale z innej strony, nie mogę wymagać od dziewczyny, żeby byłą normalna, skoro ja sam nie jestem!
To uczucie..
Gdy jej nie widzę, pragnę ją zobaczyć. Gdy jej nie dotykam, pragnę ją dotknąć. Gdy jej nie ma obok, nie mogę przestać o niej myśleć.
Stałem w korku.
-Zajebiście kurwa.- przewróciłem oczami, opierając się o podłokietnik.
Wyciągnąłem telefon. Dostałem trzy wiadomości od Chaza i kolejne trzy od Scootera. Większość nich to pytania, gdzie jestem, za ile będę i czemu nie odpisuję. Zwariować można. Nie odpisałem na żadnego z nich. Momentalnie zepsuł mi się humor. Wtedy przypomniało mi się zdjęcie , które jej zrobiłem, gdy spała. Otworzyłem je i na sam widok jej drobnego ciała moja twarz się rozpromieniła.
Destiny’s POV
Trzymałam się za głowę. Cholera jasna co ja przed chwilą z nim robiłam?! On mnie tak pociągał.. To było silniejsze ode mnie. Nie.. To nie może być to.. To jest zwykłe pociąganie, żadne uczucie!
W moim brzuchu zaburczało, więc zeszłam na dół. W drodze do kuchni zetknęłam się z Christianem.
-Destiny!- dosłownie rzucił się na mnie.
-Christian!- krzyknęłam.
-Wszystko z Tobą dobrze?- popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Mam dzisiaj nagranie nowej piosenki z Miley. Co jak co, ale tytuł tej piosenki jest świetny.- wyszczerzyłem się.
-Jaki?- wstała.
-Destiny*.- ponownie pokazałem jej moje białe zęby.
Przewróciła oczami. Stała obok mnie, za bardzo nie wiedząc co zrobić.
-Może się jakoś pożegnasz?- wystawiłem ręce, w jej stronę.
-Chciałbyś.- skrzyżowała ręce.
-Suka.- warknąłem, dając jej znak, że żartuję.
-Sukinsyn. –syknęła.
Uśmiechnąłem się mówiąc jej „cześć” i zszedłem schodami na dół. W salonie siedział Christian.
-Ej Bieber!- zawołał mnie.
Teraz będzie coraz lepiej.
Odwróciłem się w jego stronę, patrząc na niego ze złością. Koleś podszedł do mnie i gdy był metr ode mnie skrzyżował ręce.
-Trochę mi się spieszy.- syknąłem.
-Jestem Ci winien przeprosiny.- popatrzył na mnie.- Nie powinienem Cię osądzać.
Na mojej twarzy malowało się zdziwienie.
-Woah.- wydukałem.
-Serio, stary.. Nie powinienem. Po prostu Destiny dużo dla mnie znaczy..- podrapał się po karku.- Jakbym ją stracił, jednocześnie mógłbym umrzeć.
-Czujesz coś do niej?- przez moje żyły przepływały wszystkie emocje, jakie istnieją dla człowieka.
Ból, zazdrość, smutek, gniew, przerażenie, zdziwienie.
-Jest dla mnie jak siostra.- lekko się uśmiechnął.- Nie mógłbym znieść tego, że zginęła, albo, że cierpi. Masz rodzeństwo przecież.. Wiesz o co mi chodzi.- jego ręce swobodnie opadły.
-Tak mam i rozumiem.- wymusiłem na mojej twarzy uśmiech.
-Nie chcę, żeby coś jej się stało, rozumiesz?- spytał patrząc na mnie z politowaniem.- Jeżeli dotkniesz ją bez jej zgody, obiecuję na Boga, że Cię zabije, a Destiny mi w tym pomoże.- powiedział z powagą.
-Nie mam zamiaru jej nic robić. Ko..
No to się wkopałem.
-Ko?- spytał Chris, krzyżując ręce.- Przetłumaczysz?
-Kochana jest.
Bieber, dobry jesteś.
-To prawda.- chyba uwierzył w to całe kłamstwo.
-Musze spadać, więc do zobaczenia.
Wyszedłem z domu i wsiadłem w mój samochód. Zastanawiałem się, co ja do cholery chciałem powiedzieć.. Że ją kocham? To nie jest rzeczą możliwą. Nigdy z nią nie będę. Odpaliłem silnik, myśląc o niej, całą drogę.. Czyżby Justin Bieber, idol nastolatek, mógłby się zakochać w kryminalistce, która potrafiłaby zabić spojrzeniem..
Jej pięknym błękitnym spojrzeniem.
To wszystko jest takie pokurwione. Z jednej strony, chciałbym ponownie dziewczynę taką jaką była Caitlin. Ale z innej strony, nie mogę wymagać od dziewczyny, żeby byłą normalna, skoro ja sam nie jestem!
To uczucie..
Gdy jej nie widzę, pragnę ją zobaczyć. Gdy jej nie dotykam, pragnę ją dotknąć. Gdy jej nie ma obok, nie mogę przestać o niej myśleć.
Stałem w korku.
-Zajebiście kurwa.- przewróciłem oczami, opierając się o podłokietnik.
Wyciągnąłem telefon. Dostałem trzy wiadomości od Chaza i kolejne trzy od Scootera. Większość nich to pytania, gdzie jestem, za ile będę i czemu nie odpisuję. Zwariować można. Nie odpisałem na żadnego z nich. Momentalnie zepsuł mi się humor. Wtedy przypomniało mi się zdjęcie , które jej zrobiłem, gdy spała. Otworzyłem je i na sam widok jej drobnego ciała moja twarz się rozpromieniła.
Destiny’s POV
Trzymałam się za głowę. Cholera jasna co ja przed chwilą z nim robiłam?! On mnie tak pociągał.. To było silniejsze ode mnie. Nie.. To nie może być to.. To jest zwykłe pociąganie, żadne uczucie!
W moim brzuchu zaburczało, więc zeszłam na dół. W drodze do kuchni zetknęłam się z Christianem.
-Destiny!- dosłownie rzucił się na mnie.
-Christian!- krzyknęłam.
-Wszystko z Tobą dobrze?- popatrzył na mnie z troską w oczach.
-Nie, jest okropnie!- udałam smutek.- Jestem taka głodna, a
nie ma mi kto zrobić jedzenia!
-Idiotka.- przewrócił oczami, trzymając mnie za ramiona.
-Ale serio, jestem głodna, więc mnie puść.- próbowałam się wyrwać, ale niestety Chris był silniejszy.
-Zrobił Ci coś?- popatrzyłam na mnie podnosząc brew.
-Nie.- odpowiedział stanowczo, unikając kontaktu wzrokowego.
-Na pewno?
-Słuchaj jakby coś mi zrobił to by go musiała kurwa karetka stąd brać, więc..- przechyliłam głowę na prawą stronę.
Christian puścił mnie i poszedł razem ze mną do kuchni. Zaczęliśmy robić jajecznicę. Dokładnie z dwunastu jajek, ale po rozbiciu kilku jednak zrobiliśmy ją z ośmiu.
-Wiesz co jest jutro?- gruchał Chris, nakładając jajecznicę na talerze.
-Nie, co?- spytałam zdezorientowana.
-No proszę Cię..- popatrzył na mnie stanowczo.- Twoje osiemnaste urodziny Des.
Otworzyłam szeroko oczy, podchodząc do kalendarza. Rzeczywiście..
Jutro kończę osiemnaście lat. Ta data powinna być wyjątkowa, ale czemu miała być taka skoro wszystkie „owoce zakazane” wypróbowałam już dużo wcześniej?
-Dzień jak dzień.- przewróciłam oczami, podchodząc do blatu, gdzie znajdował się talerz z moją porcją jajecznicy.
-Wchodzisz w dorosłość- powiedział, biorąc gryz jajecznicy.
-Słuchaj.- popatrzyłam na niego z chęcią mordu.- Siedzę w tym gównie cztery lata, piję i palę od trzech, a seks uprawiam od dwóch, więc nie mów mi do cholery, że wchodzę w dorosłość!- walnęłam ręką blat.
-Destiny…- powiedział łagodnie.- Nie miałaś robionych urodzin od czterech lat.. Należy Ci się.
-Ale ja nie chcę!- syknęłam.- Jeśli chcecie zrobić mi jakąś niespodziankę jutro to mi po prostu nie wchodźcie w paradę i nie wkurwiajcie mnie!
-Nie będę Cię zmuszać.- powiedział ostatecznie.- Ale to nie znaczy, że nie mam dla Ciebie niespodzianki.
Popatrzyłam na Niego pytająco, składając dłonie jak do modlitwy, opierając mój podbródek o nie.
-Przekonasz się jutro..- uśmiechnął się, wychodząc z kuchni.
_____________________________________________
Jejku, jejku
18-stka Des? Myślicie, że Juju wpadnie?
Dziekuje, za komenatrze pod rozdzialami
KOCHAM WAS <3
-Idiotka.- przewrócił oczami, trzymając mnie za ramiona.
-Ale serio, jestem głodna, więc mnie puść.- próbowałam się wyrwać, ale niestety Chris był silniejszy.
-Zrobił Ci coś?- popatrzyłam na mnie podnosząc brew.
-Nie.- odpowiedział stanowczo, unikając kontaktu wzrokowego.
-Na pewno?
-Słuchaj jakby coś mi zrobił to by go musiała kurwa karetka stąd brać, więc..- przechyliłam głowę na prawą stronę.
Christian puścił mnie i poszedł razem ze mną do kuchni. Zaczęliśmy robić jajecznicę. Dokładnie z dwunastu jajek, ale po rozbiciu kilku jednak zrobiliśmy ją z ośmiu.
-Wiesz co jest jutro?- gruchał Chris, nakładając jajecznicę na talerze.
-Nie, co?- spytałam zdezorientowana.
-No proszę Cię..- popatrzył na mnie stanowczo.- Twoje osiemnaste urodziny Des.
Otworzyłam szeroko oczy, podchodząc do kalendarza. Rzeczywiście..
Jutro kończę osiemnaście lat. Ta data powinna być wyjątkowa, ale czemu miała być taka skoro wszystkie „owoce zakazane” wypróbowałam już dużo wcześniej?
-Dzień jak dzień.- przewróciłam oczami, podchodząc do blatu, gdzie znajdował się talerz z moją porcją jajecznicy.
-Wchodzisz w dorosłość- powiedział, biorąc gryz jajecznicy.
-Słuchaj.- popatrzyłam na niego z chęcią mordu.- Siedzę w tym gównie cztery lata, piję i palę od trzech, a seks uprawiam od dwóch, więc nie mów mi do cholery, że wchodzę w dorosłość!- walnęłam ręką blat.
-Destiny…- powiedział łagodnie.- Nie miałaś robionych urodzin od czterech lat.. Należy Ci się.
-Ale ja nie chcę!- syknęłam.- Jeśli chcecie zrobić mi jakąś niespodziankę jutro to mi po prostu nie wchodźcie w paradę i nie wkurwiajcie mnie!
-Nie będę Cię zmuszać.- powiedział ostatecznie.- Ale to nie znaczy, że nie mam dla Ciebie niespodzianki.
Popatrzyłam na Niego pytająco, składając dłonie jak do modlitwy, opierając mój podbródek o nie.
-Przekonasz się jutro..- uśmiechnął się, wychodząc z kuchni.
_____________________________________________
Jejku, jejku
18-stka Des? Myślicie, że Juju wpadnie?
Dziekuje, za komenatrze pod rozdzialami
KOCHAM WAS <3